Autor | |
Gatunek | bajka |
Forma | proza |
Data dodania | 2012-01-24 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 4652 |
Jeździec bez głowy
Podczas bezsennych nocy spędzanych w oknie, z którego widok rozciągał się na pofałdowane, morenowe pola, ciągnące się w kierunku Płużnicy, Weronice wydawało się, jakby czasami naprawdę w oddali dostrzegała jeźdźca bez głowy. Był on bohaterem pierwszej legendy, którą usłyszała w dzieciństwie i która najbardziej utkwiła w jej pamięci. Ale dopiero wtedy, gdy została w domu sama i wiele godzin, także nocnych, spędzała z oczyma skierowanymi na niebo i ziemię, rozciągające się za oknem jej pokoju na poddaszu, zaczęła go dostrzegać.
Według legendy, jeździec w czarnej zbroi, siedzący na karym koniu, pojawia się na tym terenie zawsze, gdy zegary w okolicy wybiją północ. Wydaje się, jakby nagle wychodził spod ziemi, a potem każdej nocy pędził po pagórkowatych, bezludnych polach, rozciągających się pomiędzy Płużnicą, a Wieldządzem.
Nocą strach, zwłaszcza samemu człowiekowi, było znaleźć się w tamtej bezludnej i jakiejś dzikiej przestrzeni, po której hulają wiatry, gdzie za każdym pagórkiem może czaić się raczej niebezpieczeństwo, w postaci dzikiego zwierzęcia, lub jakiegoś ludzkiego zboczeńca, niż przyjemna niespodzianka. A nawet, gdyby nie czaiło się tam po drodze żadne niebezpieczeństwo, dzika, zwłaszcza nocą, sceneria tych cienistych, jakby jakąś ciemną materią przesyconych pagórków, ciągnących się dokoła, jak okiem sięgnąć, sprawiała, że wyobraźnię człowieka zaczynały zasiedlać różne nieprzyjemne skojarzenia, związane z tym miejscem. Zwłaszcza, że o żadnym innym miejscu w okolicy nie krążyło tyle strasznych opowieści, szczególnie o różnych zjawach i duchach, które niemal każdy musiał posłyszeć już w swoim dzieciństwie.
Teren ten pokonywało się najbardziej bezstresowo, dopóki po żelaznych nitkach torów, bezludną trasą na wprost przez pola, kursowała bana. Jednak banie udało się doczekać zaledwie stu lat, po czym, tak jak nagle pojawiła się, sapiąc i dudniąc, tak nagle znikła, zostawiając jakąś pustkę i ciszę oraz nieme ślady na nasypie kolejowym po wyrwanych metalowych szynach i drewnianych podkładach, nasączonych ropą. Weronika nawet przeżyła banę, której była niemal rówieśniczką, gdyż bana nie doczekała roku 2000, w którym Weronika kończyła sto lat.
Pojawiającej się postaci rycerza nie wieńczy głowa, okryta rycerskim hełmem, lecz pomiędzy ramionami trzymającymi wodze rumaka, sterczy już tylko straszny kikut zakrwawionej szyi.
- To chyba cud jakiś sprawia, ale raczej jakieś czarcie moce stoją za tym, że ten jeździec trzyma się mocno i prosto na koniu oraz potrafi cwałować przez całą godzinę każdej nocy, klucząc po pogrążonych we śnie polach, zatrzymując się co jakiś czas i jakby czegoś szukając – mówili niektórzy.
Zaś po godzinie samotnej jazdy rycerz znika niespodziewanie, jakby zapadał się nagle pod ziemią, aby pojawić się znowu następnej nocy. Straszna zjawa nie zważa na porę roku, na panującą pogodę, na jasne, czy ciemne noce, na fazy księżyca i inne zjawiska, lecz pędzi i rozgląda się wkoło, jakby czegoś szukała. Ale co może dojrzeć człowiek bez głowy? Chyba raczej liczy na to, że to obcięta mu kiedyś głowa, dojrzy jego, swego właściciela.
Wieść gminna, przez wiele setek lat powtarza tę samą informację, że jest to z całą pewnością pokutujący za swoje liczne grzechy i niegodziwości oraz wyrządzone krzywdy, rycerz z zamierzchłych czasów, o nazwisku Kirchacz. Z imienia był to człowiek nieznany, gdyż skrzętnie swoje imię ukrywał przed wszystkimi, będąc z natury bardzo skrytym, a może mając ku temu jakieś ważne powody. Był on kiedyś wielkim sobiepanem i satrapą, niemal mitycznym władcą tych terenów. Władcą chciwym i okrutnym. Ściągał bezwzględnie od wszystkich poddanych bardzo wysokie daniny i podatki, doprowadzając wielu do głodu i nędzy. A sam opływał w wielkie bogactwa, sprowadzał drogie sprzęty i wyposażenie do swego pałacu, wymyślne stroje i kosztowności, wydawał dla swojej świty i rodziny huczne przyjęcia i uczty, a ponadto prowadził życie rozpustnika i rozrzutnie trwonił majątek, którego dorabiał się na krwawicy poddanych. Ponadto, był mściwy i niesprawiedliwy i skrzywdził wielu ludzi. Był też bardzo pamiętliwy i surowo karał poddanych, nawet za drobne uchybienia czy uczynki, które mu się nie podobały, a nawet za nieprawdziwe, lecz tylko rzekome nieposłuszeństwo.
Znienawidzili go poddani i bardzo się bali jego niegodziwości, lecz nikt nie odważył się rzucić mu rękawicy, aby wezwać go i otwarcie stanąć do pojedynku. Tak wkoło rosła wielka nienawiść i szukała ujścia dla swojej rosnącej siły. Zmówiło się więc pewnego dnia wielu, gdy rozeszła się wieść, że Kirchacz wyjechał na huczne przyjęcie do jednego ze swoich zauszników. Zmawiający się zastawili zasadzkę na powracającego do domu nocą złego władcę. Schowani w przydrożnych krzewach, niespodziewanie zarzucili na jeźdźca i konia sieci, a najodważniejszy z nich wybiegł z ukrycia i bez wahania odciął mu mieczem głowę. Ciało jego pochowano wkrótce na odludziu w lesie, który na pamiątkę tego wydarzenia nazywa się od tamtej pory Kirchacz. Natomiast głowę niedobrego władcy wrzucono do jeziora.
Od tamtego wydarzenia, aby odpokutować za swoje winy, każdego dnia o północy, rycerz wstaje z grobu, wsiada na czarnego konia i przez całą godzinę jeździ i kluczy po polach, szukając swojej ściętej głowy. Według legendy, spocznie w spokoju na wieki dopiero wtedy, gdy wreszcie swoją głowę odnajdzie.
- Mnie udało się doczekać setki lat. A jeździec bez głowy? Kto wie, ile kolejnych setek lat może potrwać jego pokuta? – myślała czasami Weronika, dodając czasami:
- Może, gdyby niektórzy rządzący nami „rycerze bez głowy” uwierzyli w tę legendę, lepiej by rządzili, a zwłaszcza może by byli bardziej wrażliwi na los swoich poddanych?
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
oceny: bezbłędne / znakomite
niestety, jak wiemy, żadne bajki jeszcze żadnego jeźdźca bez głowy niczego nie nauczyły.
/bo gdyby tylko miał głowę, to, oczywiście, co innego/