Autor | |
Gatunek | historyczne |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-07-01 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1213 |
„MUSZKIETERZY”
To kolejna prywatna firma. Tym razem opierająca swe istnienie na współpracy z ZWZ, CKON, i ... Tym razem czynnikiem istotnym, decydującym okazało się opanowanie szlaków komunikacyjnych pozwalające na przesyłanie ludzi i informacji, a także pieniędzy.
Tą organizację stworzyli inżynierowie, specjaliści techniczni, oficerowie rezerwy, albo handlowcy. Nie mieli nic wspólnego z sanacją poza tym, że byli ich trzecią czy czwartą linią jeśli chodzi o szczebel w przedwojennej hierarchii – byli mistrzami, kierownikami, samodzielnymi specjalistami. I ich znajomi też. A trzeba wiedzieć, że nie była to liczna grupa, choć reprezentująca wysoki poziom wykształcenia i duży zakres umiejętności. Polscy fachowcy w ówczesnej Europie byli cenieni – w Afganistanie polscy drogowcy w 1938 okazali się o wiele lepsi od Niemców i wykonali zamówiony przez Afganów odcinek drogi z tunelem. Kazimierz Leski pracował przy budowie polskich okrętów podwodnych .
Organizację stworzył inż. Witkowski. Uczestniczył w wojnie 1939 kończąc ją w SGO „Polesie”. Według informacji J. Wilamowskiego i A. Zasiecznego to właśnie w sztabie SGO „Polesie” podczas bitwy pod Kockiem zrodziła się koncepcja utworzenia „Muszkieterów” ( inne używane nazwy to „Żupany”, „Nurki” lub „Mu”).[1] A organizację stworzył sprawną i niesamowicie funkcjonalną . Zasób informacji i możliwości przesyłowe - a były naprawdę najlepsze jak na ówczesne czasy - sytuował tą organizację bardzo wysoko w rankingu; byli to ludzie, którzy nie chcieli walczyć osobiście, ale chcieli pomóc nawet jako reżyserowie przyszłego pola walki. W początkowym okresie okupacji „Mu” oferowała naprawdę mocne dokumenty chroniące przed aresztowaniem – takie od organizacji otrzymać miał pod koniec 1939 ukrywający się Tadeusz Komorowski. Ta organizacja naprawdę zdobywała wartościowe informacje, ale nie było na nie dostatecznie wiele zyskownego popytu. A kiedy popyt ten już się pojawił, „Muszkieterzy” już tych wielu atrakcyjnych informacji nie posiadali i zmienili taktykę.
„Muszkieterzy” od początku byli organizacją informacyjno komunikacyjną i to podstawa ich utrzymania. Fachowcy, technicy zdobywali wiele istotnych informacji na temat III Rzeszy i wszelkich aspektów jej funkcjonowania, tych mrocznych i tych najtajniejszych. Informacje te pozyskiwano także i z terenu ZSRR, neutralnych i pozornie tylko takie wrażenie sprawiających państw europejskich. Sieć tej organizacji może nie była gęsto oplatającą Europę, ale sprawnie działała, przesyłała w wiele stron fanty, pieniądze i informacje. Ludzi też. Utworzono w ramach organizacji także zespoły dywersyjne, ale wykonały one tylko kilka akcji. W 1940 zniszczono naftociąg w Przemyślu, wysadzono cysterny z benzyną na Okęciu i w Bawarii, a także podpalono magazyny na Powązkach. Członkowie tych zespołów wzięli także udział w wyprawie, wspomnianej dalej, do armii gen. Andersa.
Tu konieczny jest komentarz historyczny. Pierwsze zrzuty otrzymało ZWZ/ AK pod koniec 1941. Do tego czasu przekazy pieniężne i materiałowe docierały do kraju drogą lądową. SZP i ZWZ nie potrafiły stworzyć na tyle sprawnej sieci kurierskiej, by móc otrzymywać zaopatrzenie tą drogą. Środków własnych organizacje te nie miały nawet na bieżące potrzeby w wystarczającej ilości, na przetrwanie, nie mówiąc już o jakimkolwiek finansowaniu wykonywania działań zleconych, ofensywnych. Zaopatrzenie dla kraju nie od razu też trafiało do AK najkrótszą drogą. Początkowo rząd emigracyjny nie darzył zaufaniem największej krajowej organizacji konspiracyjnej, bo tworzyli ją w przeciwieństwie do niego oficerowie sanacyjni – siłą rzeczy, skoro rządzili przed wojną, to na emigracji znajdowali się opozycyjni wobec nich. Tworzono więc organizacje pośrednie, na płaszczyźnie porozumień partii przedwojennych, takich jak Centralny Komitet Organizacji Niepodległościowych otrzymujący dostawy materialne – a wśród nich także i radiostacje pozwalające komunikować się z drugim końcem kontynentu. I to ten komitet je rozdzielał – pieniądze, broń i inne fanty , dostarczane w dużej części przez „Muszkieterów”. Ta organizacja obsługiwała wiele istotnych tras kurierskich, dostarczała wiele istotnych informacji wywiadowczych, dostawała więc istotne dotacje. Po przekształceniu SZP w ZWZ, a także nieuzyskania akredytacji rządu dla CKON, współdziałający z tą instancją „Muszkieterzy” zaczynają być marginalizowani. Z chwilą otwarcia dostaw lotniczych, rola tych lądowych – czasochłonnych, długotrwałych, ryzykownych – zmalała. Odtąd dostawy odbierała tylko AK [ do czasu pojawienia się na arenie AL – ale to nastąpiło za ponad dwa lata] i to ona dzieliła się resztówkami z dotacji i środków. Działający osobno „Mu” nie pasowali do wizji kierownictwa ZWZ. Od „Muszkieterów” kupowali odtąd tylko informacje, a że sami wiedzieli już wiele, to byli wybredni i płacili coraz mniej. Po negocjacjach, na początku 1942 inż. Witkowski zgodził się poddać akcji scaleniowej z ZWZ/AK, bo większość jego najlepszych ludzi już i tak wstąpiła do AK i wobec niej okazywali większą lojalność. Zgodził się, ci co odeszli do AK to odeszli, ale on tego nie zrobił, próbując cały czas pracować na własny rachunek. Uważał bowiem działania ZWZ/AK za widzialne i przewidywalne dla okupanta.
On ich znał i był skoligacony z Sikorskimi czy Paderewskimi. Jeszcze przed wojną spotykał się z członkami Frontu Morges i wiedział doskonale, co oni sobą reprezentują. Wybrał inną opcję. [2]
Zaczął sprzedawać informacje Abwehrze, posądzano go także o napady na komórki Delegatury Rządu na Kraj , AK sprzedawał fałszywe informacje, wyłudzał pieniądze na wykup ludzi już nieżyjących z pełną tego świadomością. Pod koniec lutego 1941 r. do mieszkania Delegata Rządu na Kraj, Cyryla Ratajskiego wtargnęło 3 osobników podających się za funkcjonariuszy gestapo. Okradli mieszkanie z pieniędzy. O napad ten podejrzewano właśnie „Muszkieterów”.[3] K. Leski zaczynający u niego w organizacji swą walkę z okupantami opisuje go jako szczerego patriotę , choć nie liczącego się z pieniędzmi, - organizacja funkcjonowała sprawnie, działała ofensywnie, ale nie miała zapewnionych trwałych źródeł finansowania. Kryzys finansowy końca 1941 rozsadził organizację.
J. Rostkowski widzi w tym jednak dorabianie Witkowskiemu gęby i kwestionuje wyznania Leskiego w tym temacie. Prowadzona z Abwehrą gra wywiadowcza obu stronom przynieść miała korzyści – „Mu” zyskali możliwości, zaś Niemcy po raz kolejny mieli możliwość dotarcia do aliantów z ofertą antyhitlerowskiej opozycji. Nieskuteczną, całe szczęście, bo cały czas te propozycje to obalenie Hitlera, ale i zachowanie stanu z 1939, z miesiąca października.
AK uzyskała oficjalne poparcie rządu emigracyjnego, otworzyła bezpośrednią drogę komunikacyjną, poprzez którą trafiali do niej ludzie, pieniądze – więcej naraz niż poprzez kuriera – i środki. Rząd emigracyjny zarządził akcję scaleniową wszystkich organizacji niepodległościowych w ramach AK i wielu członków „Muszkieterów” nie czekając na pozwolenie swego przełożonego, wstąpiło do AK. To była jedyna rozsądna, prosta opcja – dla nich, bo oni chcieli walczyć za Polskę, a nie o inż. Witkowskiego – ale pozostało przy nim wielu ludzi. Inżynier miał nadzieję, że to wszystko to tylko jakieś nieporozumienie i jemu się kasa należy. AK nie chciała od niego informacji, postanowił więc sprzedawać je bezpośrednio brytyjskiemu SIS i aby to osiągnąć nawiązał kontakt przez Krystynę Skarbek. Abwehrę zaś wykorzystał, by za jej pośrednictwem wysłać kurierów do gen. Andersa, gdy ten jeszcze był ze swoją armią w ZSRR. Celem misji była kolejna próba przyłączenia się do walki i zgłoszenie akcesu przez ukrywającego się w kraju marsz. Rydza Śmigłego – nieaktualna już w chwili wyruszenia z powodu jego śmierci, a także uruchomienie ścieżki kurierskiej na wschód. Przedarcie się przez front niemiecko rosyjski w tamtą stronę wydaje mi się fantastyczną eskapadą.[4] Wedle niesprawdzonych do końca relacji o wyprawie wiedziała KG AK, a przed jej wyruszeniem z szefem wyprawy spotkał się przebywający akurat w Warszawie marsz. Edward Rydz Śmigły i zlecił mu wykonanie prywatnej misji. Abwehra także w zamian za pomoc logistyczną liczyła na coś dla siebie – powierzyła misji zadania wywiadowcze, co zniesmaczyło członków wyprawy, Aby jednak doszła ona do skutku, nie odmawiali, ale i nie zamierzali ich realizować. 03. 12. 1941 przez front wyruszyli rtm. Czesław Szadkowski, ppor. Czesław Wasilewski, por. Kazimierz Rutkowski i pchor. Antoni Pohoski. W nocy z 17 na 18 grudnia przekroczyli front, a po filtracyjnym przetrzymaniu przez Sowietów 13. 01. 1942 przejął ich ppłk Wincenty Bąkiewicz. Spotkanie z Andersem skończyło się dla misjantów tragicznie – sprawa była prestiżowa i wizerunkowa, więc należało ich ukarać. Szadkowski dostał wyrok 15 lat więzienia, po rewizji procesu w Palestynie – a więc już z dala od Sowietów – zmieniono go na 10 lat, by ostatecznie wypuścić go w lutym 1945. Sprawa udziału w misji położyła się jednak cieniem na dalszym życiu jej uczestników, co najbardziej odczuł szef wyprawy.
AK zarzucała także inż. Witkowskiemu organizowanie napadów na kurierów a Leski opisuje historię kuriera, od którego inż. przejął kasę, potem powiedział, że jej nie było, oskarżył o jej przejęcie kuriera, który w konsekwencji dostał kaesa, wykonanego przez samego szefa organizacji. Chodziło o por. Włodzimierza Szyca, wsławionego brawurową ucieczką z zakopiańskiej placówki Gestapo. Inż. przejął wtedy 40 tys. dolarów – tak twierdzi Leski. I potem wydał wyrok śmierci na kuriera. Według innej wersji por Szyc zginął w potyczce w pociągu. Tak twierdzi Rostkowski. Wysyłany przy okazji wyprawy w tamtą stronę raport wywiadowczy został także prawdopodobnie sprzedany przez niego Niemcom – ta informacja też pochodzi od Leskiego.
W 1942 ekipa likwidacyjna z AK zastrzeliła inż. Witkowskiego. 18.09 po pościgu i kilku próbach zastrzelenia, został wykonany wyrok wydany przez Sąd Specjalny AK, w składzie: ppłk Józef Pluta Czachowski, płk Jan Rzepecki i gen. Tadeusz Bór Komorowski. Akcja trwała długo, bo strzelano, on się ukrywał, potem znów biegali i strzelali. I nikt im nie przeszkadzał, bo byli w mundurach formacji, która często robiła takie akcje policji kryminalnej. Przeszukują jego mieszkanie.
Potem nagle organizacja, która notowała nikłe dotąd straty – poza akcją scaleniowa – nagle doznaje kilku wsyp. Dotąd bezpieczna, co było niezwykłe jak na ówczesną organizację podziemną, a teraz nagle traci wielu członków. Zbyt szybko, by było to efektem prowadzonego przez okupanta śledztwa. Aresztowania mają miejsce w wielu miastach.
Rostkowski podaje, że jednym z egzekutorów był Stefan Chamski, pracownik policji podlegającej okupantowi. Umundurowany funkcjonariusz Kripo. To zadziwiająca formacja, bo zaskakująco często pojawiają się jej funkcjonariusze przy okazji mordów, a także napadów.
A chwilę potem Konfederacja Narodu ( tu i tam nazywani są Uderzeniowymi Batalionami Kadrowym)
zabija pana Chamskiego ma to dzieje się to w styczniu 1943. Organizacja ceniła sobie współpracę z inż. Witkowskim , więc kiedy AK zaatakowało, to członkowie KN powiedzieli, że to prowokacja. Ponadto organizacja zagroziła odwetem AK, jeśli ci spróbowaliby zlikwidować wykonawców wyroku na sierż. Chamskim.
Patrząc na te dwie charyzmatyczne postacie polskiego podziemia początku lat ’40, ich rozwój, od razu rzuca się w oczy ich przeciwprądowa ewolucja. Inżynier będący szefem niezłej agencji wywiadowczej ma dorobioną gębę opryszka kradnącego informacje i pieniądze, choć z zespołem sprawnych w tym rzemiośle. Zostaje więc przedstawiony jako ktoś kto stoczył się na pozycje herszta bandytów, byle tylko wyeliminować go jako konkurenta. Zaś przedwojenny nikt, Hammer, od prymitywnego donosicielstwa i prowokacji staje się poważnym graczem na rynku podziemnym.
[1] Jacek wilamowski, Andrzej Zasieczny „Rozkaz: Zabić Witkowskiego! Tajemnice organizacji wywiadowczej „Muszkieterowie 1939 – 1942”, Agencja Wydawnicza CB, Warszawa 2013. Pozycja zawiera wiele nowych faktów, ale jest doskonałym przykładem jak można popsuć ciekawą książkę - nawet na tak rozwlekłe opisy i interpretacje trzecią część można spokojnie usunąć. To dłużyzny i powtórzenia.
[2] Jerzy Rostowski „Świat Muszkieterów. Zapomnij albo zgiń.”. Wyd. Rebis,, Poznań 2016.. Kolejny przykład rozgadania, wielosłowia, ale zarazem konstruktywnie krytycznego wobec hagiograficznych opisów działań kierownictwa ZWZ/AK. Zarazem można tam znaleźć przykłady możliwego do zrealizowania, ale blokowanego politycznie możliwości odkrywania zakamarków przeszłości. I w trosce o podtrzymywania mitów i legend brak nacisku ze strony Polski na odzyskanie dokumentów od rządów GB i USA.
[3] „Organy bezpieczeństwa i wymiar sprawiedliwości Polskiego Państwa Podziemnego”, Warszawa 2005 w artykule „Struktury organizacyjne służb bezpieczeństwa i wymiaru sprawiedliwości Polskiego Państwa Podziemnego” Waldemara Grabowskiego.
[4]
A ten kielecki "Muszkieter"? - nie wiem ile w tym prawdy, ale wieść gminna niesie jakoby właścicielem firmy była żona byłego prezydenta miasta "Wąsatego" Lubawskiego.
oceny: bezbłędne / znakomite
Czy Hitler był patriotą?
Pytanie, gdzie są granice tego oddania??
Czy w imię dobra narodu możesz wysyłać całą swoją armię - nawet 16.latków?? - na front?!
Ps. Zwarty tekst publicystyczny - w takich jak tutaj prezentowana porcjach - warto /dla wygody Odbiorcy/ dzielić na mniejsze posilne "kawałki"