Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-09-01 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1109 |
Pracę w tym sierocińcu podjęłam na jesieni w końcówce lat 80-tych tamtego stulecia. Zadecydowało o tym kilka ważkich czynników:
po 1., mogłam być w tej pracy z bardzo wtedy małym moim synkiem Pawełkiem;
po 2., nareszcie - po dwuletniej tułaczce po pensjonatach całej Polski - mieliśmy swój prawie *własny* dach nad głową (mowa o tym pokoju na ostatnim 4. piętrze - i to z używalnością *własnej* łazienki);
po 3., do pracy miałam dosłownie rzut beretem;
po 4., byliśmy nareszcie bezpiecznie daleeeeeko od wiecznie pijanego ojca Pawełka, co było dla nas obojga warunkiem *to be - or not to be*;
po 5., 8 km stąd leżało ogromne prężne miasto ze wszystkimi jego fantastycznymi możliwościami;
po 7., 10. i 150. wyglądało na to, że to tutaj, w tej pięknej okolicy - z polami, łąkami, Puszczą Bukową i cudownym jeziorem - zapuścimy w końcu swoje korzenie.
Wstawałam po 6:00, potem budziłam Pawełka, robiliśmy poranną toaletę i schodziliśmy na nasze przed domem wielkie boisko futbolowe z kochaną Jagódką - naszym kundelkiem ze schroniska - na spacerek.
O 7:00 budziłam moich chłopaków, i trwało to kilka ładnych kwadransów, ponieważ w nocy cichcem urzędowali zwykle aż do północy, a i do świtu jak nie dłużej.
...............................................................................................................................................................
Budzenie tych, którzy stracili nadzieję, jest zawracaniem Wisły grabiami.
oceny: bezbłędne / znakomite
Czytam wszystkie ,,sierocińce,, z ciekawości i uznania