Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2015-11-01 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2332 |
Założenie: artysta, to ostryga z perłą w środku.
Czytam o Prouście i zastanawiam się, czy mógłby wieść swoje życie bez przebrzydłych pieniędzy i czy jego twórczość (o ile by nie opasłe tomy pisał, ale - z braku miejsca w łóżku – mikroskopijne tomiki z aforyzmami) byłaby znana i ceniona do teraz. Mam w pamięci jego niekrochmalone chusteczki, ręczniki używane tylko raz, ciepłe stosy trykotów wymoszczających mu przestrzeń pomiędzy poduszką a kręgosłupem, sprawiające, że mógł tworzyć w pozycji półsiedzącej, okulary kupowane na tuziny, a obok niego widzę muzyczne kwartety zapraszane do domu i dające mu prywatne koncerty.
Widząc to wszystko zadaję sobie pytanie; czy gdyby tego był pozbawiony, żył w kartonie pod kołderką z gazet, nie byłby aby chorowitym włóczykijem opędzającym się od materialnych trosk, astmatykiem szukającym noclegu pod mostami Sekwany i czy miałby wtedy czas na kontemplację, na opisywanie świata rozwibrowaną wrażliwością, na poszukiwanie straconej magdalenki?
Finansowa niezależność choć trochę pozwoliła mu na zrekompensowanie zdrowotnych ograniczeń. Na istnienie w miarę normalne. Na spełnianie kaprysów i to kaprysów koniecznych w jego pisaniu. Ponieważ artysta jest nim tylko wówczas, gdy ma przywary. Honoriusz Balzak napisał: „najgorszą z wad jest nie mieć żadnej”. Ośmielę się dodać, że warunkiem tworzenia są usterki artysty; to poprzez walkę z własnymi ułomnościami zdobywa się na dzieła. Z im większymi trudnościami musi się zmierzyć, im więcej przeszkód pokonać, tym łatwiej mu zaistnieć w historii malarstwa, muzyki, literatury.
Przykładów mamy wiele: głuchota Beethovena, nędza Van Gogha, pijaństwo i awanturnictwo Villona, materialne posuchy Przybyszewskiej. A przywołany tu Balzak i jego wielkopańskie maniery? A Kafka ze swoimi konfliktami z ojcem, Schultz i jego neurotyczne niepewności wobec ludzi? Można je mnożyć, bo wszystkie są pouczające, warto jednak wyobrazić sobie, że jest z owymi twórcami akurat odwrotnie; nagle, jak za dotknięciem czarodziejskiej maczugi, wszyscy przytoczeni artyści budzą się z chorego snu i nic im nie doskwiera.
Beethoven nie ma powodu złościć się na brak słuchu, Van Gogh nurza się w dostatku, bo za miliony dolarów sprzedał ostatni obraz, a Balzakowi udał się interes i nie ma długów. Z początku są zachwyceni takim obrotem rzeczy, ale że już po krótkiej chwili poczyna ich gnębić ochota za pracą, chwytają za pędzel, pióro czy inny instrument.
I w tym oto podniosłym momencie stwierdzają, iż bez anturażu negatywnych zalet nic sensownego nie przychodzi im do głowy. Co prawda są oczyszczeni z poprzednich obsesji, ale w zamian przestali tworzyć.
oceny: bezbłędne / znakomite
:)))
Dobry esej nt."Wpływ ograniczeń na rozwój twórczości". Chociaż nie zgadzam się z wydźwiękiem - równie wiele można podać przykładów na brak korelacji między twórczości przez duże "D" a trudnościami lub nie w życiu artysty.