Autor | |
Gatunek | bajka |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-12-06 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1056 |
Nie tak całkiem dawno temu, w nie tak bardzo odległej krainie żył sobie sympatyczny chłopiec o równie sympatycznym imieniu - Mikołaj. Imię pasowało do niego, niczym pestka do łupinki. Chłopak bowiem posiadał szczególnie pozytywne cechy, które wyróżniały go spośród tłumu wszechobecnych egoistów, egocentryków i egotyków - typowych przedstawicieli jego pokolenia.
Pokolenie owo stawiało sobie konformistyczne cele, tudzież chroniło się przed następstwami stresu i przed dyskomfortem spowodowanym altruistyczną postawą. Jako że `egoizm`, `egotyzm` i zwykłe `samolubstwo`, w społecznej ocenie obciążone były pejoratywnym znaczeniem, pokolenie wymyśliło `asertywność`, która znaczenie owo odwracała o sto osiemdziesiąt stopni. W ten sposób powstała nowa wartość językowa o dodatnim ładunku jakościowym - społecznie akceptowalna.
Mikołaj, wbrew ogólnemu trendowi, trwał przy swojej staroświeckiej dobroci, otwartości na sprawy i potrzeby innych. Wciąż odczuwał przemożną chęć dawania z siebie wszystkiego, czego ktokolwiek od niego oczekiwał.Dziwowali się ludzie straszliwie nie rozumiejąc, skąd w Mikołaju takie pokłady unikalnej empatii! A nie mogąc zrozumieć, tworzyli teorie i teoryjki, pozornie wyjaśniające zagadnienie.Jedni nazywali go dziwakiem, ekscentrykiem, cudakiem nieprzystosowanym do wymogu czasów. Inni odmieńcem, wywrotowcem i frajerem. Jeszcze inni twierdzili, że dobroć i filantropia, to przejaw szczególnego manieryzmu, który miał wzbudzać sensację i wywoływać wielki szum wokół postaci naszego bohatera.
W ościennej krainie, podobnej pod względem trendów i mód do wyżej opisanej, mieszkała niebrzydka Mary Krismas. Była ustawicznie nieszczęśliwa, bo wciąż jej czegoś brakowało - a to czułości, a to znowuż dukatów na zakup wacików do demakijażu, a to uznania w oczach osób bliskich i dalszych... No i lustra gadającego, że jest najpiękniejsza! I chociaż o jej rękę starali się rozmaici młodzieńcy, to i tak nie mogła liczyć na wypełnienie braków, bo młodzieńcy wywodzili się z asertywnego pokolenia roszczeniowców i chcieli jej zabrać wszystko - nawet rzeczone braki.
W owym czasie Mikołaj pracował na stanowisku konsultanta do spraw sprzedaży w magazynie z akcesoriami do wystroju wnętrz. I jak zapewne już się domyślacie, pewnego dnia doszło do spotkania Mary i Mikołaja.Mary - klientka magazynu, zamówiła przypochlebnie gadające lustro, a Mikołaj zamówienie przyjął, choć realizacja graniczyła z cudem!
Gdy nasza bohaterka po tygodniu zjawiła się, by odebrać zamówione precjozum, natychmiast dostrzegła w pięknych złoconych ramach swoje własne odbicie - odbicie satysfakcjonujące, bo wyidealizowane! (Zdradzę Wam w sekrecie, że sprytny Mikołaj zdobył fotografię Mary, wyretuszował w fotoshopie i w najpiękniejsze ramy obsadził.)Mary zachwycił jej nowiutki wizerunek. Poprosiła więc o zapakowanie i dostarczenie do domu... wraz z Mikołajem (w promocji)!
Od chwili realizacji zamówienia nasi bohaterowie stali się nierozłączni; a połączył ich niezwłocznie związek małżeński, zawarty w obecności licznych świadków oczarowanych młodą parą!
Wkrótce przyszły na świat bliźnięta - Mikołaj Junior i Mary Młodsza. Wszyscy żyli długo i szczęśliwie, a życie samo zapisało morał:
Aby pięknie się dogadać,
ktoś musi chcieć brać
i ktoś musi chcieć dawać!
(A ja dodam jeszcze, że pożyteczne w tej kwestii bywa lustro, które umie nieźle ponawijać..!)
Ho, ho hoo...!
oceny: bezbłędne / znakomite
W realu tym lustrem są tzw. ludzie i to, "co ludzie powiedzą".
Lęk przed tym, co ludzie powiedzą, sprawia, że wiele małżeństw trwa wbrew wszelkiej logice aż po grób