Autor | |
Gatunek | biografia / pamiętnik |
Forma | proza |
Data dodania | 2021-03-28 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 985 |
Wyobraźmy sobie trzypiętrowy blok z balkonami typu promenada na każdym piętrze: żeby wzajemnie się odwiedzać w pokojach, nie musisz wychodzić na korytarz, gdzie zawsze przez 24h na dobę czuwał jakiś twój Anioł Stróż-wychowawca dyżurny. Wychodziłeś po prostu sobie na ten balkon i, tak idąc nim, docierałeś w ten sposób nawet do męskiej, oddzielonej części budynku. Liceum żukowskie było koedukacyjne; kiedy wygaszano profil nauczycielski, stara buda i jej internat nadal tętniły bujnym życiem; każdego roku równolegle wciąż rekrutowano kolejny nowy nabór chłopców i dziewcząt do nowo otwartych szkół ponadpodstawowych: do budowlanki, do technikum dentystycznego i do ZSZ *)
Już w czasie pierwszych dni epidemii 1968 r. teoretycznie (na oko) zdrowych uczniów wypuszczono *profilaktycznie* do domu - cała pozakażana reszta jednak pozostała. Nie było wówczas żadnych testów, nie było maseczek - były za to sprawdzone przez stulecia wojny z zarazkami metody takie jak mierzenie temperatury czy właśnie izolacja... i rozproszenie.
Dzisiaj myślę, że dla rozwoju żukowskiej grypy z Hongkongu to te nasze balkony miały wprost kluczową rolę. W kwarantannie co prawda kategorycznie zabroniono nam wszelkich kontaktów: wszędzie mimo jesieni /na Kaszubach zawsze zimnej/ lufciki we wszystkich oknach były obowiązkowo non-stop uchylone, pokoje cały czas na okrągło wietrzono, herbatę i kawę zbożową roznosili dyżurni, po czym natychmiast się wycofywali. Mimo tych restrykcji zaraza jednak pochłaniała kolejne swe ofiary pewnie dlatego, że na balkonach wrzało życie towarzyskie nawet nocami.
A ja byłam ostatnią z zakażonych. Nie wiem, dlaczego trzymałam się taka bezobjawowa aż do samego końca epidemii. I to ja - już na odchodnem i na *do widzenia* - byłam tą jedyną dyżurną, która obsługiwała z tymi dzbankami herbaty i kawy moje piętro. Dziewczyny całymi dniami leżały bez życia w swoich pokojach, co jakiś czas pojawiały się jakieś medyczne grupy sanitarne, i robiono obchód, ale nie przypominam sobie, żeby czymkolwiek kogokolwiek wtedy leczyli - no, chyba że to do tej herbaty czy kawy coś nam jednak dosypywano...
......................................................
*) ZSZ - Zasadnicza Szkoła Zawodowa - 3-letnia po 8-letniej podstawówce szkoła zawodu dla fryzjerów, kucharzy, tokarzy, ślusarzy, rachmistrzów, rolników, murarzy, rybaków itd., itd.
oceny: bezbłędne / znakomite
Internat przy naszej szkole natomiast nie był koedukacyjny. Mieszkały w nim same dziewczyny. Chłopcy musieli wędrować do odległego internatu przy Technikum Mechanicznym.
oceny: bezbłędne / znakomite
Po likwidacji mojego LP powstało przejściowo liceum dla wychowawczyń przedszkoli, a następnie zespół szkół.
Czy moje liceum nawiedziła epidemia? Nie wiem, nic o tym nie słyszałem, bowiem jesienią 1968 roku byłem poza Pułtuskiem już ponad trzy lata. Pracowałem wówczas w Sieradzu, ale tam epidemia chyba nie dota
oceny: bezbłędne / znakomite
Za to dużo później przez wiele lat miałem pod sobą internat... ;) Będzie co opisywać w swoim czasie ;)