Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2021-04-08 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1170 |
Ałycza to wysoki krzew lub niewielkie drzewo, które dorasta maksymalnie do 10 m wysokości, tworząc nisko osadzoną, rozłożystą koronę; liście ma piłkowane. Wiele jej odmian lubi się przebarwiać na czerwono, purpurowo lub bordowo.
Ałycza najefektowniej prezentuje się w kwietniu, kiedy obficie kwitnie [przez niespełna tydzień] przypominając wtedy lekki, świetlany obłok; kwiaty białe bądź różowe, pachnące migdałowym pudrem szybko jednak opadają. I całe zresztą szczęście, bo jej woń potrafi wywołać alergię; swoim kształtem a przede wszystkim owocom nieco przypomina mirabelkę, z którą też często bywa mylona.
Tę, którą co roku obserwuję pod własnym oknem musiała powstać z przypadkowej z pestki, ponieważ – a wiem dokładnie, gdyż liczę wszystkie unicestwiane w dawnym Sadzie Żupnym, drzewa – wyrosła na wcale pokaźny okaz owocujący niedużymi owalnymi śliweczkami o bursztynowej barwie. Moja, widocznie poganiana czułymi myślami, rozrosła się do tego stopnia, że gałęzie jej zahaczały o dachy przejeżdżających nieopodal rozmaitych samochodów oraz śmieciarek.
Pewnego razu ktoś ze zdesperowanych kierowców postanowił poskromić niesforne drzewko, w związku z czym wgramolił się nań ze stosownym zębatym akcesorium i zaczął podpiłowywać tę zawadzającą mu gałąź, na której zresztą usiadł.
Obśmiałam się później [długo, serdecznie] i wyjątkowo nie po chrześcijańsku…
W tym czasie, gdy kwitną wszelkie odmiany „śliwowatych” bywa chłodno, błękitnie, sucho oraz wietrznie. Nierzadko z przymrozkami, dlatego bardzo nie lubię tej pory o jakiej napisałam w swoim „Dyariuszu czterer pór roku” [2001], że:
„Wiosenny chłód
każe zakwitać tarninom
macha skrzydłami polarne powietrze”
dlatego zapowiadający się od dziś, kiedy począwszy od Wielkiej Soboty raz „zawiewało”, raz śniegiem i śnieżną krupą „zamiatało”, to znów tłukło o z takim trudem wypucowane szyby tym specyficznym wiosenno jesiennym rzadkim lodowatym deszczem, by w godzinach popołudniowych zacząć się wypiętrzać od północnej strony nieba, przypominający Andy, chmurzasty górotwór jest mi w stanie zastąpić każdy z najbardziej „zawodnych” – niezawodny barometr.