Tekst 255 z 255 ze zbioru: A kiedy mi życie dopiecze
Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2021-05-16 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 763 |
GŁODNY NA ZAPAS
słońce kapryśne cień ochoczy
w konarze tajemnicza studnia
mlaszcze poidło mrożę dziąsła
niedzielna kromka przedpołudnia
kurczy się mową sekundnika
bębnieniem co raduje tacę
znikła połowa może więcej
zanim zdążyłem wbić siekacze
W tym wypadku czytam i się domyślam - ale się starałem .
Piszę spontanicznie, nie znając dnia ani godziny. Ten wiersz powstał we wczorajsze, niedzielne przedpołudnie podczas spaceru do pobliskiej, leśniczówki. Zdjęcie jest również wczorajsze.
Postaram się wytłumaczyć co miałem na myśli.
Pogoda zmienna, nieco słońca, więcej cienia. Z wnetrza konara źródlana woda wpada do poidła, które widać na zdjęciu. Dźwięk przypomina mlaskanie, a woda jest tak lodowata, że można wymrozić zęby.
Lubię przesiadywać tutaj godzinami. Ale każdy tutaj pobyt mija tek szybko, że przypomina kromką chleba, która znika w ustach głodomora tak szybko, że nie zauważa on, że już po niej.
Sekundnik, oraz niedzielne dzwony to odniesienie do przemijania.
Serdeczności