Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2021-10-24 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 801 |
KSIĘGA
Zadziwiająca księga ma zadziwiającą historię. Historycy wyceniają jej historię na nieomal 3 tysiące lat, a trzecia część tego czasu to jej tworzenie. Siłą rzeczy poszczególne części składowe były spisywane przez wielu – tak właśnie, bo hagiografowie autorstwo przypisują demiurgowi. To wciąż niebezpieczna jest pozycja. Jej posiadanie penalizowane jest w Uzbekistanie, Korei Północnej, Malediwach i w Arabii Saudyjskiej, a w kilku krajach arabskich zakazane jest posiadanie w wersji arabskiej.
Biblia to z greckiego właśnie księga albo zwoje ( w takiej postaci niegdyś spisywano jej części).
Kościoły chrześcijańskie – katolickie i prawosławne różnych odmian – też przez długi czas nieufnie podchodziły do biblii. Tak, to źródło, korzeń, kanon, ale uparcie dążono do tego, by dostęp doń mieli tylko nieliczni wybrani, zaś przeciętny członek kościoła poznawał zawarte w niej treści w postaci ich interpretacji przekazywanych przez funkcjonariuszy wiary, czyli księży. Nawet potencjalnie predestynowani do zapoznania się z nią, czyli książęta, władcy zobligowani przez kościół do szerzenia i krzewienia wiary, mieli do dyspozycji tylko tak zwane psałterze, zawierające wybrane rozdziały księgi. Jeszcze w końcu XIX wieku papież Leon 13 umieszcza księgę w wykazie ksiąg zakazanych w wypadku gdy dane tłumaczenie nie otrzymało zgody na rozpowszechnianie od władz kościelnych. Takie podejście prowadziło do kuriozalnych sytuacji – by nie szukać daleko – jak ta będąca częścią naszej historii. Pierwsze tłumaczenie na polski dokonane zostało przez arian – i tu Leon 13 ma rację, bo było to tłumaczenie skrojone na potrzeby tej grupy wyznaniowej, korygujące niewygodne dla niej treści . Nasze więc przedmurzynostwo czego miało bronić? Gdy argumenty dobywano spośród stronniczych często i świadomie lub nieświadomie wypaczonych interpretacji?
Patrząc na tą sytuację przed oczami stają mi świadkowie Jehowy rozmawiający ze mną operując argumentami dobranymi z tych kolorowych broszurek, nie zaś na źródle samym bazując.
Gdy już nie było problemem zapoznanie się umiejącego czytać z biblią w języku narodowym, i kościół katolicki, i cerkwie też, goniąc innowierców, emitują swe własne, prawomyślne tłumaczenia „po naszemu”.
Papieże i biskupi oczywiście mają swoje zdanie na temat dostępności biblii dla wszystkich, ale o ile w niektórych państwach ich zdanie jest wyrocznią, w innych zaledwie wskazówką. Dobrze ilustrują to dzieje Franciszka Skoryny, Białorusina z Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Prawosławny tłumacz biblii na białoruski – wówczas jeszcze nieodległy leksykalnie od rosyjskiego - wydaje ją w Wielkim Księstwie Litewskim. Jest to pierwsze tłumaczenie na język narodowy będący tu w obiegu. Handluje tą księgą i nic złego go tu z tego powodu nie spotyka. Poza tym, ze słabo mu ten handel wychodzi. Franciszek postanawia więc spakować te księgi i pohandlować nimi w Moskwie. Gdy przybywa tam w 1530, biblie zostają mu odebrane ( na polecenie władz wielkoksiążęcych i hierarchii cerkiewnej) i spalone (!), a on sam ledwie uchodzi z życiem i wraca do Rzeczypospolitej. Tu kościoły, nawet jeśli niechętnie patrzą na rozpowszechnianie księgi, nie czynią mu krzywdy. A prawosławne Wielkie Księstwo Moskiewskie chce mu za to zrobić ultrakuku. A oba te państwa są chrześcijańskie…
I rzymski katolicyzm, i cerkiew prawosławna ścigały tłumaczy biblii na języki narodowe, o ile nie działali na ich zlecenie, ale robili to z własnej lub patrona inicjatywy. Czekały ich za to kary i ekskomuniki.
Rewolucja obyczajowo religijna zapoczątkowana przez Lutra na początku XVI wieku była szczególnie ważna dla popularyzacji biblii. Protestanci uznali, że powinni znać ją wszyscy. Należy więc przetłumaczyć ją na języki narodowe, by była zrozumiała dla wszystkich, a aby potrafili ją czytać, trzeba ich tego nauczyć. Kto wie, czy gdyby nie to, czyli gdyby nie biblia, proces alfabetyzacji nie zostałby zapoczątkowany na masową skalę dopiero w czasie XIX i XX wiecznej industrializacji? A tak, by rozpowszechniać powszechną znajomość biblii rozpoczęto nauczanie czytania i pisania w XVI wieku. Potem, niestety, zarówno katolicy jak i protestanci, pod pozorem szerzenia edukacji, dla zdominowanych przez się społeczności, organizowali szkolnictwo oparte na nauczaniu języka urzędowego i katechizmu ( znów tylko prawomyślna interpretacja…), z pominięciem innych dziedzin wiedzy, by wychować reagujących na polecenia posługaczy.
Zaczęło się od biblii, od jej osobistej lektury, w czym przodowały długo społeczności protestanckie. A gdy w efekcie różnych wydarzeń dziejowych społeczności te dostawały się pod opresywną władzę katolików i prawosławnych, nowa władza musiała starać się bardziej, bo rządzeni umieli czytać i pisać, czego czasem nie potrafili rządzący oficjele. Ot, zagwozdka.
Wiem, można nie lubić. Można się nie wczytywać, tak jak ja to robię. Ale trudno nie doceniać roli tej księgi w ukształtowaniu naszego świata. Niepełnosprytni, inteligentni debile jak Stephen Hawking i Kim Dzong Un widzą w niej samo zło. Z różnych zresztą powodów. Wiedzą, znają, czy tylko wybiórczo się z nią zapoznali?
W tej księdze jest tyle treści, że … Ja w niej cały czas odkrywam cos nowego. I spotykam wielu, którzy też to mają.
Na koniec ciekawostka. Nie pomnę już tego, kto jest autorem tej książki – „99 książek, które powinieneś przeczytać, ale nie masz na to czasu” – streszczającej w formie jednostronicowego komiksu treść danej pozycji. Każda książka jest opowiedziana na 1 stronie w 4 kadrach. Na streszczenie biblii autorowi wystarczyły 3 kadry. I ja na taki skrótowy opis - te 3 kadry – jestem w stanie się zgodzić: tak to jest. Choć to nie wyczerpuje tematu ani zawartych tam treści.
Zgadzam się - kiedyś otwierałem strony losowo.