Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2021-12-07 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1182 |
Dzień pracy na oddziale finansowo-rachunkowym *HERKULESA* jak zawsze zaczął się o 9:00.
Już Kukuszkind podniósł połę marynarki, żeby przetrzeć nią soczewki swoich okularów i przy tym po raz kolejny zakomunikować współpracownikom, że praca w bankierskim kantorze *Sykomorskij and Cesariewicz* była o wiele spokojniejsza niż w tej ich herkulesowskiej sodomie-gomorze. Już Tiezoimienickij obrócił się na swoim obrotowym krześle do ściany i wyciągnął rękę, żeby zerwać kolejną kartkę z kalendarza, już Lipidus-Młodszy rozwarł usta, żeby odgryźć kawałek kromki chleba z pastą ze śledzi - kiedy drzwi otwarły się, a na ich progu pojawił się nie kto inny jak księgowy Bierłaga.
Nieoczekiwane to jego entree*) wywołało na sali spore zamieszanie. Tiezoimienicki poślizgnął się na swoim krześle, i kartka z kalendarza, być może po raz pierwszy od lat pozostała nie zerwana. Lapidus-Młodszy, zapomniawszy o swojej kanapce z pastą, na jałowym biegu zaruszał pustą żuchwą. Dreifus, Cieważewskaja i Sacharkow popadli w niesłychane zdumienie. Koriejko uniósł i opuścił głowę, a staruszek Kukuszkind zaraz wsadził na nos swoje nieprzetarte okulary, co mu się nigdy raczej nie zdarzało. Bierłaga jak gdyby nigdy nic zasiadł przy swoim biurku i, nie zważając na dyplomatyczny uśmieszek Lapidusa-Młodszego, otworzył swoje rachunkowe księgi.
- Jak tam pańskie zdrowie? - jednak nie wytrzymał Lapidus. - Z piętowym nerwem wszystko ok?
- Już mi przeszło. - nie podnosząc oczu znad pulpitu, odparł Bierłaga. - Zresztą sam w to nie wierzę, żeby taki nerw w ogóle istniał.
Do przerwy obiadowej cały oddział finansów wił się na swoich krzesłach i poduszeczkach, trawiony ciekawością. Dopiero kiedy zabrzmiał dzwonek, kwiat miejscowej księgowości okrążył cudem ocalonego kolegę. Uciekinier z psichuszki jednak nie odpowiadał na żadne pytania. Odprowadził na stronę czworo najwierniejszych przyjaciół i upewniwszy się, że w pobliżu nie ma nikogo niepowołanego, opowiedział im o swoich niezwykłych perypetiach w domu wariatów. Opowieść swoją urozmaicał mnóstwem osobliwych wyrażeń i wykrzykników, które tutaj pozwoliliśmy sobie dla zwięzłości i dobra narracji pominąć. Oto jego relacja.
SEKRETNA OPOWIEŚĆ BUCHALTERA BIERŁAGI
W OBECNOŚCI BORISOCHLEBSKIEGO, DREIFUSA, SACHARKOWA I LAPIDUSA-MŁODSZEGO
O TYM, CO TAKIEGO MU SIĘ PRZYTRAFIŁO W DOMU OBŁĄKANYCH
Jak już zostało powiedziane, księgowy Bierłaga, bojąc się zbiorowej czystki, uciekł do domu wariatów. To w tej lecznicy myślał przeczekać trwożny ten czas i wrócić do *HERKULESA*, kiedy tylko grom ucichnie, i ośmiu towarzyszy z zimnym szarym okiem przeniesie się do sąsiedniej firmy.
Cały ten pomysł z Tworkami opracował w detalach szwagier. Gdzieś zadobył książeczkę na temat praw i zwyczajów ludzi obłąkanych, i po długich sporach z wszystkich postaci wariactwa wybrano manię wielkości.
- Nic nie będziesz musiał robić, - szkolił go szwagier. - Będziesz tylko wrzeszczał każdemu do ucha: *Jestem Napoleonem!* albo *Jestem Emil Zola*, albo *Ja - Mahomet!*, jeśli wolisz.
- A vice-królem Indii mogę być? - ufnie spytał Bierłaga.
- Możesz, oczywiście, że możesz! Wariat może robić, co chce. A więc zostajesz vice-królem Indii?
Szwagier mówił tak pewnym tonem, jakby był co najmniej młodszym ordynatorem odziału psychiatrycznego. W rzeczywistości był tylko skromnym agentem dystrybucji eleganckich i wyłącznie na zamówienie limitowanych edycji Wydawnictwa Państwowego, i z poprzedniego komercyjnego blasku w jego walizeczce zachował się jedynie wiedeński kociołek na białej jedwabnej podkładce.
1931
........................................................................
*) entree - z franc. na nasze - /na czerwonym dywanie/ publiczne, na oczach wszystkich w e j ś c i e
oceny: bezbłędne / znakomite
Vice-król! Chyba jednak wicekról, podobnie jak wiceprezes, wiceprzewodniczący, wicewojewoda...
naszych - czy Autora?
Rosjanie /jak każdy wolny naród/ mają własne normy językowe,
w tym gramatyczne,
w tym interpunkcyjne.
Nie są one ani gorsze, ani lepsze od tych, jakich uczymy się w polskich szkołach
od zawsze - na zawsze