Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-02-23 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 625 |
Był taki narwany dziadek z dobrej familii, zresztą były przewodniczący rejonowej szlachty i sekretarz zagsu. Nazywał się Kisa Worobjannikow, i kiedyś razem z nim długo szukaliśmy naszego szczęścia w kwocie 150.000 rubli. I jak tylko je znaleźliśmy, tuż przed sprawiedliwym podziałem całej tej sumy na nas dwóch, durny ten przewodniczący raptem przejechał po moim gardle brzytwą. Co za podłość, Koriejko! Jakie to bydlęce - a jak bolesne! Chirurdzy wprost cudem mnie odratowali, za co im jestem głęboko wdzięczny i za co ich do dzisiaj bardzo podziwiam.
W końcu Koriejko wylazł spod łóżka, podsuwając pod nogi Ostapa pakiety z pieniędzmi. Każdy z nich był pieczołowicie owinięty w biały papier i przewiązany szpagatem.
- 99 paczek. - powiedział ze smutkiem. - Po 10.000 w każdej. W banknotach po 25 czerwońców każdy. Możesz pan nie sprawdzać, u mnie wszystko - jak w banku.
- A gdzie setna moja paczka? - spytał Ostap z entuzjazmem.
- 10.000 odliczyłem a conto tej grabieży nad brzegiem morza.
- Ale to już naprawdę świństwo. Pieniądze te straciłem przecież przez was. Nie bądź pan formalista!
Koriejko, ciężko wzdychając, wydał mu jeszcze i ten brakujący pakiet, w zamian za co otrzymał swoją biografię w żółtej aktówce ze sznurowadłami. Aktówkę tę zresztą natychmiast wrzucił do żelaznego piecyka, którego rura wychodziła przez dach - i ją podpalił. Bender w tym czasie wziął na bieżące wydatki jedną z tych swoich paczek, zerwał z niej papier i, przekonawszy się, że Koriejko nie oszukał, wsunął ją do kieszeni.
- A gdzie waluta? - przyczepił się po chwili do swojego obrabowanego milionera. - Gdzie te meksykańskie dolary, tureckie liry, gdzie funty, rupie, pesety, centawosy, rumuńskie leje, gdzie łaty i złote?? Daj pan choć część w walucie!
- Bierz pan to, co mam, - odparł Koriejko, siedząc przy piecyku i patrząc na kurczące się w ogniu dokumenty. - Bierz, bo i tego wkrótce może zabraknąć. Żadnej waluty nie trzymam.
- Ot, i w końcu zostałem milionerem! - wrzasnął Ostap z wesołym zdumieniem. - Spełniły się marzenia idioty!
Raptem radość jego przeszła w przygnębienie. Poraziła go siermiężność całej tej sytuacji, wydało mu się teraz dziwacznym to, że świat w tej chwili wcale się nie zmienił, nic dookoła nie polepszyło się bodaj nawet na jotę! I choć wiedział, że żadnych sekretnych pieczar, beczek ze złotem i lamp Aladyna w naszych surowych czasach już nie należy się spodziewać, mimo wszystko poczuł jakiś za nimi żal. Zrobiło mu się trochę nudno jak Roaldowi Amundsenowi, kiedy ten, przelatując w sterowcu *NORGE* nad Biegunem Północnym, do którego tak zmierzał przez całe swoje życie, bez żadnego zapału powiedział do swoich towarzyszy podróży; *Ot, i dotarliśmy.*
Pod nimi było lodowe pustkowie i rozpadliny, wył wicher i panowało straszliwe zimno. Tajemnica została odsłonięta, cel zdobyty, i nic więcej nie pozostawało do zrobienia, jak tylko zmienić swoją profesję. Smutek jednak przeminął, albowiem czekała ich sława, szacunek, splendory i nagrody - grzmią fanfary i chóry, w białych pelerynkach gimnazjaliści stoją w szpalerach, płaczą staruszki-matki badaczy polarnych, zjedzonych przez współtowarzyszy ekspedycji, orkietra gra kolejny hymn narodowy, strzelają w niebo rakiety, i stary król przyciska do swych kolących orderów i złotych gwiazd bohatera Lodowej Krainy.
Chwilowa słabość minęła. Ostap powrzucał swoje pakiety do worka, jaki mu grzecznie zaproponował sam Alieksandr Iwanowicz, po czym wziął go pod pachę i odsunął ciężkie wrota wagonu towarowego.
1931
oceny: bezbłędne / znakomite