Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-03-16 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 691 |
I oto ona, w krótkiej z gazy spódniczuszce, z obnażonymi chudziutkimi, na poły jeszcze dziecięcymi ramionkami, stoi w świetle elektryczności pod samą kopułą cyrku na mocno rozkołysanym trapezie. A na nim, u nóg dziewczyny, wisi głową w dół uczepiony kolanami za stalowy pręt inny krępy mężczyzna w różowych trykotach ze złoconymi cekinami i frędzlami, z ufryzowanymi w pukle włosami i napomadowaną okrutną twarzą. Oto już uniósł do góry opuszczone ręce, rozłożył je, skierował w oczy Nory swój ostry, celujący i hipnotyzujący wzrok akrobaty i... uderzył w dłonie. Szczuplutka gimnastyczka robi szybki ruch do przodu, żeby runąć w dół, prosto w te silne, nie znające litości ręce (o, z jakimżeż przerażeniem jęknie zaraz publiczność!), lecz serce raptem ogarnia lód, i przestaje bić z paraliżującego lęku, a Nora tylko jeszcze mocniej ściska cienkie linki. Opuszczone bezlitosne dłonie unoszą się ponownie, wzrok cyrkowca staje się jeszcze bardziej napięty... Przestrzeń na dole, pod stopami, wygląda jak otchłań.
- Allez!
I znowu kolejne występy. Dziewczyna balansuje, z trudem łapiąc oddech, na samym szczycie *żywej piramidy* złożonej z sześciorga ludzi. Prześlizguje, wijąc się jak wąż, między szczeblami długiej białej drabinki, którą tam na dole ktoś utrzymuje na swojej głowie. A potem wiruje wokół własnej osi w powietrzu, podrzucana do góry silnymi i strasznymi jak stalowe sprężyny nogami żonglera w *igraszkach Ikara*. A oto teraz idzie wysoko ponad ziemią po cienkiej, drżącej linie, która boleśnie wrzyna się w stopy... I wszędzie dookoła te głupio upięknione twarze, pokryte talkiem przybory, natapirowane koki, zakręcone wąsy, zapach cygar i spoconego ludzkiego ciała, i wszędzie ten sam strach i ten sam decydujący o wszystkim nieuchronny okrzyk, kierowany zarówno do ludzi, jak do koni czy do tresowanych psów:
- Allez!
Kiedy właśnie skończyła 16 lat, i była to już naprawdę bardzo ładna panienka, pewnego razu w czasie przedstawienia zerwała się z napowietrznego przyrządu, ominąwszy siatkę zabezpieczającą, i upadła prosto na piach maneża. Bez oznak życia natychmiast ją wyniesiono za kulisy i tam, jak nakazuje stary cyrkowy zwyczaj, zaczęto ją ze wszystkich sił trząść za ramiona, żeby oprzytomniała. Nora ocknęła się i jęknęła z bólu, jaki sprawiała jej zwichnięta ręka. *Publiczność denerwuje się i zaczyna się rozchodzić! - mówiły twarze pochylone nad nią, - Masz tam iść i się jej pokazać!*. Dziewczyna posłusznie złożyła wargi w zawodowym uśmiechu, uśmiechu *gracji woltyżerki*, lecz uczyniwszy krok, krzyknęła i zamiotała się w nieznośnym cierpieniu. A wówczas dziesiątki rąk podniosły ją i na siłę wypchnęły za kotarę, do publiczności.
1897