Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-03-26 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 728 |
Co tam było na stole? Jakieś pepidła, wielkie dżumaje. Z mackami, fiorundami i prawdopodobnie uklejone pierogi.
- Może homara? - Zaproponował Wokulski.
- Homara zjem. Chociażem znowu nie taki aż głody. Jak człowiek popatrzy na ony stół, z jadłodajem owych stworzeń co je trudno odnaleźć w atlasie zwierząt, to się odechciewa.
- Nie dziwię się panu. Trzeba przywyknąć. Taka Głupara to nie to co schabowy - Sięgnął po omlaski i wziął do ust.
Na statku przywykłem już do ślimaków, toteż wtrzewiłem homara i nie uklękłem. Popiłem wodą sodową, wkrapiając sok cytrynowy, kilka kropel. Tak żeby owe żwaczki potarmosić właściwym odczynem.
- Schaboszczaka też można. Gdybym wcześniej wiedział, to upolowalibyśmy świnię.
Mlaskałem.
- No a co tam w świecie? UFO wam za bardzo nie dokucza? Bo tutaj ruch jest ogromny na niebie. To znaczy samoloty też tu latają, ale sporadycznie. Za to spodków zatrzęsienie.
- UFO bywa. Ale nikt nie zwraca na nie uwagi. Zlatają, robią nawet dobre interesa. Ale u nas każdy tylko patrzy żeby dobrze zarobić. A już z kim i jak, to nikogo nie obchodzi.
- Tak. Wiem coś o tym. Ale to działanie na krótką metę. Dziwię się, że ten świat jeszcze wogóle istnieje.
- To musi kiedyś pierdolnąć - Potwierdziłem.
- No dobrze - Wytarł chusteczką usta. - Teraz pokażę panu coś, co może panu ułatwić dalszą podróż - Wstał i poprowadził mnie do garażu.
Stało tam przykryte płachtą owo coś, co jak zdjął z tego płachtę, okazało się Audi 100.
- To na specjalne zamówienie. Mam sentyment do tego auta, ale jest mi zupełnie niepotrzebne.
- Fajne - Oceniłem. Stary model, kolor też mi pasował.
Usiadł za sterami.
- Ale panie, jak ja tym wehikułem stąd wyjadę, przecież wokoło oblewa nas ocean?
Odpalił motor. Potem pokazał mi z tyłu śrubę.
- To auto pływa po morzu. Możesz je pan mieć, pod jednym wszakże warunkiem. Że nikomu nie powiesz, żeś mnie tu spotkał.
- A co będzie z tą czarownicą? Wiolettą Krokus? - Zapytałem. Bałem się że mi ją dokwateruje żeby się pozbyć bagażu.
- Nic. Jak się trochę uspokoi to jej zaproponuję pobyt tutaj.
- To wspaniale - Odparłem. Wsiadłem w auto. Pokazał mi jeszcze jak się owo cudo prowadzi. Potem żeśmy się pożegnali. Miałem ochotę go zapytać o tę Izabellę, ale nie chciałem go wkurwiać. Wjechałem w topless oceanu. Motor zabrzmiał jak bębny autochtonów. Odpyrknąłem i odpłynąłem.
I tak dopłynąłem aż do Rumunii.