Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-05-21 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 538 |
Lisek pędził po amoniakalnym torowisku w jakimś niemożliwym koszmarze ze snu.
Oślepiała mnie wszechobecna biel. Lampy umieszczone pod sufitem. Lampy? Próbowałem się poruszyć ale uniemożliwiały mi to pasy, którymi byłem skrępowany. Pochylały się nade mną jakieś niewyraźne postacie...
- Wybudza się. Spokojnie, niedługo będzie po wszystkim, doktorze Plotke.
- Co?, Gdzie jestem? Leviatany? Dotarłem na Ziemię? Dlaczego nic nie pamiętam?
- Wróci panu pamięć.
- Jestem więziony?
- Jest pan, doktorze, ochotnikiem pewnego eksperymentu. Szansa na wybudzenie była znikoma, ale podjął pan to niezbędne ryzyko. Co do pytania, czy dotarł pan na Ziemię. Niestety nie. Znajdujemy się wciąż w placówce grupy ocalałej ludzkości, na Europie.
Ten glob oferuje największe szanse podtrzymania życia z powodu znajdującej się tu wody i pewnej zawartości tlenu. Kilka kolonii znajduje się też na Marsie i na innych księżycach Jowisza. Tylko to pozostało z tak dumnego gatunku Homo sapiens. Ziemia jest teraz dla nas nie do zamieszkania. Gwiazda Piołun.
Co ciekawsze cała flora i fauna pozostała nienaruszona. Jakby dano nam czas i szansę dla ocalenia, albo ukazano, że jesteśmy nieproszonymi gośćmi na własnej planecie.
- Czy ja śnię? A może to jakaś interwencja za pomocą psychoskopu?
- Wprost przeciwnie. Właśnie się pan obudził, doktorze. I po raz pierwszy mieliśmy, poprzez ciebie, możliwość bezpośredniego kontaktu z osobliwością kwantową lambda.
A psychoskop? Cóż, tak naprawdę nie istnieje. Ot, taka sugestia wpisana panu do programu wirtualnej rzeczywistości. I powiodło się. Wiara w psychoskop umożliwiła też wiarę w możliwość kontaktu, doktorze.
- Przepraszam, ale to dla mnie wciąż zbytni szok. Jakbym przeniósł się do innej rzeczywistości. Czy możecie uwolnić mnie z tych pasów?
- A, czy ja mogę zwracać się ciebie, Janku? Przypomnisz sobie, że wiele nas łączy.
No więc, Janku, naprawdę znajdowałeś się w innej rzeczywistości. Wygenerowanej kwantowo. Jednak tylko system wirtualnego przenoszenia samego umysłu, pozwala nam osiągać te alternatywne światy. Odkryliśmy, że osobliwość kwantowa lambda przenika wszystkie światy alternatywne. Można powiedzieć, że jest przypisana do całego Multiversum. W pewnym sensie go spaja, jednocześnie rozsadzając.
Plagi, czyli Jeźdźcy Apokalipsy, istnieją symbolicznie, ale również rzeczywiście.
- Czy możesz wypuścić mnie z tych więzów? Choćby w ramach tej wzajemnej sympatii, o której wspomniałeś!
- Przykro mi, Janku, ale musisz jeszcze trochę pospać. To dla twojego dobra.
Poczuł niewielkie ukłucie w okolicach szyi...
Pędził pośród bezkresnej bieli amoniakalnego skrzenia. Coraz częstsze napady śmiechu odwracały jego uwagę od zadania. Gdzieś tam, na końcu torowiska, znajdowała baza. Gdzieś tam była Ziemia, którą musiał ocalić. Zaczął przypominać sobie pewne fakty z innego snu. Snu!? No właśnie snu! Tylko dlaczego zaczynał widzieć to tak wyraźnie?
Badania nad ustaleniem teorii Multiversum zaproponowanej i niemal udowodnionej przez mechanikę kwantową, zapoczątkowały wyścig największych akceleratorów Ziemi już w pierwszej połowie dwudziestego pierwszego wieku. Odkryto też, już wtedy, gdzie może się znajdować, albo jak można wygenerować boską cząstkę, jak nazywano Bozon Higgsa. Do tej pory była to tylko hipotetyczna drobina materii, która miała odpowiadać za sprzęganie pól kwantowych. Takie mechaniczno - kwantowe bla bla bla naukowców wciąż szukających potwierdzenia hipotez w rzeczywistości. Nikt nie miał pojęcia czym może się Objawić odnalezienie i powielenie takiej cząstki. Fakt, że ścisłe umysły nadawały jej taką metaforyczną nazwę, pozwalał laikom na jakieś metafizyczne odniesienia w kwestii powstania i trwania Kosmosu. Z pewnością całkowicie błędne.
Pędził, zanosząc się śmiechem, a po wewnętrznej stronie powiek przewijała mu się historia ostatnich dekad ludzkości.
Jak rolka z taśmą.
Srajtaśmą! Znowu chwycił go paroksyzm nieopanowanego śmiechu.
Pierwsze wieści nadeszły, jednak, nie od jajogłowych, którzy nabrali wody w usta.
Do głosu przyszły, nagle, różne stowarzyszenia i ugrupowania religijne. No, właśnie, ugrupowania, bowiem religie wszelkich ideologii i kultur zaczęły, niespodziewanie, stanowić wspólny front w tzw. Objawieniach. Namnożyło się od najdziwniejszych proroków, którzy zaczęli wieścić Apokalipsę. Do głosu znów przyszła Gwiazda Piołun, Apokaliptyczna Bestia i Czterech Jeźdźców. Zaraza, Wojna, Głód i Śmierć.
Widmo zarazy wciąż znajdowało się przed oczami przez ciągle modyfikujący się wirus Sars, uwolniony niegdyś z chińskiego laboratorium. Zaczęły powstawać sekty apokaliptyczne. Do sekciarzy dołączyła literatura wykorzystująca metafizyczny strach przed nieznanym. Wojna trwała nieustannie w zapalnych częściach globu, przy wiszącej świadomości arsenałów nuklearnych supermocarstw. Śmierć była tylko konsekwencją i w zasadzie aktem miłosierdzia.
Sekciarze okazali się nieoczekiwanie, a może oczekiwanie najmożniejszymi tego świata. Wszystko wydawało się znajdować poza kulisami dla maluczkich. Nastąpiła pewna dychotomia. Część dzierżących władzę postanowiła się okopać w doskonale wyposażonych schronach, choć nie mieli pojęcia przed czym uciekają. Część zaś uznała, że należy wybudować Arki. Okazało się nagle, że technologia jest w stanie to stworzyć. Patenty były bowiem utajnione ze względu na nieprzydatność dla kapitałów korporacji. Co najdziwniejsze, główna część ludzkości, czyli korporacyjni wyrobnicy, odpady ludzkie w postaci artystów, czy też szarych ludzików, w ogóle nie zdawali sobie z tego sprawy. Może poza artystami, którzy coś podejrzewali, a których nie zamierzano werbować na arki. Wystarczyły dzieła sztuki z największych muzeów świata. Naukowcy milczeli. Milczeli, bo byli na smyczy pracodawców. Ale swoje wiedzieli, choć niezupełnie pewni co. To oni odkryli kwantową osobliwość lambda. A w zasadzie byli przyczyną jej zaistnienia. Rozprzęgania się rzeczywistości.
Oślepiająca biel śniegu! Nie, to znowu lampy. Odkrył, że wciąż jest skrępowany.
- Cholera, czy ja śniłem? Dlaczego wciąż jestem związany? Co mi podaliście?
- To należy do procedury przywracania pamięci, Janku.
- Zwracasz się do mnie po imieniu, a ja ciebie nie znam, sekciarzu.
- Janku, nie było żadnych sekciarzy, tylko grupa ludzi próbująca ratować resztę ludzkości. To jasne, że nie wszystkich dało się uratować. Noe wziął na swoją arkę tylko po parze zwierząt oraz żonę i synów. Jeszcze nie pamiętasz, że to rzeczywistość zaczęła się rozpadać. Nie było trzęsień ziemi, huraganów, cyklonów. Rozpoczęły się fluktuacje czasowe. Apokalipsa przyszła w białych rękawiczkach naukowców, którzy ją wywołali, chcąc zgłębić Boskie tajemnice Kosmosu.
- Boskie tajemnice kosmosu? Znowu te metafizyczne bzdety! Tak jak boska cząstka.
- Mylisz się, Janku, Boska cząstka, czyli bozon Higgsa, jak go nazywacie, rzeczywiście istnieje. Była pierwszą cząstką wygenerowaną przez Wielki Wybuch dla spojenia innych cząstek we wszystkich światach.
- Kim wy właściwie jesteście? Domyślam się. Osobliwość kwantowa lambda, leviatany, czy też anioły i demony. A ja leżę w psychiatryku, gadając do siebie. Postawiłbym sobie diagnozę. Schizofrenia paranoidalna. Stąd te pasy.
- W zasadzie masz trochę racji. Osobnicy z tego typu dysfunkcją psychiczną są niekiedy w stanie usłyszeć nasze głosy. Tylko że my jesteśmy pustką. Nie wydajemy z siebie żadnych głosów. Nie istniejemy też materialnie. Nie myślimy. To wszelka inteligencja zasiedlonych światów Multiversum myśli za nas. Nie znajdziecie nas w żadnych cząstkach materialnych. Faktycznie, należymy do pustki, nicości, czyli przeciwieństwa, a jednak uzupełnienia. Aby zaistniały cząstki, a między innymi ta Boska, musi istnieć nicość, w której się Objawiamy. I to jest twoje Objawienie, Janie Plotke, które poniesiesz innym. Należymy do sfer, obszarów nieciągłości kwantowej. Nie myślimy inaczej niż przez ciebie i twoich towarzyszy. Anioły i demony są w was samych.
- Jakich znowu moich towarzyszy?
- Niebawem się przekonasz, Janie Plotke.
Pędzi, kurwa, już od trzech godzin, przez ten amoniakalno - wodny świat, który kłuje w oczy, pomimo przesłon. Pędzi na ratunek.
Ziemi i ludzkości. Tylko nie pamięta, już, jaką wiadomość niesie on i jego lis polarny.
Pędzę, kurwa, z wiadomością, która ma uratować Ziemię. Ale dlaczego tak chichoczę z uszkodzenia skafandra, które próbuje mnie naćpać podtlenkiem azotu?
Estakada doprowadza, w końcu, pod wejście do bazy. Zaraz przejdę przez śluzę i przestanę cierpieć na ból brzucha spowodowany śmiechem. Zagłębię się głęboko w fotel. Sięgnę po destylat z nibyporzeczki i obejrzę sobie spóźniony, o jakieś piętnaście minut mecz. Tyle, mniej więcej, potrzebuje światło i fale radiowe, żeby dotrzeć z Ziemi do Europy. Chwila? Jaki mecz?! Przecież mój świat zginął! Nie! To ja mam ostrzec Ziemię przed zagładą. Sam już nie wiem.
Procedura wejścia w śluzę hangaru. Mój polarny lisek robi to automatycznie. Ja, ściągam kombinezon. Jeszcze dekontaminacja.
Wchodzę w zacisze kabiny mieszkalnej.
Zacisze?!
- Janek!!! Sto lat, sto lat! Happy birthday to you!
Cris, Jury i Debora. Zwłaszcza Debora. Jakbym dostał obuchem pomiędzy oczy.
- Zapomniałeś o własnych urodzinach, stary koniu?! Wygląda, że zacząłeś bal bez nas.
Czyżbyś zabrał, na wyprawę do oceanu, własną piersióweczkę?
- Chwila! Nie rozumiecie! Ale Leviatany!?
- No, przecież, wiemy, Leviatany. Sami rozstawialiśmy te pokraczne batyskafy nad odwiertami.
Czyżby zawiodły... ...?!
oceny: bardzo dobre / dobre
Bardziej obawiałem się o pogmatwaną treść, w której nic nie jest oczywiste.
Stąd między innymi podział utworu na części. To pogmatwanie jest, oczywiście, zamysłem autorskim.
Proszę wierzyć, że autor naprawdę nie posiada prototypu psychoskopu.
Nie miałem pojęcia, że mam mysz w domu i że jest taka smutna i samotna.
A że głodna to jasne.
Ona uważa, że przystawia się właśnie do niej.
...Coo? Ach tak, mysia nie lubi rudych.