Przejdź do komentarzyPolar fox ekspres - Europa część I
Tekst 1 z 3 ze zbioru: Multiversum
Autor
Gatunekfantasy / SF
Formaproza
Data dodania2022-05-20
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń536

Polar fox pędził po torowisku zbudowanym ze sprasowanego lodu amoniakalno - wodnego. Oddalał się. Ale czy zbliżał się do ocalenia?


Europa już od dawna znajdowała się pod lupą naukowców, egzobiologów, szukających życia w kosmosie.

Powstało mnóstwo teorii na temat ciepłych oceanów pod warstwą lodów.

Czy piekło zamarzło?! Plotke zachichotał bez powodu. A może miał powód? Jego kombinezon wykorzystywał tlen znajdujący się w cienkiej warstwie atmosfery Księżyca gallileuszowego.

Para wodna, która ulegała jonizacji dzieliła się na wodór i tlen. Ten lżejszy pierwiastek ulatywał w głębiny kosmosu. Tlen mógł być wiązany przez urządzenie skafandra. To ułatwiało eksplorację Europy. Woda i tlen. W bazie hydroponiczne uprawy roślinne, oraz opracowane jakiś czas temu, pseudoroślinne uprawy białka zwierzęcego ze zmodyfikowanych genetycznie grzybów.

Plotke znów zachichotał bez powodu, choć wiedział, że atakowany jest przez podtlenek azotu, który tworzył się w szczególnych warunkach wiązania tlenu z atmosfery i azotu z amoniaku. Gaz rozweselający nadawał mu dobry humor w obliczu Apokalipsy.

Bowiem, Plotke, niósł wiadomość o apokalipsie dla Ziemi. On swoją apokalipsę już miał. Zesłanie go tu na ten lodowy świat podzielony na wielkie kry obrysowane czerwonymi wyciekami kwasu siarkowego.


Wynalezienie psychoskopu, jakieś pół wieku temu, postawiło na głowie ogląd świata.

Psychoskop umożliwiał odbieranie myśli i wszystkiego podobnego do myśli wszelkich stworzeń Ziemi. Zanim opracowano bezpieczniki sprzężenia zwrotnego, doszło do wielu szaleństw eksperymentatorów. Urządzenie, bowiem, działało korzystając ze struktur mózgowych najbardziej podobnych do struktur stworzenia, które się obserwowało. Jeżeli kontaktowałeś się z rekinem, myślałeś jak rekin, jeżeli z ważką, to jak ważka, a jednocześnie nadrzędny, racjonalny umysł stawał się tylko obserwatorem. Po opracowaniu bezpieczników, kontaktowano się z wieloma stworzeniami. Okazało się, że nawet meduza ma jakieś tam myśli. Największym sukcesem okazało się jednak wykorzystanie psychoskopu dla prewencji przestępczej. Obywateli przesłuchiwanych tym urządzeniem można było kategoryzować, według ich inklinacji przestępczych. Robiło się to już w młodym wieku, toteż każdy znał swoje predyspozycje. A właściwie predestynacje.

I tak powstał pokój na Ziemi. Ludzkość powróciła do rajskiego ogrodu podzielonego na mniejsze ogródki. Strażnicy, którzy pilnowali tych ogródków, byli też wyselekcjonowani przez psychoskopy.

Jedynymi cieszącymi się wolnością byli sami selekcjonerzy, których najlepszą zabawą było wchodzenie w umysły zwierząt, bądź ludzi o zwierzęcych instynktach.


W tym czasie potężne teleskopy z podłączonymi strukturami do podsłuchiwania myśli zaczęły też przeszukiwać otaczający Ziemię ocean kosmosu.


Jan Plotke, Kaszub z dziada pradziada, został sklasyfikowany w wieku przedszkolnym jako egocentryk, samotnik i socjopata. Początkowo przyznany do pilnowania enklaw, jednak wykryto w nim też instynkt artysty. Szczególnie niebezpiecznego, bowiem poety. Taka kategoria nadawała się tylko do izolacji od społeczeństwa, albo dołączenie do selekcjonerów.



Los Jana Plotke potoczył się jednak inaczej. Psychoradioteleskopy skierowane w kierunku Jowisza wykryły ogromną aktywność myślową, a nawet intelektualną. Niestety, nie udało się określić charakteru struktur umysłowych. Uzyskano pewność, że sygnał pochodzi z Europy, czwartego co do wielkości księżyca jowiszowego. Już wcześniej sondy wykryły tam wodę w olbrzymich ilościach. Skute lodem oceany, ogrzewane ciepłem planetarnym.

Jan Plotke został przeszkolony do prowadzenia automatycznego statku i bazy księżycowej. Psychoskopy umożliwiały automatyczne wtłaczanie wiedzy, która była później resorbowana przez umysł delikwenta. Zbudowanie takiego statku na orbicie nie nastręczało wielu kłopotów, bowiem Ziemia była technologicznym rajem. Czas lotu z niewielkim ale stałym ciągiem wynosił około pół roku, czyli wystarczająco na na wchłonięcie odpowiedniej wiedzy. Jan Plotke nie był żegnany, ani nawet potraktowany choćby jednym słowem, kiedy wkraczał na pokład okrętu, który miał być jego domem na Europie. Selekcjonerzy w jednym mieli rację. Plotke był aspołeczny, a nawet socjopatyczny, posiadał jednak niebezpieczną cechę - ciekawość świata poza tym, co mu wciskano sztucznie do mózgu. Posiadał nawet zdolności twórcze.

To dlatego, po wylądowaniu na płaskowyżu globu, zaczął przekształcać teren wokół swojej bazy, według fantazji i swoich wyobrażeń. Pierwszym zadaniem miało być stworzenie sztucznej estakady dla pojazdu księżycowego, nazwanego ironicznie lisem polarnym. Budował drogę na wzór torowiska z szynami i podkładami zbudowanymi ze sprasowanego, zmrożonego amoniaku.

Powoli zbliżał się do oceanu, który na pierwszy rzut oka nie różnił się od reszty otoczenia. Jedyną różnicą był brak czerwonych, granicznych szczelin parującego gazu i gładsza powierzchnia. Zainstalował się na brzegu, budując bazę wypadową. Zebranie sprzętu pozwalającego mu na przeniknięcie lodu zabrało niewiele czasu. Pytanie, jak głęboko będzie musiał ciąć wiertłami laserowymi? Echoskany podpowiadały około trzech kilometrów. Jan wiedział, że sobie poradzi. Ludzkość, choć milcząca i tępa od czasu, kiedy artyści zostali wyczyszczeni i ponownie zapisani, była fenomenem technologicznym. Janowi przyszły na myśl mrówki. Dlaczego mrówki? Kiedyś w ramach nauki przedszkolnej przysłuchiwał się myślom mrowiska. Cóż za wspaniały twór?!

Pomimo braku psychoskopu, którego miał użyć tylko do kontaktu bezpośredniego, czuł jakiś nacisk na potylicę.

Dowiercił się do ciekłej wody już po dwóch kilometrach. A WTEDY?!


- CZYM, KIM? SKĄD PRZYBYWASZ?!


Poczuł to jak uderzenie urządzenia psycho, nastawionego na maks, kiedy to chcesz poznać myśli ameby.

I wtedy napadł go niepowstrzymany śmiech. Niespodziewany, tym bardziej, że myśli, choć potężne wydawały się bardzo ludzkie. Nie był gotowy na konfrontację. Zaczął zastanawiać się nad tym, kim i czym, czyli nad sobą, ludźmi oraz adwersarzami, którzy myśleli tak bardzo po ludzku, a jednocześnie z ogromną siłą. Przygotowany na jedną z takich ewentualności, wtłaczanym mu do głowy schematem postępowania, zarządził sobie strategiczny odwrót i popędził polar foxem do macierzystej bazy. Na miejscu łyknął szklaneczkę spirytusu wydestylowanego na nibywinogronach, bo wciąż goniło go to (czym, kim?) No przecież, że człowiekiem! Przedstawicielem ludzkości na tym Księżycu. Potem łyknął destylatu z nibyporzeczek. Jak oni śmią mnie wypytywać? Podniesiony duchem na duchu postanowił wrócić nad zmrożony ocean. Lisek znów mknął po nibytorach. To był fantastyczny pomysł z tymi podkładami.

Tym razem przybył nad brzeg uzbrojony w ustrojstwo. Nastawił amplitudę maksymalną i huknął psychicznie.

- Jestem Człowiekiem, najważniejszym...eee... tworem we wszechświecie. Bóg nas stworzył, a potem dostał kuku! Mogę pieprznąć w tę szczelinę ładunkiem plazmowym fuzji wodorowej. Ale najpierw łyknę jeszcze łyczek porzeczkówki. Bo co?! Nie boicie się?!

Skierował zapalarkę fuzyjną na rozwiercony otwór. Nacisnął spust. Zaskwierczało jak przydeptany knot świeczki.

- Bo ja nie boję się was A kim wy niby jesteście?! Jakieś przerośnięte ryby, co to pod lodem?!

- My, Leviatany, jesteśmy z natury łagodne. Nie mamy określonych kształtów.

Tak usłyszał to nazwanie w myślach - Leviatany. I wtedy znowu naszedł go niepowstrzymany śmiech. Nie był już jednak pewien czy to efekt wdychania N2O.

- A więc nic nam nie zrobicie! Jesteście, jesteście...!

- Oczywiście... jesteśmy. Jesteśmy, jacy jesteśmy.

- A my mamy technologię! I bomby kwantowe! I umiemy pędzić spirytus z alg.

Odrzucił na bok pustą już flaszkę.

- Technologię, która zamyka umysły, zamiast je rozwijać. Zresztą ta technologia już należy do nas. Bo widzisz, wcale nie pochodzimy stąd. Rodzimy się w gwiazdach lub gazowych olbrzymach. Nasze życie jest quasibiologiczne. Posiadamy pamięć pokoleń i pamięć braci z innych gwiazd. Niejednokrotnie spotykaliśmy takie twory złożonych protein płożących się na planetach. Objawieni, zwykle, byliśmy nazywani demonami lub aniołami. Ale to tylko punkt widzenia. Natomiast psychoskopy to technologia przewyższająca wasze wartościowanie. Jednak to przecież już wiesz, bo masz instynkty twórcze. Mimo to wypowiedziałeś nam wojnę w imieniu... jak to nazywasz... ludzkości? A zostawili cię tu jak odprysk. No cóż, kolejna planeta do oczyszczenia.

Spróbował jeszcze raz z zapalarki fuzyjnej. Ogromna energia łączenia jąder deuteru lub trytu.

Zasyczało tylko. Chyba wywołał apokalipsę.

Obce Twory wypowiedziały ludziom wojnę. A może, to on, przedstawiciel tejże, ją wypowiedział?


Lisek polarny pędził po torach do bazy. Oddalał się. Ale czy zbliżał się do ocalenia?


Ciekawe, czy zrozumieją ostrzeżenia przed apokaliptyczną wojną. Psychoskopy zniżyły nas do myślenia na poziomie ameby. A może to destylat z nibyporzeczek?

Zanosił się niekontrolowanym śmiechem. Czy to efekt podtlenku azotu, czy reakcja na Leviatany?

A, być może zrozumienie faktu, że Apokalipsa przyszła już wcześniej, niezauważona.


koniec części pierwszej.




  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×