Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | proza |
Data dodania | 2024-04-23 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 228 |
Marcin był specjalistą wsparcia audytu finansowego dla jednego z największych klientów niemieckich w firmie. Pracował w Warszawie, ale często musiał podróżować do innych miast, aby spotykać się z przedstawicielami klienta i sprawdzać ich dokumentację. Lubił swoją pracę, bo była ciekawa i dobrze płatna, ale czasem była też stresująca i nużąca.
Pewnego dnia Marcin dowiedział się, że ma jechać na delegację do Frankfurtu. Był zaskoczony, bo nie spodziewał się takiej okazji. Szef powiedział mu, że to ważna misja i że ma się dobrze przygotować. Dostał bilety lotnicze, rezerwację hotelu i plan spotkań. Miał być w Niemczech przez trzy dni.
Pierwszego dnia po przylocie Marcin udał się do biura klienta, gdzie spotkał się ze swoim niemieckim odpowiednikiem. Nazywał się Hans i był bardzo miły i profesjonalny. Przez kilka godzin omawiali sprawy związane z audytem i sprawdzali różne raporty i faktury. Było to dość nudne, ale Marcin nie miał wyboru. Po zakończeniu pracy Hans zaproponował mu, żeby poszli na kolację do jakiejś dobrej restauracji. Marcin zgodził się, bo był głodny i chciał się zrelaksować.
Marcin i Hans poszli do eleganckiej restauracji, która serwowała tradycyjne niemieckie potrawy. Zamówili piwo, kiełbaski, ziemniaki i kapustę. Jedzenie było pyszne, a rozmowa przyjemna. Hans opowiadał Marcinowi o swoim życiu, rodzinie i zainteresowaniach. Marcin też podzielił się z nim kilkoma szczegółami ze swojego życia. Byli w dobrym nastroju i śmiali się z różnych żartów.
Po zjedzeniu deseru Marcin i Hans poprosili o rachunek. Kelner przyniósł im paragon, na którym widniała kwota 150 euro. Mężczyźni byli zszokowani, bo nie spodziewali się tak wysokiej ceny. Marcin spojrzał na Hansa, licząc, że on zapłaci, bo to on go zaprosił. Ale Hans też wyglądał na zaskoczonego i powiedział Marcinowi, że nie ma przy sobie tyle gotówki. Hans zapytał, czy Marcin ma kartę kredytową. Marcin odpowiedział, że nie, bo zostawił ją w hotelu, bo nie chciał ryzykować, że zgubi ją lub ktoś mu ją ukradnie.
Mężczyźni znaleźli się w kłopotliwej sytuacji. Nie mieli jak zapłacić za kolację. Hans zaproponował Marcinowi, żeby spróbowali wyjść z restauracji bez płacenia. Powiedział, że to nie jest takie trudne, bo kelner jest zajęty i nie zwraca na nich uwagi. Dodał, że to tylko jednorazowy wybryk i że nikt się nie dowie. Marcin był niepewny, bo nie chciał robić niczego nielegalnego, ale też nie chciał zostawić Hansa samego. Pomyślał, że może to nie jest takie złe, skoro restauracja jest tak droga i naciąga klientów. Zgodził się na plan Hansa.
Marcin wstał z krzesła i podążył za Hansem. Szybko wyszli z restauracji i pobiegli do najbliższego przystanku autobusowego. Myśleli, że udało im się uciec, ale nie mieli racji. Po chwili zobaczyli, jak biegnie za nimi kelner z paragonem w ręku. Krzyczał coś po niemiecku i machał ręką. Za nim biegło kilku innych ludzi, którzy chcieli ich zatrzymać. Mężczyźni byli przerażeni.
Marcin próbował biec szybciej, ale nie był w dobrej formie. Hans też nie był zbyt szybki. Mężczyźni zostali dogonieni przez kelnera i innych ludzi. Chwycono ich za ramiona i powalono na ziemię. Ludzie byli bardzo wściekli i krzyczeli na nich. Marcin nie rozumiał, co mówili, ale domyślał się, że to nie były komplementy. Kelner pokazał mężczyznom paragon i powiedział, że muszą zapłacić za kolację. Powiedział też, że zadzwoni na policję i że zostaną aresztowani.
Marcin był przestraszony i żałował, że poszedł na tę głupią kolację. Przepraszał kelnera oraz innych ludzi i prosił, żeby ich puścili. Mówił, że to był tylko żart i że zapłacą, jak tylko wrócą do hotelu, ale ludzie nie chcieli ich słuchać. Kelnerzy powiedzieli, że to nie jest żart, tylko kradzież i że muszą ponieść konsekwencje. Powiedzieli też, że w Niemczech obowiązuje surowa kara cielesna dla takich jak oni.
Marcin nie wierzył, że to prawda. Myślał, że to jakaś pomyłka lub żart. Ale nie było to ani jedno, ani drugie. Kelner wyjął z kieszeni telefon i zadzwonił na numer, który podał mu jeden z ludzi. Po chwili przyjechał samochód z napisem `Sąd Społeczny`. Z niego wysiadł mężczyzna w czarnym garniturze i z teczką w ręku. Był to sędzia.
Sędzia podszedł do mężczyzn i zapytał, co się stało. Kelner i inni ludzie opowiedzieli mu o próbie ucieczki z restauracji bez płacenia. Sędzia poprosił Marcina i Hansa o dokumenty i zapytał, skąd są. Mężczyźni powiedzieli mu, że są z Polski i że pracują dla firmy audytorskiej. Sędzia spojrzał na nich z pogardą i powiedział, że to nie jest żadne usprawiedliwienie. Powiedział, że złamali prawo i że muszą zostać ukarani.
Sędzia zapytał Marcina i Hansa, czy chcą skorzystać z prawa do obrony. Powiedzieli, że tak, a Marcin poprosił o adwokata i tłumacza. Sędzia się zaśmiał i powiedział, że nie ma tu takich rzeczy. Powiedział, że to jest sąd społeczny i że on sam jest jedynym sędzią i egzekutorem. Powiedział, że nie ma czasu na żadne formalności i że wyda wyrok od razu.
Wyrok brzmiał: 50 uderzeń rózgą po gołych pośladkach dla każdego z nich. Mężczyźni byli przerażeni i błagali o łaskę, ale sędzia był nieugięty. Powiedział, że to jest sprawiedliwa i skuteczna kara, która nauczy ich szacunku dla prawa i własności. Powiedział też, że to jest lekcja dla innych, którzy chcieliby ich naśladować.
Zanim mężczyźni zdążyli się zorientować, zostali pozbawieni ubrań i przywiązani do słupa. Sędzia wziął rózgę i zaczął ich bić. Ból był nie do wytrzymania. Marcin i Hans krzyczeli i płakali, ale to nic nie pomagało. Sędzia bił ich bez litości, licząc każde uderzenie.
Wokół zgromadził się tłum ludzi, którzy patrzyli na egzekucję. Niektórzy z nich klaskali i wiwatowali, inni wyrażali współczucie lub obrzydzenie. Nie było nikogo, kto by im pomógł. Marcin czuł się upokorzony i bezsilny. Życzył sobie, żeby to się skończyło.
Po 50 uderzeniach sędzia zatrzymał się i rzucił rózgę na ziemię. Powiedział, że wykonał wyrok i że mężczyźni mogą iść. Ale nie było to takie proste. Byli w strasznym stanie. Mieli rany i siniaki na całym ciele. Nie mogli się poruszać ani ubrać. Potrzebowali pomocy medycznej. Ale nikt im jej nie zaoferował.
Sędzia powiedział, że Marcin i Hans muszą zapłacić za kolację i za koszty sądu. Powiedział, że jeśli tego nie zrobią, to zostaną ponownie ukarani. Powiedział też, że muszą wrócić do Polski i nigdy więcej nie przyjeżdżać do Niemiec. Powiedział, że są niechciani i niegodni szacunku. Powiedział też, że to jest kara za ich głupotę i chciwość.
Marcin nie miał siły, żeby się z nim kłócić. Przytaknął mu tylko i poprosił, żeby ich puścił. Hans też nie miał nic do powiedzenia. Był tak samo załamany i przestraszony jak Marcin. Sędzia oddał im dokumenty i kazał iść. Powiedział, że ma nadzieję, że nauczyli się lekcji i że nie będą więcej robić takich rzeczy.
Mężczyźni z trudem podnieśli się z ziemi i ubrali. Nie mieli nic, co mogłoby zasłonić ich rany. Ludzie patrzyli na nich z nienawiścią lub litością. Niektórzy robili im zdjęcia lub nagrywali ich na telefonach. Byli jak atrakcja turystyczna. Chcieli się stamtąd jak najszybciej wynieść.
Marcin i Hans udali się do hotelu, zadzwonili do szefa i opowiedzieli mu, co się stało. Był w szoku i nie mógł uwierzyć, że to prawda. Powiedział im, że jest to skandal i że muszą wrócić do Polski jak najszybciej. Powiedział też, że to jest koniec współpracy z klientem niemieckim i że mogą stracić pracę.
Mężczyźni zapłacili za hotel i za taksówkę na lotnisko. Wsiedli do samolotu i wrócili do Polski. Byli wyczerpani i zrozpaczeni. Nie wiedzieli, co ich czeka.
Kiedy dotarli do Warszawy, poszli do szpitala, gdzie dostali opiekę medyczną. Lekarze zrobili im badania i założyli im opatrunki. Powiedzieli, że mają szczęście, że nie mają żadnych poważnych uszkodzeń narządów. Powiedzieli też, że potrzebują czasu, żeby się zregenerować i że powinni skonsultować się z psychologiem.
Po wyjściu ze szpitala Marcin i Hans zadzwonili do swoich rodzin i przyjaciół. Opowiedzieli im, co się stało i poprosili o wsparcie. Byli z nimi bardzo życzliwi i współczujący. Powiedzieli im, że to nie była ich wina oraz że był to niesprawiedliwy i okrutny system. Powiedzieli też, że są dla nich ważni i że będą ich kochać bez względu na wszystko.
Przez kilka tygodni Marcin nie chodził do pracy. Nie miał na to ochoty ani siły. Czuł się przygnębiony i bezwartościowy. Miał koszmary i lęki. Nie mógł zapomnieć o tym, co się stało. Nie mógł się pogodzić z tym, że został tak potraktowany. Nie mógł się też pogodzić z tym, że stracił szansę na karierę i prestiż.
Hans też nie wrócił do pracy. Marcin nie wiedział, co się z nim stało. Nie miał z nim kontaktu. Nie chciał o nim myśleć. Nie chciał go winić, ale też nie chciał go bronić. Był dla niego jak obcy. Nie wiedział, czy go lubi, czy nienawidzi. Nie wiedział, czy go rozumie, czy nie.
Po kilku tygodniach Marcin dostał list od swojego szefa. Powiedział mu, że musi się z nim porozumieć. Zaprosił go do swojego biura. Marcin poszedł tam z obawą i ciekawością. Nie wiedział, co go czeka.
Kiedy dotarł do biura, szef powitał go serdecznie. Powiedział mu, że cieszy się, że go widzi i że martwił się o niego. Powiedział mu też, że ma dla niego dobrą wiadomość. Powiedział, że klient niemiecki przeprosił za to, co się stało i że zapłacił za kolację i za sąd. Powiedział też, że w mieście zrezygnowano z usług sądu społecznego i złożono skargę na sędziego. Szef powiedział też, że chce nadal współpracować z Marcinem i Hansem i że oferuje im podwyżkę i premię.
Marcin był zaskoczony i nie mógł uwierzyć, że to prawda. Zapytał swojego szefa, dlaczego klient niemiecki zmienił zdanie. Szef powiedział, że to dlatego, że ich firma interweniowała i że wykorzystała swoje kontakty i wpływy. Powiedział też, że to dlatego, że klient niemiecki docenił ich pracę i że uznał, że zostali niesprawiedliwie potraktowani. Powiedział też, że to dlatego, że klient niemiecki chce poprawić swój wizerunek i relacje z Polską.
Szef Marcina powiedział mu, że to jest wielka szansa dla nich i że powinni z niej skorzystać. Powiedział, że jest dumny z Marcina i z Hansa i że chce ich awansować. Powiedział, że są dla niego cennymi pracownikami i że liczy na ich lojalność i zaangażowanie. Powiedział, że chce, żeby Marcin wrócił do pracy i że zapewni mu wszelkie wsparcie i pomoc.
Marcin nie wiedział, co ma powiedzieć. Był zdezorientowany i podzielony. Z jednej strony, był wdzięczny swojemu szefowi i klientowi niemieckiemu za to, co zrobili dla niego. Z drugiej strony, był zły i urażony za to, co mu zrobili. Z jednej strony, chciał wrócić do pracy i skorzystać z oferty. Z drugiej strony, chciał odejść z pracy i zapomnieć o wszystkim. Z jednej strony, czuł się doceniony i szanowany. Z drugiej strony, czuł się wykorzystany i zdradzony.
Marcin nie wiedział, co zrobić. Poprosił swojego szefa o czas na namysł. Powiedział mu, że nie jest pewien, czy chce wrócić do pracy i czy chce nadal współpracować z klientem niemieckim. Powiedział mu, że to, co się stało, bardzo go zraniło i że nie może tego tak łatwo zapomnieć. Powiedział mu, że potrzebuje odpocząć i poukładać sobie życie.
Szef zrozumiał sytuację Marcina i powiedział mu, że nie chce na niego naciskać. Powiedział, że da mu czas, jaki potrzebuje, i że będzie czekał na jego decyzję. Powiedział, że Marcin nie musi się martwić o nic i że może mu pomóc w czymkolwiek. Powiedział, że jest jego przyjacielem i że chce dla niego jak najlepiej.
Marcin podziękował szefowi za jego życzliwość i wyrozumiałość. Powiedział mu, że docenia jego wsparcie i pomoc. Powiedział mu, że skontaktuje się z nim, jak tylko będzie gotowy. Pożegnał się z nim i wyszedł z biura.
Marcin wrócił do domu i położył się na łóżku. Próbował zasnąć, ale nie mógł. Miał w głowie tysiące myśli i uczuć. Nie wiedział, co ma robić. Nie wiedział, co jest dla niego dobre. Nie wiedział, kim jest.
Zastanawiał się nad swoją pracą i nad swoim życiem. Zastanawiał się, czy to, co robi, ma sens i wartość. Zastanawiał się, czy to, co robi, sprawia mu radość i satysfakcję. Zastanawiał się, czy to, co robi, jest zgodne z jego wartościami i przekonaniami. Zastanawiał się, czy to, co robi, jest tym, czego naprawdę chce.
Zastanawiał się nad swoją przeszłością i nad swoją przyszłością. Zastanawiał się, czy podjął dobre decyzje i czy popełnił błędy. Zastanawiał się, czy mógł coś zrobić inaczej i czy mógł coś zmienić. Zastanawiał się, czy jest szczęśliwy i czy będzie szczęśliwy. Zastanawiał się, co go czeka i co chce osiągnąć.
Zastanawiał się nad sobą i nad innymi. Zastanawiał się, kim jest i kim chce być. Zastanawiał się, co go definiuje i co go odróżnia. Zastanawiał się, co go motywuje i co go hamuje. Zastanawiał się, co lubi i czego nie lubi. Zastanawiał się, kogo kocha i kto jego kocha.
Zastanawiał się nad wszystkim i nad niczym. Zastanawiał się tak długo, aż zasnął.
Śnił o tym, co się stało. Śnił o restauracji, o sądzie, o rózgach. Śnił o bólu, o strachu, o wstydzie. Śnił o Hansie, o szefie, o kliencie. Śnił o pracy, o pieniądzach, o prestiżu. Śnił o Polsce, o Niemczech, o świecie. Śnił o sobie, o innych, o życiu.
Śnił tak intensywnie, że nie wiedział, co jest prawdą, a co fikcją. Nie wiedział, co jest snem, a co jawą. Nie wiedział, czy żyje, czy umiera.
Obudził się zlany potem i z trzęsącym się ciałem. Była noc i było ciemno. Nie wiedział, gdzie jest i co się dzieje. Nie wiedział, co ma robić i co ma myśleć. Nie wiedział, kim jest i kim chce być.
Wstał z łóżka i poszedł do łazienki. Nalał sobie szklankę wody i wypił ją. Spojrzał w lustro i zobaczył swoją twarz. Była blada i zmęczona. Miał podkrążone oczy i opuchnięte usta. Miał też ślady po ranach na szyi i na plecach. Był jak żywy trup.
Zdjął ubranie i wszedł pod prysznic. Otworzył kran i poczuł, jak ciepła woda spływa po jego ciele. Poczuł, jak zmywa z niego brud i pot. Poczuł, jak łagodzi swoje rany i ból. Poczuł, jak odpręża swoje mięśnie i nerwy. Poczuł, jak oczyszcza swoją duszę i umysł.
Stał pod prysznicem przez długi czas. Nie myślał o niczym. Nie czuł niczego. Był jak puste naczynie. Był jak nowo narodzony.
Po wyjściu z prysznica wysuszył się i ubrał. Wrócił do sypialni i usiadł na łóżku. Wziął telefon i sprawdził godzinę. Była 3:00 nad ranem. Nie miał ochoty spać. Miał ochotę coś zrobić.
Wziął laptopa i otworzył go. Włączył Internet i wszedł na stronę firmy. Znalazł adres e-mail swojego szefa i napisał do niego wiadomość. Napisał, że podjął decyzję i że chce się z nim spotkać. Napisał, że chce mu coś powiedzieć i coś dać. Napisał, że chce zakończyć współpracę.
Napisał to wszystko i wysłał wiadomość. Nie żałował tego, co zrobił. Czuł się pewnie i zdecydowanie. Czuł się wolny i szczęśliwy.
Zamknął laptopa i położył go na biurku. Wziął walizkę i zaczął pakować swoje rzeczy. Wziął tylko to, co było mu potrzebne i co było jego. Nie wziął nic, co było związane z pracą i z klientem. Nie wziął nic, co było związane z przeszłością i z przyszłością. Nie wziął nic, co było związane z innymi i z życiem.
Zapakował walizkę i zamknął ją. Wziął ją w rękę i wyszedł z domu. Nie zostawił żadnej wiadomości ani żadnego śladu. Nie pożegnał się z nikim ani z niczym. Nie spojrzał za siebie ani do przodu. Nie zatrzymał się ani na chwilę.
Poszedł na dworzec i kupił bilet na pociąg. Nie wiedział, dokąd jedzie. Nie obchodziło go to. Chciał tylko jechać. Chciał tylko być w drodze. Chciał tylko być sobą.
Wsiadł do pociągu i usiadł na siedzeniu. Położył walizkę pod nogami i oparł głowę o okno. Zobaczył, że jest 4:00 nad ranem. Nie miał ochoty spać. Miał ochotę żyć.