Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | proza |
Data dodania | 2024-04-23 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 227 |
Marcin był zmęczony i znudzony swoją pracą jako specjalista wsparcia audytu finansowego dla klienta niemieckiego w wielkiej korporacji. Od dawna marzył o urlopie, o podróży do ciepłych krajów, o odpoczynku na plaży. Niestety, jego plany legły w gruzach, gdy jego team leader, pani Anna, odrzuciła jego wniosek o urlop.
- Przepraszam, Marcinie, ale nie mogę ci zezwolić na urlop w tym miesiącu - powiedziała surowo pani Anna. - Zgłosiłeś go zbyt późno i wymagałoby to zmian w budżecie godzinowym na bieżący miesiąc. Musisz poczekać do września.
- Ale pani, to jest środek lata, wszyscy już wyjechali, a ja siedzę tu i robię nudne raporty - zaprotestował Marcin. - Nie mam już siły ani motywacji do tej pracy. Proszę, niech pani się zlituje.
- Nie ma mowy, Marcinie. To nie jest przedszkole, to jest poważna firma. Musisz być odpowiedzialny i wywiązywać się ze swoich obowiązków. Nie ma miejsca na kaprysy i zachcianki. Teraz wracaj do swojego biurka i skończ ten audyt. Nie mam czasu na dyskusje.
Pani Anna odwróciła się i poszła do swojego gabinetu, zostawiając Marcina w rozpaczy. Marcin poczuł, że coś w nim pęka. Nie mógł znieść tej niesprawiedliwości, tej rutyny, tej presji. Postanowił, że zrobi coś szalonego, coś, co na zawsze zmieni jego życie.
Marcin poszedł do swojego biurka i zaczął pakować swoje rzeczy do plecaka. Wziął laptopa, telefon, dokumenty, ubrania, jedzenie, picie i wszystko, co mogło mu się przydać. Potem poszedł do magazynu i wziął namiot, śpiwór, materac, krzesło, stół, grill, węgiel, zapałki i kiełbasy. Nie zwracał uwagi na zdziwione spojrzenia kolegów z pracy, którzy pytali się, co on robi. Marcin miał jeden cel - zrobić sobie urlop w biurze.
Marcin wrócił do swojego biurka i zaczął rozbijać namiot. Nie było to łatwe, bo biuro było ciasne i pełne mebli i sprzętów. Marcin musiał przesunąć kilka biurek i szafek, żeby zrobić sobie miejsce. Potem rozłożył śpiwór i materac, ustawił krzesło i stół, podłączył laptopa i telefon do gniazdka. Na koniec wziął grill, węgiel, zapałki oraz kiełbasy i poszedł do okna.
Biuro Marcina znajdowało się na dziesiątym piętrze wieżowca, który miał duże i otwierane okna. Marcin otworzył jedno z nich i postawił grill na parapecie. Następnie zapalił węgiel i położył kiełbasy na ruszcie. Zapach pieczonego mięsa roznosił się po całym biurze, przyciągając uwagę innych pracowników. Marcin usiadł na krześle i zaczął jeść kiełbaski, popijając je piwem. Czuł się jak na wakacjach.
- Marcinie, co ty robisz? - usłyszał nagle głos pani Kowalskiej, która wyszła z gabinetu i zobaczyła Marcina w namiocie z grillem. - Czy ty zwariowałeś?
- Nie, pani, ja tylko robię sobie urlop - odpowiedział Marcin spokojnie. - Skoro pani mi nie zezwoliła na wyjazd, to postanowiłem zrobić sobie biwak w biurze. To jest moje prawo, pani nie może mi tego zabronić.
- Marcinie, to jest niedopuszczalne! - krzyknęła pani Anna. - To jest biuro, a nie pole namiotowe! Natychmiast zakończ ten cyrk i wróć do pracy! Inaczej wylecisz stąd!
- Nie, pani, ja nie wrócę do pracy - powiedział Marcin. - Ja już nie pracuję dla pani, ja się zwalniam. Nie chcę więcej być specjalistą wsparcia audytu. Chcę być wolny, chcę podróżować, chcę żyć. Nie potrzebuję tej pracy, tej pensji, tej kariery. Potrzebuję tylko namiotu, grilla i kiełbasek.
- Marcinie, to jest szaleństwo! - zawołała pani Anna. - Nie możesz tak zrezygnować ze wszystkiego, co osiągnąłeś! To jest twoja szansa, twoja przyszłość, twoje życie!
- Nie, pani, to nie jest moje życie - powiedział Marcin. - To jest pani życie, a ja nie chcę być częścią niego. Ja chcę mieć swoje życie, swoje marzenia, swoje szczęście. Dlatego żegnam się z panią i z tą firmą. Życzę pani wszystkiego najlepszego.
Marcin wstał z krzesła i zabrał ze sobą plecak. Potem podszedł do okna i spojrzał na miasto. Był piękny, słoneczny dzień. Marcin poczuł, że to jest jego dzień. Uśmiechnął się i rzucił do pani Kowalskiej:
- Aha, i jeszcze jedno. Niech pani nie martwi się o ten grill. Zostawiam go pani w prezencie. Może pani sobie zrobić kiełbaski, jak będzie pani miała ochotę.
Marcin wyszedł z biura, nie zwracając uwagi na zdumione twarze innych pracowników. Zszedł na dół i wyszedł z budynku. Wsiadł do swojego samochodu i odjechał. Nie wiedział, dokąd jedzie, ale wiedział, że jedzie tam, gdzie chciał. Wiedział, że zaczął nowe życie. Życie, które było jego.