Przejdź do komentarzySztaplarka
Tekst 255 z 255 ze zbioru: Mioklonie
Autor
Gatunekpoezja
Formawiersz biały
Data dodania2024-08-21
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń126

wiosna się do nas przykolebała, taka z gatunku 

mało żywych. gdzieniegdzie pojawiają się pierwsze 

kwiatki opadowe, w rowach ma miejsce wesoluchne 

szlamienie, pomiędzy skibami ciekną 

smużki dyfuzyjne rosy. 


jest mi tak przyjemnie, że aż myślę o śmierci. 

uaktywnia się swoista `psychoza muzealna`, jak 

zwykłem nazywać kompletnie absurdalne pilnowanie, 

aby nie zostało po mnie nic wstydliwego, żadne 

znoszone szmaty, zużyte chusteczki za wersalką. 


coś każe mi meblować własną niezaistniałą izbę 

pamięci, palić sprane tiszerty, wywozić na złom 

dziurawe wiadra, garnki z poobijaną emalią. 


nie chodzi o zwyczajne porządnictwo. dziwaczna siła 

każe myśleć o świecie, w którym mnie już nie będzie. 


jakbym czuł na plecach oddech przyszłych pokolenialsów, 

widział ich sardoniczne uśmieszki, gdy będą 

oglądać (choć doskonale wiem, że nie będą!) 

moje stare żelazko (`jak on się nie wstydził mieć w domu 

trzydziestoletniego rupiecia, na dodatek produkcji 

radzieckiej, to nic, że całkiem sprawnego!`). 


więc przyczepiam się wspomnianego żelazka, 

rozkręcam je (zawsze jakimś tam grosik wpadnie, 

gdy sprzeda się aluminiową stopę, 

lepsza złotówka w garści, niż bezrefleksyjne 

wywalenie całego urządzenicha do elektrośmieci). 


mam kilka piór, kolekcjonuję maszyny do pisania, 

sukcesywnie wymieniam graty na nowe, 

na meblościance dumnie puchną pudła 

pełne rękopisów (samochwalczydło!). 


zapełniam sobą gabloty, których nie będzie, bo nie 

ma prawa być. znajduję dziwaczny (bez)sens w tej 

jałowej zabawie. wspinam się na kosmiczną górę, 

zlepiam przeciwskrawki niespajalnej tkanki.  


coś każe mi poukładać sobie wszechrzecz, 

okiełznać ją.  by było równiutko, jak w magazynie. 

aby nie ostał się po mnie obciachowy i poprzepalany 

fajkami kardigan, jak po  Cobainie. 


mają być książki,  najlepiej – w nadmiarze! 

i eleganckie krzesła jak u Iwaszkiewicza! 


wiem, pełno w tym masturbacyjnej wręcz potrzeby 

pompowania ego.  i rozpacz gdzieś się poniewiera 

na dnie, wyziera spod podszewki. bo nie mam 

zamiaru zakładać rodziny. i... komu to zostanie? 

myszom, pająkom? 


im częściej nachodzi mnie gorzka refleksja o jałowości, 

tym większy i bardziej żartobliwy rodzi się 

we mnie opór. a niech... wystrój domu 

kompletnie nie odzwierciedla mojego charakteru! 


kupię sobie akordeon, by na nim nie grać! 

albo `naczynia gędziebne` typu kobzy, drumle, 

gliniane fujarki! na ściany – być może pójdą 

obrazy z Buddą i Thorem! do tego: plakaty 

nielubianych filmów. i akty, oczywiście – męskie. 


niech zostaną tak cudownie wprowadzeni w błąd, 

obducenci moich czterech kątów, fani, których 

nie będzie miała moja pisanina. 


wiosenka, panie. zadzierżysta i z trupią mordką. 

aż chce się usypywać słowa. jak kamyki.

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×