Przejdź do komentarzyWybuch wojny / 2
Autor
Gatunekhistoryczne
Formaproza
Data dodania2025-02-18
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń110

Potem dopiero plułem sobie w brodę, kiedy całą tę trasę, pół na pół: trochę koleją, trochę przygodną ciężarówką, resztę zaś drogi musiałem pokonać per pedes apostolorum. O szybkim powrocie do Mamy ani marzyć! W Kornatowie na stacji stał pierwszy przeze mnie widziany pociąg z uciekinierami- urzędnikami z Grudziądza. Ujrzałem pierwsze trupy i pierwszych rannych z bombardowań Luftwaffe. Przy długim czekaniu na dworcu dołączył do mnie jakiś kapral, który miał jakoby rozkaz wyjazdu do Grudziądza. Przedstawił mi się:


- Nieć, właściciel jatki z ulicy Groblowej. Trzymaj się pan mnie - powiedział - a na pewno dojedziemy.


Stanęliśmy z nim na krzyżówce i czekamy. Nikogo. Nieć stanął na środku szosy. Po dłuższym czasie z kierunku Brodnicy ukazała się duża ciężarówka, jadąca całym gazem. Mój kapral stanął w rozkroku, wyciągnął z kabury waltera i wymierzył w pędzący pojazd.


Zamknąłem oczy. Myślę: przejadą go jak robaka! Stał się cud i ciężarówka zatrzymała się. Obywatel Nieć twardo zażądał:


- Proszę nas dwóch wziąć do Grudziądza. Obaj mamy rozkaz wyjazdu!


Zastraszeni pistoletem handlarze bydła bez dalszej dyskusji otworzyli klapę z tyłu i kazali nam rozgościć się w słomie. Resztę drogi odbyliśmy błyskawicznie.


W domu zastałem tylko Mamę i starszą ode mnie siostrę Romkę z czteroletnim synkiem Franusiem. Po niejakiej chwili zjawił się o rok ode mnie starszy brat Józef.


- Idziemy do wojska! - rzekłem.


Rejonowa Komenda Uzupełnień (RKU) mieściła się podobnie jak teraz przy ulicy Kwiatowej. Zastaliśmy tam tylko wszędzie szeroko otwarte wszystkie drzwi i porozrzucane w każdym pomieszczeniu papiery. Sąsiedzi nam oświadczyli, że ``nie ma prochu ni popiołu`` - już nawiali!


Wyszliśmy z bratem na ulicę. Akurat maszerował oddział granatowej policji.


- Ci też wieją - szepnął Józef.


Zatrzymaliśmy ich.


- Panowie - rzekłem - my z bratem chcemy się dostać do wojska.

- A to chodźcie z nami! - powiedział dowódca.


Dołączyliśmy do funkcjonariuszy i poszliśmy ulicą Warszawską na Wąbrzeźno.

  Spis treści zbioru
Komentarze (4)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Ciekawie opowiedziane
Zadam jednak pytanie - Nazwisko p. Wacława tożsame z Twoim - czy to rodzina?
avatar
Tak. Wacław Pieńkowski to mój śp. Tato. Przez całe dziesięciolecia nic nam - dzieciom nie mówił o swojej z hitlerowcami wojnie. Dopiero na kilka lat przed śmiercią zaczął spisywać swoje wspomnienia,

o których nigdy wcześniej domu nie rozmawialiśmy
avatar
- bardzo to ładnie z Twojej strony, że pielęgnujesz pamięć o Ojcu w tak oryginalny sposób .. Brawo Ty!!!
avatar
To piękny hołd złożony Tacie! Pozdrawiam serdecznie i obiecuję, że będę czytać!
© 2010-2016 by Creative Media
×