Własna metoda bata i marchewki

Przespać dzień krok po kroku

nie martwić się więcej ani karą za grzechy

ani nagrodą za słuszną postawę

błędu na błędzie

błędem poganianym

zakreślonym krzyżykiem

Przespać taką ciemność

która pomiędzy palcami prawej dłoni aż dusi lewą

czasami z pętli palców wychyla się sidło

Przespać handlarzy żywym towarem

wypalających na szyi runiczne znaki

znamiona napiętnowane dobijaniem targu o okrzyk

kto da więcej za wrzask przerażenia

z jeszcze długo ulatujących

bardzo piekących od kłamstwa marchewek

Przespać nad kuflem piwa dzień kolejny

tak trudny do uzupełnienia

pięcioletnim planem podwyższania pensji

gdzie milczenie o tym tak kurewsko boli

niczym rozstrzygający zawał

Wreszcie przespać przechodzenie po ciemku po kątach historii

posianej niczym ziarno prosto w okręg sideł

Tak naprawdę nikt nie wrasta w aż tak cierpliwą ziemię

do znudzenia zasłuchany w beznadziejnie ogłoszoną

kolejną wielką prawdę

bezgłowych obozów politycznych

Przespać pozapominane nazwy partii

coraz grubiej podkreślać to

co łatwo otwiera się na oścież i pozostawia brudne ślady

po wyborczej kiełbasie

po biczowaniu między zapomnianymi uliczkami

a zaśniedziałą

drobną różnicą

czy bat

którym nasz chłoszczą

ostry czy też nie

i na ile starczy mu supłów