Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2013-06-24 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 3011 |
Kłębek oddechu przeniknął do zimnego powietrza, tworząc podmuch pary. Było zimno, choć to zaledwie początek jesieni. Mocny wiatr wiał z północy, przez co niebo było szare, a słońce wychodziło rzadko, prawie wcale.
Postać w ciemnym, długim płaszczu kucała na dachu kościoła. Nie robiła tego dla rozrywki czy też dla zaspokojenia swoich dziwnych pobudek, nie była świrem. Kucała już od godziny, może trochę więcej, a przez ten czas nie ruszyła się nawet o minimetr. Wyglądała jak posąg, posąg z pięknymi palącymi się zielenią oczach. Czekała na kogoś, ale z dalszym upływem kolejnych minut wiadomo było, że ją wystawiono. Przez bladą twarz przeszedł grymas niezadowolenia. Straciła tak wiele czasu właściwie na próżno, bo nikt się nie zjawił.
Rozejrzała się po okolicy. Ludzie niczym mrówki przeplatali się ze sobą, gnąc do domów lub pracy. W oddali, może kilka kilometrów stąd usłyszała grzmot. Silny grzmot, który zapowiadał jedną z większych ulew w okresie jesiennym. Nie miała już, na co czekać. Zeskoczyła zgrabnie z dachu, a czarny płaszcz uderzył o jej łydki. Westchnęła i idąc prosto w stronę parku miejskiego, wyciągnęła z kieszeni płaszcza telefon komórkowy. Czarny, wysuwany Sony Ericsson, którego kupiła po przecenie. Wykręciła numer, powoli bez żadnego pośpiechu. Była spokojna, a równocześnie nieco spięta. Już od kilku minut marszu czuła na sobie czyjś wzrok. Była obserwowana, wiedziała to, ale kto i po co ją obserwował?
Odrzuciła te pytania na drugi plan, po czym przystawiła telefon do ucha. Dwa sygnały, policzyła w myślach, a wtedy po drugiej stronie odezwał się głos:
-Co z informatorem?
-Nie przyszedł. Chyba się wycofał. Znaleźć go?
Na chwilę zapadła cisza, a po chwili po drugiej stronie telefonu usłyszała ciche westchnięcie.
-Tak. Znajdź i zabij… albo nie, nie zabijaj go. Przyprowadź go do mnie. Mam z nim do pogadania.
-Wyślij mi raport gdzie ostatnio bywał i co robił przed naszym spotkaniem. Informacje o rodzinie, znajomych. Wszystko może się przydać.Postaram się go znaleźć w ciągu dwóch dni.
Rozłączyła się. Schowała komórkę z powrotem do kieszeni. Zatrzymała się raptownie. Spojrzała na budkę z fast foodem. Nagle poczuła się okropnie głodna i stwierdziła, że czekając na informację wrzuci coś na ząb.
Weszła pod mały daszek w czerwonobiałe paski. Do jej nozdrzy dotarł przyjemny zapach mięsa i sosów. Usiadła wygodnie przy ladzie, na wysokim skórzanym krześle, który przy najmniejszym ruchu skrzypiał głośno. Zignorowała ten dźwięk i zamówiła hot doga.
Gruby facet w przepoconym fartuchu przyglądał się uważnie nieznajomej. Jego twarz błyszczała od potu, a pyzate policzki pokryte były czerwienią, która odzwierciedlała zmęczenie mężczyzny.
-Nigdy tu, panienki nie widziałem.-odezwał się, wkładając do podłużnej bułki parówkę.
-Nie bywam za często w tych okolicach. Jestem tutaj by pozałatwiać kilka spraw. Nic osobistego.
-Ach, tak… Wie, panienka jak to jest. Prowadząc taką budę jak ta, widzę i obserwuję ludzi. Szybko i łatwo zapamiętuje twarze. Kiedyś chciałem zostać policjantem, chodzić z spluwą i takie tam rzeczy, ale jestem za gruby. Gdzie to, taki grubas na stróża prawa?- zaśmiał się.
Spojrzała jeszcze raz na odpychający fartuch mężczyzny, a po chwili na hot doga, którego kończył robić.
-Tu nie chodzi o to czy jest pan gruby czy nie. Jeśli nie ma się poczucia obowiązku i impulsu by poświecić swoje życie na rzecz innych, to nie można zostać policjantem. W pana przypadku jest tak, że to, co pan widzi… może być złudne. Złudny spokój, rodzina. Czyste złudzenie, a potem, kiedy siedzisz w tym wyjątkowo głęboko pytasz, dlaczego, kurwa, jeszcze żyję.-wzięła do ręki hot doga i podniosła się z miejsca.- Świat jest bardziej popieprzony niż się wydaje.
Zapłaciła za usługę i odeszła, pałaszując przysmak. Hot dog był dobry, więc nie jeden raz tutaj zawita. Szybko przyzwyczajała się do dobrych rzeczy. Przełknęła kęs jedzenia i zerknęła kątem oka w bok. Nadal czuła, że jest obserwowana, a to uczucie powoli ją denerwowało.
Poczuła lekkie wibracje z boku. Telefon. Dokończyła hot doga i przecierając wargi wierzchem dłoni, wyciągnęła komórkę. Sms. Odczytała wiadomość, po czym z grymasem na pozór lenia, westchnęła. Przymknęła powieki. Usłyszała świst. Zrobiła krok w tył i otworzyła oczy, wyciągając dłoń przed siebie. Zacisnęła palce na nożu sprężynowym- cisnęła nim o chodnik i ruszyła biegiem w stronę uliczki, która mieściła się między biblioteką a supermarketem. Była pewna, że właśnie stamtąd posłano nóż w jej stronę.
Zmarszczyła brwi. Wbiegła do uliczki, rozglądając się. Ściany były podrapane i pomazane sprejem. Poza tym śmierdziało tutaj moczem i papierosami. Po kątach walały się worki ze śmieciami, które zwiedzały duże, brązowe szczury. Pisk gryzoni jak i dźwięk małych ząbków wbijających się w odpadki, słyszała bardzo wyraźnie. Na chwilę znieruchomiała. Sięgnęła do kabury, która przylegała do jej boku po broń. Rewolwer magnum 500. Był całkiem ładny i idealnie pasował do jej ręki. Ruszyła przed siebie. Zmrużyła oczy by lepiej dostrzec jakiś detal w półmroku uliczki.
Nabrała powoli powietrza do płuc, a wtedy poczuła zimny metal przy skroni. Rozdziawiła nieco wargi, zaciskając palce na rewolwerze.
-Owieczka się zgubiła. Nie powinnaś chodzić tutaj bez swojego kochasia. Dean jest chyba zbyt zajęty gonieniem za wilkołakami by zwrócić na ciebie uwagę. Tak mi przykro, kochanie… Może zaoszczędzić ci tego cierpienia i cię zabić?
Lufa pistoletu mocniej docisnęła się do jej skroni.
-Cokolwiek wiesz o Deanie musi być to nieprawda. Nie goni wilkołaków. Ma ambitniejsze plany, jeśli o to ci chodzi. Twój szef musi na kogoś zrzucić winę, a Dean jest dobrym kandydatem.
-A, co ty, kurwa, możesz wiedzieć? Salvador wybił naszych, zabił ich, uprzednio torturując… Chcesz mi powiedzieć, że jest niewinny?
Poczuła zapach psa. Parsknęła cicho, powstrzymując odruch wymiotny. Oddech mężczyzny był obrzydliwy. Schwyciła nieznajomego za nadgarstek i przerzuciła go przez siebie, a płaszcz, który nosił przeczesał jej włosy. Mężczyzna upadł z hukiem na podłoże i skrzywił się nieznacznie. Złapał za pistolet, pociągnął za spust. Kula przeleciała tuż przy jej policzku.
-Głupia suka !-wrzasnął. Był czarnoskórym mężczyzną. Miał czarne, krótko przystrzyżone włosy i duże złote oczy. Była pewna, że to wilkołak. Kły, które obnażył, kiedy się nad nim nachyliła, wiele mówiły.
-Nigdy nie lubiłam waszej rasy. Cuchniecie psem.- przystawiła lufę rewolweru do czoła mężczyzny.- Do zobaczenia w piekle. – dodała. Kulka zatopiła się w czaszce czarnoskórego, a krew jak i mózg wypłynęły na zewnątrz, oblepiając podłoże i ściany.
Spojrzała na swoją dłoń. Ona także pokryta była krwią i resztą mózgu wilkołaka. Skrzywiła się nieznacznie i wytarła się o sprany podkoszulek mężczyzny. Splunęła jeszcze na jego twarz i chowając rewolwer do kabury, wyszła z uliczki.
Sięgnęła po telefon. Przeczytała wiadomość bardziej dokładnie niż poprzednio. Pokiwała głową. Miała zamiar pójść do klubu Horo gdzie ostatnio informator przebywał i zabawiał się. Schowała komórkę na powrót i ruszyła w stronę parkingu. Zostawiła tam swojego mercedesa w124, którego kochała nad życie.
Jej wóz stał pod dębem, otoczony inny samochodami. Wyglądał zupełnie przeciętnie, jednak gdyby ktoś pofatygował się by sprawdzić bagażnik bardzo by się zdziwił. Była tam broń różnego rodzaju. Od rewolweru do karabinu. Wszystko mogło się przydać podczas poszukiwań, a przecież nie jest bezpieczna wałęsając się po tych ulicach. Neutralne Terytorium było czymś w rodzaju ugody, która opierała się by nie rozlewać krwi. Wampiry nie miały zabijać wilkołaków i odwrotnie, ale kiedy zabrakło tego kogoś, kto pilnowałby porządku Neutralnego Terytorium, wilkołaki i wampiry nawet tutaj prowadziły otwarty bój.
Wsiadła do mercedesa, zatrzasnęła drzwiczki i odpaliła silnik. Na siedzeniu obok dostrzegła paczkę gumy owocowej, sięgnęła po jeden listek. Żując i włączając się do ruchu, co jakiś czas patrzyła na wyświetlacz telefonu.
Klub Horo był jednym z domów publicznych w tej okolicy. Już na samo wejście zobaczyła kilka kobiet, które nagie roznosiły drinki, poruszając się przy tym zgrabnie. Przewróciła oczami. Że tez musiała trafić w takie miejsce jak to. Przemknęła między stolikami i zatrzymała się przy ladzie. Tleniona blondynka z dużą ilością makijażu na twarzy nalewała piwo do jednego z trzech przygotowanych kufli. Uśmiechała się miło do mężczyzn, którzy siedzieli i wodzili wzrokiem po jej wyeksponowanym biuście.
-Przepraszam…- zaczęła, a wtedy blondynka zwróciła się w jej stronę.-Widziałaś może tego mężczyznę.- wzięła telefon, poszukała zdjęcia, a wyświetlacz podsunęła pod twarz dziewczyny.
Kelnerka przez chwilę mocno się zastanawiała aż wreszcie zaśmiała się cicho.
-To David. Często tu przychodził i zabawiał się z dziewczynami. Płacił dużo, był miły, więc szybko zapadł w pamięć.- oznajmiła, lecz po chwili na jej czole pojawiła się głęboka bruzda.- Dlaczego o to pytasz? Coś się mu stało?
-Zaginął.- wyśniła szybko.- Razem z innymi szukamy go po okolicy. Bardzo się o niego martwimy, więc gdybyś coś wiedziała to dzwoń.- zanurkowała dłonią do kieszeni spodni i wyciągnęła wizytówkę, którą podała kelnerce.
-Esther Krutch?- przeczytała. Uśmiechnęła się.- W porządku, na pewno zdzwonię…
-Gdybyś nie miała nic przeciwko, rozejrzę się po klubie. Chciałabym jeszcze porozmawiać z dziewczynami, z którymi łączyły go bliskie relacje. Oczywiście, jeśli to nie problem…
-Sorry. Musisz poprosić o to szefa. Ja tu tylko pracuję i nie podejmuję takich decyzji. Właściciel jest surowy, więc porozmawiaj z nim o tym i zapytaj czy możesz popytać o Davida dziewczyn. Niektóre są zajęte lub ich nie ma. Nie chcę mieć kłopotów.
Esther pokiwała głową. Oparła dłonie o powierzchnię baru.
-Gdzie twój szef?- zapytała.
-Na zapleczu. Widzisz to przejście? Są tam drzwi z numerem 1, w środku znajdziesz szefa.
-Dzięki.- odwróciła się, chowając telefon. Rozejrzała się po klubie. Muzyka była dobijająca, połączenie popu i techno z dziwnym kobiecym głosem. Rozmasowała skronie i ruszyła do korytarza. Minęła kilka stolików, przy których mężczyźni patrzyli na młodą dziewczynę tańczącą na rurze. Prychnęła. Uważała takich mężczyzn, za bezmózgie stworzenia. Przyśpieszyła kroku i stanęła przed drzwiami z numerem 1. Wparowała do środka.
Młody mężczyzna o mocnych rysach twarzy siedział wygodnie na kanapie, przy czym naga kobieta klękała i robiła mu dobrze. Esther powstrzymała wymioty. Odchrząknęła, a wtedy piwne oczy właściciela klubu spoczęły na jej sylwetce.
Uniósł brew i wlepił palce we włosy klękającej kobiety, dociskając jej głowę do siebie, dochodząc. Odetchnął. Wstał i zapiął rozporek.
-Kim jesteś?- zapytał, podchodząc do biurka. Złapał paczkę papierosów, wyciągnął jednego, po czym podsunął opakowanie pod nos Esther.
-Esther. Szukam kogoś, kto często tu bywał…- wzięła fajkę i zerknęła kątem oka na dziewczynę, z którą przed chwilą zabawiał się mężczyzna. Brunetka położyła się na kanapie niemal jak kotka i uśmiechała się zadziornie.
-Szukasz kogoś?- mruknął. Przeczesał blond włosy palcami i otworzył szafkę biurka by poszukać zapalniczki. Znalazł ją, a potem podał ogień Esther.- Usiądź. Porozmawiajmy.
-Postoję…- usadowiła fajkę w kąciku ust i pokazała właścicielowi zdjęcie informatora.
-Znam go. Często tu bywał. Cholernie często. Straszny był z niego sukinkot, ale płacił należycie. Dlaczego go szukasz? Co, myślałaś, że gdzieś indziej spędza wolny czas?- roześmiał się, zaciągając papierosem. Szary dym wydostał się z jego ust, tworząc długi strumień.
-Nie obchodzi mnie, co robił w wolnym czasie. Mam go znaleźć, to wszystko.- odparła.- Chcę się rozejrzeć po klubie, popytać dziewczyn, z którymi się pieprzył, co mówił, jak się zachowywał. Im więcej się o nim dowiem, tym lepiej.
Blondyn westchnął ciężko.
-Robię to tylko, dlatego, że niezła z ciebie dupa. Rozejrzyj się po klubie, ale nie wiem czy dziewczyny będą chciały z tobą gadać. Niektóre to straszne suki, ale dobrze radzą sobie w tym zawodzie.
-Spokojnie.- odparła. Spaliła papierosa, a niedopałek położyła na blacie biurka. Uśmiechnęła się pod nosem. Nachyliła się nad mężczyzną.- Masz psa?
-Psa? Nie, nie ma…
Esther zza płaszcza, wyciągnęła rewolwer. Strzeliła prosto w ciemną kotarę, której nie było widać gdyż miała taki sam kolor, co ściany w pokoju. Nie zauważyłaby tego gdyby nie nikły ruch, który wprawił tkaninę w drgania. Huk ciała był niemal ogłuszający, a posadzka pokryła się szkarłatną cieczą.
Naga kobieta wrzasnęła i już zerwała się do biegu by uciec z gabinetu, kiedy upadła bezwładnie na dywan, tonąc we krwi. Esther z kamienną miną wpatrywała się w ciało prostytutki, a potem spojrzała na właściciela klubu, który rozwarł szerzej oczy z przerażenia.
-Co tam robi jeden z wilkołaków? Gdzie David? Wiesz o wiele więcej niż mi się wydawało na początku. Gdyby nie mały móżdżek tego psa, może spokojnie bym stąd wyszła.- odezwała się, celując lufą w czoło blondyna.- Masz pięć minut za nim kula trafi w twoją czaszkę.
-Nie zabijaj mnie…- wyjąkał, przełykając z trudem ślinę.- David, kręcił tutaj swoje interesy. Mówił tylko, że to strasznie niestabilna fucha, że może stracić łeb.
-Miał rację. Zaraz ty możesz stracić łeb jak nie powiesz mi, gdzie ukrywała się David. Nie chcę go zabijać…
-Nie mówił nic takiego, nic nie wiem na ten temat. Był tu dwa dni wcześniej, został na noc. Wiesz, co robił, chciał sobie użyć.
Esther zmrużyła oczy. Niezależnie od tego czy mężczyzna mówił prawdę czy nie na razie tyle informacji powinno starczyć. Pociągnęła za spust rewolweru, a kula otarła się o ucho blondyna.
-Jeśli tutaj się zjawi, przekaż mu, że go szukam.- powiedziała.- Zrozumiałeś?
-T… Tak…- pisnął, drżąc ze strachu.
Schowała broń do kabury i minęła martwą kobietę, po czym opuściła gabinet z lekkim uśmieszkiem.