Tekst 255 z 255 ze zbioru: A kiedy mi życie dopiecze
Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz / poemat |
Data dodania | 2015-03-07 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2796 |
PAPIRUSY
chciałem dłutem wykoślawić nowoczesność
sypnąć w tryby rubinami zmienić światy
inicjały powypalać czas nawrócić
przepoczwarzyć nieczytelne cyferblaty
ufne chęci rozpłynęły się w natłoku
szklany przypływ je przesłonił plusk zagłuszył
pochłonęła tajemnice mleczna piana
pochłonęła najcenniejsze papirusy
może z czasem niecodzienność wrak uniesie
porozpina w pejzaż umysł rozproszony
konstelacje się zadziwią misternością
będą czytać moi w niebie i galiony
oceny: bezbłędne / znakomite
Czasem tak fajnie jest wziąć wiersz, i odpłynąć. A nie patrzeć w pulpit, czy telewizor.
Czyżbym stawał się jak ci wszyscy wybieleni poeci?
A przecież miałem pisać dla Maliniaka. Dzięki za tąpnięcie b_d_c.
Oto sens tekstu:
Moje, klasyczne, przegadane, infantylne teksty = naiwne dłuto klasyki.
Natłok i przypływ = współczesna poezja, która zalewa portale i wygrywa konkursy.
Wierzę w cuda i że moje dźwiękowo-filmowe wierszowanie dotrze do Maliniaka. Jeśli nie, wystarczą mi najbliższe osoby, te na ziemi i w raju, a także przypadkowi czytelnicy.