Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2011-11-20 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2480 |
Brrrrr…brinata! Wszystko okryte siwizną przymrozku. Rzecz jasna tutaj, na otwartych polach nie w miasteczkach, na wzgórzach, miedzy murami. Wysokie grzywy trzcin i dywanowe sploty trawy i jeżyn nad fosami – wszystko oprószone białym szronem.
Wąski pasek „ziemi niczyjej” nad długą fosą odprowadzającą wodę ze zmeliorowanych niegdyś pól pod miasteczkiem, iskrzy się białymi wzorami . To tu jeżyły kły komary wespół z malarią nękając biedaków, których nie stać było na życie w mieście. Tymczasem jest wczesny poranek, jak na Toskanię mroźny bo -2.Na równinie tylko jakaś zagubiona „panda „ myśliwego przesuwa się miedzy mgłami po polnych drogach. Zima jakby nieśmiało zaczyna zaglądać do Toskanii. W przerwie miedzy trzcinami , których nikt nie kosi bo wchodzą w skład dumnie opisanej „Riserva faunistica”, wlewają się od wschodu strugi słońca, dopieszczają i wyciągają detale każdej trawki. Ostatnie wysrebrzenie oszronionych pól i… klapnie wszystko na ziemię. To przecież nie jest jeszcze prawdziwa zima. Do dziewiątej będzie tu jesienno - wiosennie, bez śladu zimy. Ale póki co…
Brrr … brinata! Parskają Toskańczycy i zmykają pospiesznie do swoich barów. Nic w tym dziwnego, w końcu w tym kraju cappuccino to śniadanie robotnika śpieszącego do pracy a nie kawiarniany luksus. Bary to osobny temat, podobnie jak , żelazne reguły żywieniowe. Moja całkowicie polska małżonka biorąc w pracy po obiedzie rogalika i cappuccino budzi szczere zdumienie – śniadanie po obiedzie?! Tymczasem pod butami chrzęści zapowiedź zimy. To tutaj Dino opowiadał mi jak łowi trzciną żaby i że bocian „niedobre ma mięso” a podobne do czapli białe brodzące ptaszyska to „solo tubo” i nawet na rosół się nie nadają. Wszystkożerny Toskańczyk z pogranicza, kalabryjczyk z urodzenia, jest już na emeryturze, zawadiacko podkręca wąsa, poprawia czapkę moro wylicza swoje miłosne zdobycze. Może nie teraz bo akurat jest po operacji, ale jak się podniesie… kto wie?
Siwizna pól zaczyna przygaszać, mgła nie zamyka już nieba, wzgórze miasteczka strzela w niebo kamienna wieżą. Mroźny poranek zaczyna przepuszczać odgłosy… pociągi…klaksony…kogut z gospodarstwa Erosa… Mgła przepływa w dolinę Valdichiany. Rozpoczyna się dzień. Zupełnie nie zimowy.
oceny: do przyjęcia / bardzo dobre
oceny: bardzo dobre / znakomite
Natomiast anniewilkes vel anetko, proszę mnie nie straszyć mnie ujawnieniem jakichś tajemniczych powiązań. A pisać będę tak, jak to odbieram i na pewno nikogo nie będe obrażał oraz zastraszał, gdyż są to działania zupełnie mi obce.
oceny: bezbłędne / znakomite
W tej prozie cała proza toskańskiego życia
W Polsce tymczasem mamy już 900 zachorowań /zdiagnozowanych/ na dobę, co przy średniej bliskich kontaktów zarażonego z ośmioma zdrowymi jutro da nam liczbę 7.200 zarażonych x 8 kolejnego dnia itd., itd.
O, sole mio!