Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2018-08-29 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1307 |
- Co teraz pan robi, jak pan funkcjonuje? - Padło ostatnie pytanie sędziego.
- Układam sobie nowe życie.
Twarz sędziego nie zdradzała emocji, ani sympatyzowania z którąkolwiek ze stron. Powódka nawet nie próbowała rozgryźć, co jako człowiek, czuje w duchu sędzia. Po co? Wolała się nie zagłębiać w niczyje emocjonalne stany, aby nie `podkręcać` wlasnych.
Była przygotowana na każdy ewentualny werdykt; wyeliminowała przeżywanie, strach, piekące poczucie krzywdy i cholerny gniew. Nie była przygotowana na jedno – na zakończenie procesu podczas tej właśnie rozprawy. Wszystko wskazywało na to, że trzeba będzie przedłożyć kolejne dokumenty, wnioski formalne, rozszerzyć listę świadków... Ale sędzia powiedział:
- Dzisiaj kończymy. Nie ma potrzeby kontynuowania.
Musiała wstać i wygłosić podsumowanie. Słowa popłynęły... Drżały dłonie...
Na czytanie wyroku trzeba było czekać do popołudnia, bo sędzia zgodził się na zapoznanie z ważnymi dokumentami, obnażającymi kłamstwa pozwanego, które wcześniej nie były przedłożone. Poszła do domu. Nie musiała być obecna na czytaniu. Mecenas obiecał zadzwonić i przekazać brzmienie orzeczenia.
Po kilku godzinach usłyszała w słuchawce pytanie:
- Czy pani siedzi? Nie? Więc proszę usiąść. Wyłączna wina pozwanego!
Nie było słońca, ani deszczu. Ot, przeciętna listopadowa aura. Zwykły dzień, w którym szczątki plastikowego kieliszka już nareszcie ani ziębiły, ani grzały.
Nie ingeruje w odczytania. Powinnam była 1, 2, 3 cz. jako całość dać, ale ... nieważne :)