Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2019-03-28 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1782 |
Nie łudźmy się: większość pisarzy odwala robotę na czarno. Począwszy od publikowania tekstów za Bóg zapłać, a skończywszy na wydawaniu książek własnym przemysłem. Przy czym warto pamiętać, że teksty bezpłatne mają zazwyczaj wartość ceny. To znaczy od utworów pisanych za darmo nie można zbyt wiele wymagać.
Są jednak pasjonaci dbający o wysoki poziom swoich tekstów i za nic w świecie nie opublikują byle czego. Potrafią zainspirować autora, wymóc na nim, by zamówiony utwór miał ręce i nogi i nie był gniotem.
Lecz to rasa niedzisiejsza, ginąca w natłoku tandeciarzy, zasilająca odchodzące kadry miłośników rzetelności. Tym bardziej należałoby ją hołubić, doceniać, że jest, że jej się chce, że choć jest ich co prawda coraz mniej, to przecież, na przekór kłodom rzucanym im pod nogi - są.
*
Animator, człowiek utrzymujący własnym kosztem własne pismo, zamieszczający w nim artykuły trzymające poziom, to wygłup natury, podejrzany osobnik. W małostkowych umysłach powstaje natychmiast pytanie: a co on/ona z tego ma?
No właśnie. Można to pytanie rozwinąć: a co miał Zenon Miriam Przesmycki z przybliżenia sylwetki Norwida? Idąc za ciosem, zapytać też trzeba o korzyści Tadeusza Żeleńskiego - Boy ’a z odkopania z niepamięci Jakuba Wojciechowskiego, robotnika – literata? A jakie czerpał korzyści ze swojego wydawnictwa? Z bycia społecznikiem?
Lub co miał Choromański pomagając kelnerowi Tadeuszowi Kurtyce stać się pisarzem Henrykiem Worcellem? Albo Zofia Nałkowska umożliwiająca literackie zaistnienie Bruno Schultzowi?
Mikro mózgi współczesnych zawistników i węszycieli nie są zdolne pojąć działań podyktowanych bezinteresownością; altruizm przekracza ich potencjały rozumowania.
Coś tak bzdurnego, jak miłość do szukania, odkrywania i pomagania talentom (w obojętnie jakiej dziedzinie artystycznej twórczości), jest dzisiaj niebezpiecznym procederem, bo człowiek obdarzony Bożą iskrą stanowi dla nich zagrożenie. Konkurencję do ewentualnych zysków.
*
Recenzentów z prawdziwego zdarzenia jest coraz mniej, nie dziwię się więc, że nikt z nich nie chce czytać ogromu nadsyłanych zakalców po to, by wyłowić spośród nich jedną perełkę, bo to zdzieranie oczu i robota głupiego. Lecz jest wyjście: nie trzeba czytać całego tekstu, by zorientować się, czy napisał go grafoman, czy artysta.
Martwi mnie, że potencjalni wydawcy nawet nie zadają sobie trudu, by skubnąć okiem choć kawałek nadesłanego tekstu. Wystarczy parę stron: jeśli jest napisany językiem odzwierciedlającym treść i potrafi mnie zaciekawić od początku, czytam go w całości. Lecz jeśli jest sklecony z bełkotu i musiałbym przeczytać sto stron, by natknąć się na jedną anemiczną myśl, daję sobie spokój.
*
Długi czas byłem zdania, że pisarze stanowią grupę ludzi połączonych wspólnym celem, a tym celem jest wzajemna pomoc. Że łączy ich coś w rodzaju porozumienia i życzliwości dusz. Ale stwierdziłem: takie myślenie nazywa się naiwność. Niestety, bardzo często zdarza się (np. między literatami), że tak zwani arystokraci ducha są małostkowymi kmiotami o naturze zawistników.
Bezinteresowny był Boy, lecz to rzadkość. A w obecnych czasach – wada. Jednak wolę być naiwny niż egoistyczny dureń.
Tu proroctwo: przyszłe pokolenia zastąpią wkrótce dzisiejszą resztkę sumiennych i nadejdzie czas, gdy bezguście i niska jakość staną się normą.
Pamiętający takie dziwne słowa jak zawodowa uczciwość dziennikarska, szacunek dla czytelniczej inteligencji, odpowiedzialność za publikowane słowa - wymrą, a na ich miejscu znajdą się ludzie, którzy nie będą wiedzieli, kto zacz ów Dylan Thomas lub czym się je Cummingsa, co to kulturowa ciągłość, na czym polega kontynuacja dorobku, czym różni się ona od wiecznego rozpoczynania dawno przebytej drogi.
Przyjdą barbarusy, nonszalanckie kreatury pełne bełkotliwej swady, obdarzone naskórkową wiedzą o latach, gdy jeszcze nie istniała obecna łatwizna wypowiedzi, a pojawią się ze swoimi objawieniami udającymi recepty na literaturę. I znajdą czytelników, i zostaną ich autorytetami.
Z jakiego powodu? Bo nadeszły czasy, gdy tak autorom jak wydawcom nie chce się czytać niczego, co nie daje zysku. Wydawnictwa nie są nawet zainteresowane bezpłatnym czytaniem nadsyłanych materiałów, a jeżeli już decydują się na druk, to jedynie na teksty rekomendowane przez pantoflarską pocztę; jak najmniejszym własnym kosztem i bez ryzyka.
Ryzykuje jedynie autor, bo rzuca się na niepewny interes i tylko on ponosi koszty.
oceny: bezbłędne / znakomite
Jakiś czas temu dostałam moją powieść od redaktorki z powrotem z komentarzem, że jest ona (czyli powieść) jak "mickiewiczowski baranek i trudno będzie ją sprzedać". Z drugiej strony widziałam po uwagach w tekście, że osoba ta już jakby się wzięła za redakcję, czyli pierwszą fazę przygotowującą do wydania.
Szkoda, że na tym się skończyło. I leży tak ten mickiewiczowski baranek przede mną i nawet się na święta wielkanocne nie przyda, bo nie z mięsa, a ze słowa. Słowami nie można się najeść, nie oszuka się żołądka.
oceny: bardzo dobre / przeciętne
https://pl.wikisource.org/wiki/Chudy_literat_(Naruszewicz,_1882)
Zresztą ten sam temat poruszono już na Forum PubliXo; w tej chwili nie mam czasu, aby to odkopywać, o ile w ogóle Admin wątku nie skasował?
oceny: bezbłędne / znakomite
Sorry, taki mamy klimat :(
oceny: bardzo dobre / znakomite
A ponadto obecne wydawnictwa nie przywiązują wagi do jakości przygotowania pozycji do druku. Na ogól nie ma w nich korekty, a jeśli jest, to mało kompetentna. Podawałem już raz ten przykład, ale go powtórzę. Otóż w 2014 roku we Wrocławskiej Drukarni Naukowej PAN wyprodukowano pewien almanach literacki. Co prawda na stronie metrykalnej nie ma korekty, ale jest redakcja merytoryczna oraz redakcja językowa.
Zrobiłem pobieżną korektę tej publikacji na własny użytek. Stwierdziłem na 322 stronach:
48 błędów ortograficznych;
429 błędów interpunkcyjnych
4 błędy polegające na użyciu słów w niewłaściwym znaczeniu
3 błędy fleksyjne
kilkanaście innych błędów, w tym technicznych.
Piszę o tym, by potencjalnych autorów uczulić na ten problem.
A skoro o poprawności językowej, to w tym tekście pojawił się błąd ortograficzny "mikro mózgi". Powinno być "mikromózgi" (mikroorganizmy, mikroelementy itp.). Ponadto brakuje przecinka przed: pomagając. Zbędny przecinek przed: jak miłość.
Niedawno słyszałam, że jakieś grono uczonych uważa, że inteligencja ludzi zmalała. Porównują między innymi wynalazki, jakich dokonujemy.
Koło wynaleziono już tak dawno... a ciągle się kręci. :)
to wielka naiwność wierzyć w życzliwość, skoro naszą cechą narodową jest zawiść, o czym zaświadcza wiersz Ludwika Jerzego Kerna:
Nowy Kossak
Hoże dziewczę płacze,
Konik nóżką grzebie,
Polacy od wieków
Twardzi są dla siebie.
Francuz Francuzowi
funduje ślimaka,
A Polak najchętniej
Podgryza Polaka.
Hiszpanowi Hiszpan
Gra na tamburynie,
A Polak podkłada
Polakowi świnię.
Włoch tak kocha Włocha
Jak pawica pawia.
A Polak Polaka
Do wiatru wystawia.
Anglik Anglikowi
Robi przyjemności,
Polak Polakowi
Przykrości zazdrości.
Konik nóżką grzebie,
Płacze dziewczę hoże,
Polak dla Polaka
Z pyskiem albo z nożem.
Rzadko Polakowi
Polak dobrze zrobi,
To już takie nasze
Narodowe hobby.
A tak by się chciało
Wstawić do czytanki
Że Polak i Polak
To są dwa bratanki.