Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-09-04 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1130 |
Grubo ponad 90% sierotek trafiało do domu dziecka dopiero w wieku szkolnym, kiedy to państwowa e d u k a c j a z siłą wodospadu włączała się w proces wychowania młodego człowieka. Co to oznaczało dla moich chłopców? dla nas, pracujących z tymi dzieciakami przez często długie lata aż do ich dorosłości? dla kolejnych szkół? dla wojska, które w tamtych latach było obowiązkowe dla każdego mężczyzny?
Strome ostre codzienne schody tylko pod górkę.
Dlaczego?
Bo od strony wychowawczej te nasze dzieciaki - ta skorupka za młodu - już były ukształtowane, miały utrwalone określone przez /dysfunkcyjny/ dom nawyki /i nałogi!!/, były JUŻ GOTOWĄ, sformowaną w przetrącony kształt popapraną gliną, która zdążyła na porywistym wietrze w mrozy i w spiekotę zaschnąć na obrazę Boga, który jest.
Tylko nieliczni nieliczni spośród nich znajdowali w sobie taki potencjał, żeby definitywnie zamknąć swoje relacje z własną toksyczną rodziną i niszczącym środowiskiem pochodzenia.
..................................................................................................................................................................
Po raz drugi z moim wopistą spotkałam się zrządzeniem Opatrzności dopiero po 3 latach, kiedy dostałam mieszkanie w Domu Nauczyciela w nadodrzańskim Ż. i zamieszkaliśmy z moim synkiem na tej samej ulicy co on,
i gdzie odtąd - uwaga! - nieledwie codziennie widywaliśmy go wraz z jego braćmi i/lub starymi rodzicami tak pijanymi, że czarna rozpacz brała; tyle lat heroicznej walki domu dziecka, kolejnych szkół i armii - w błoto!
W tekście wyczuwam wyraźnie obraz człowieka ówczesnego - jak ktoś mądrze nazwał homo - sovietikus .
Ciekawa jest też sprawa dzieci z domu dziecka z czasów Rosji porewolucyjnej - kilkanaście lub kilkadziesiąt milionów sierot które potem budowały państwo.
oceny: bezbłędne / znakomite