Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2021-07-16 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 631 |
Czuje, że zrobi lepiej, gdy sama wybierze się do miasta po te sprawunki. Z Angusem, który będzie jej tylko przeszkadzał, w ich przymierzaniu, straci przecież zbyt dużo czasu i nie będzie mogła skupić się na wyborze odpowiednich stroików. Dlatego, pod pozorem konieczności spaceru ze szczeniaczkami, wyszła na te swoje poszukiwania. I już po kilku godzinach, niosła do domu w kilku torbach sporą ilość najatrakcyjniejszych ciuszków i prawie tyle samo jedno i dwuczęściowych kostiumów kąpielowych. Z zadowoleniem myślała o tym, że dobrze je wszystkie wybrała i powinna w nich podobać się swojemu chłopakowi.
Trochę tylko było jej tylko żal, że tym razem nie będzie mogła zorganizować dla niego pokazu mody. Nie chce przecież, żeby ze swojego drugiego dzieciństwa przeszli tak nagle w pełną dorosłość.
A jego reakcja może być przecież nieprzewidywalna.
- Źle to ujęłam. – Pomyślała, rumieniąc się nieco. – Reakcję Angusa mogę przewidzieć na sto procent i właśnie dlatego zobaczy mnie dopiero wieczorem, gdy będzie już bardzo zmęczony i senny. Kocham go, lecz chcę mieć jeszcze trochę spokoju. Nie na wszystko jestem jeszcze gotowa. Chyba to zrozumie. Mnie też jest bardzo trudno pogodzić się z tym czekaniem, ale wiem, że muszę się jakoś ogarnąć, bym Angusowi, który przecież nie wszystkiego jeszcze próbował, te próby nagle umożliwić. Jeśli rzeczywiście mnie kocha, będzie musiał
poczekać, aż będę na to gotowa. A, jak znam siebie, to jego oczekiwanie nie potrwa zbyt długo.
- I nic mi nie powiedziałaś, że masz takie fajne ciuszki.
- To teraz je widzisz. I co, podoba ci się ten mój stroik?
- Czy ty w nim?
- A jest to jakaś różnica?
- A chcesz to zobaczyć?
Gdy spojrzała w dół, rumieniec oblał jej policzki.
- Pewnie mu się podobasz.
- Wyłącz go jakoś.
- Ja nie mam na niego wpływu, ale ty tak.
- To, co mam zrobić?
- Pogłaszcz go trochę, to może się uspokoi.
- Och ty mój kochany świntuszku, ale mnie nabrałeś.
- Nie chciałem, ale to wszystko jest dlatego, bo on patrzy na ciebie moimi oczami.
Troszkę później, gdy po skończeniu tej nowej zabawy w rozbieranie, Nora żałowała nieco, że była zbyt ciekawska. Ale przekonała się chociaż, że ten jej nowy stroik zadziałał i że nawet wielokrotne głaskanie pewnej części Angusa, nigdy go nie uspokaja a nawet sprawia, że jej chłopak ma wtedy jeszcze większe trudności z opanowaniem się. Dlatego tylko w ostateczności i z ogromną niechęcią przystał na ograniczony zakres swoich działań a już na końcu, bez entuzjazmu, potwierdził, że i on poczeka na chwilę w której oboje uznają, że to wszystko, co się jeszcze między nimi nigdy nie zdarzyło, wydarzyć się wreszcie może.
Nora, która przecież bardzo doceniła tę jego powściągliwość, nie mogła jednak zrozumieć, dlaczego mimo, ze tego tak bardzo chciał, pohamował te swoje zapędy, czyżby się bał, że ją zawiedzie?
Gdy już oboje ostatecznie uznali, że w ciągu dnia Nora, nie powinna spacerować toples, to Angus, aby jej nie było przykro, iż musi to
wspaniałe swoje ciało chować pod tymi durnymi ciuszkami, też zaczął zakładać swoje majteczki. I zrobił to także, żeby Nora skuszona jego wspaniałym ciałem, nie zechciała zerwać ich wspólnego przyrzeczenia. Wiedział przecież, jak jemu samemu było trudno przerwać tę ich zabawę w chwili, w której właściwie powinna się dopiero zacząć, to jak musiała się męczyć ta jego biedna dziewczyna, w której szalały hormony zmuszające ją nawet do tego, by tak się jemu starała podobać, że aż zaryzykowała ich wspólną przegraną w tej ich walce z jej zdradliwymi żądzami.
Pod wpływem nowej fryzury, także i stroje Nory zaczęły zmieniać się coraz bardziej. Polubiła sportowy styl ubierania się. A ponieważ była dziewczyną szczupłą, to, gdy zakładała na siebie różne bluzy, T-shirty, dżinsy i adidasy, to wszystkie te ubiory tylko jeszcze bardziej podkreślały walory jej sylwetki. A, gdy, paradowała przed Angusem w swoich wystrzałowych miniówkach i atrakcyjnych bluzeczkach, to on, widząc ją tak ubraną, był dumny, że ma tylko dla siebie tak wspaniałą dziewczynę.
I miał rację, że tę jej urodę dostrzegał. I miał też to szczęście, że wokół nich nadal nie ma żadnych ludzi, bo rzeczywiście Nora zaczęła właśnie wyglądać bezkonkurencyjnie i nie stracił tej swojej dziewczyny, tylko dlatego, że nie zobaczył jej jeszcze żaden chłopak. Nora, która od zawsze, większość rzeczy robiła właściwie tylko dla Angusa, była zawsze dumna, że właśnie to ona jemu się podoba i chociaż nie miała przecież konkurentek, to jednak podświadomie bała się, że gdyby nagle pojawiła się tutaj jakaś inna dziewczyna, to jej chłopak może z nią odejść. Dlatego zrobi wszystko, by nawet w jego myślach pozostała tam sama.
Byli szczęśliwi, bo mieli siebie i chociaż nigdy o tym nie rozmawiali, to od tak dawna poszukując w tej okolicy śladów innych ludzi, mieli nadzieję, że ich nie znajdą. Bo po co im oni. Dzielić się sobą z innymi nie chcieli a i tego, by ci inni też się z nimi podzielili, pragnęli jeszcze
mniej. Skoro los tak właśnie zdecydował, że pojawili się tutaj we dwoje, to tylko we dwoje chcą tutaj nadal żyć. A, gdy zabraknie im przyjaciół, to znajdą sobie jakiegoś kotka, bo piesków to mają teraz w nadmiarze.
Nora płakała. Bo, czy to Czarek któremu już zbyt duże dzieci zaczęły trochę przeszkadzać, czy to może Sara tak zdecydowała, ale któregoś dnia, gdy oboje obudzili się, zastali puste kojce i tylko dwójkę swoich najstarszych owczarków. Ich dzieci nie było. Pewnie oboje ich rodzice, odprowadzili je tam, gdzie się sami kiedyś wychowywali. I pewnie zostawili je, by mogły przyzwyczaić się do niezależnego życia i nauczyły się wreszcie polować. Ten zew natury, nakazał całej siódemce rozdzielić się i teraz, tak jak to było poprzednio, tylko Sarze i Czarkowi przypadła nadal opieka nad ich ludźmi.
Norze i Angusowi, którzy po raz pierwszy musieli kogoś pożegnać, bardzo się to rozstanie nie podobało. Gdyby ich ktoś rozdzielił, oboje natychmiast by umarli. Są tylko dlatego, bo mają siebie. Osobno, tę chęć przetrwania natychmiast by stracili, bo po cóż im życie, o którym nie ma komu opowiedzieć. Radości wtedy nie istnieją a bez nich wszystko traci sens. Gdy teraz patrzą na puste kojce, starają się pocieszyć myślą, że ich psiaki, gdzieś przecież teraz są i może nawet kiedyś się z nimi zobaczą. Lecz, czy wtedy one, będą jeszcze ich pamiętały?
Gdy już wreszcie wszyscy wyszli z domu, to ich wieczorny spacer po mieście był dla dwojga ludzi dość smutny a dla dwójki psów, jakby trochę mniej, bo ani razu nie zapiszczały z tęsknoty za porzuconymi dziećmi. I chociaż ludzie, tej brutalności ich czynu zrozumieć nie byli w stanie, to jednak, matka natura podziwiała je za tę ich zwierzęcą mądrość.
Dla Nory i Angusa dni zaczęły mijać teraz coraz szybciej. Ich minione i prawie już zupełnie zapomniane dzieciństwo, było przez nich, jeszcze tylko czasami przywoływane w zabawach i stawało się wtedy sentymentalnym lekarstwem na ich zagubienie w dorosłym już świecie. Teraz, gdy byli starsi, jakby dla przekory, nieraz, pragnęli wrócić do czasów swoich zupełnie beztroskich dni. Do czasów, swojej nieświadomości. Bo, dopiero właśnie teraz zaczęło do nich docierać, że mimo tak wielu zagrożeń i niebezpieczeństw, zupełnie sami, przeżyli, mimo iż było to mało prawdopodobne. Teraz, gdy patrzą na to z perspektywy minionych lat, zastanawiają się jak to w ogóle było możliwe. I nie znajdując żadnej odpowiedzi, myślą, że pewnie, to ich rodzice, patrząc na nich z góry, pomagali im to wszystko przetrwać. Bo, jak to inaczej mogli to sobie wytłumaczyć. Właśnie przecież to, że byli nieświadomi niczego i z tą naiwną energią dzieci, dzień po dniu pokonywali swój strach i tę niepewność, to ich uratowało. Przecież, gdy nagle zostali tylko we dwoje, ten zapal i chęć pomagania sobie, sprawiły, że ich świat się nie skończył. Podświadomie zrozumieli, że muszą na sobie polegać i tak kochać, by ta miłość pozwoliła im na osiągnięcie prawie niemożliwego celu, na przeżycie w tym niegościnnym dla małych dzieci świecie.
Nora, która zawsze czuła, że Angus zjawił się w jej życiu, tylko po to, aby ona mogła go uszczęśliwić, robiła wszystko, aby jej chłopak, nigdy się nie załamał. Bo, chociaż, fizycznie był zawsze od niej silniejszy, to pod względem emocjonalnym, potrzebował jej wsparcia. Bez pomocy Nory, tego wszystkiego, po prostu by nie przetrwał. Dlatego ona musiała go bezustannie wspierać a, że jej kobiecy instynkt podpowiadał jej jak ma to robić, to swoimi kaprysami, udawaniem nieporadnej, lub nawet denerwując go częstymi pretensjami o błahostki, tak potrafiła zająć sobą jego umysł, że on zapominał wtedy o swoim strachu i wtedy, czuł nawet, że to od niego zależy los dziewczyny. I, aby pokazać, jak to ona może zawsze liczyć na niego, obejmował ją i wtedy, gdy już się do niego przytuliła, szeptał jej te trochę naiwne słowa o swojej miłości. I mówiąc to, wierzył w ich prawdę i zbawienną moc. I w tej swojej wierze zbyt wielkiego błędu nie popełniał, bo przecież Nora, jak każda kobieta, chciała być kochana, więc po takich jego słowach czuła, że nadal może marzyć, iż przecież kiedyś to właśnie ten Angus zostanie jej partnerem i ojcem ich dzieci.
I, aby mu tę rolę ułatwić, pozwalała mu zawsze na robienie z sobą nieomal wszystkiego. A czyniła to, także dlatego, aby nauczył się on, tak ją w sobie rozkochać, by nie musiała przy nim myśleć, czy rzeczywiście robi dobrze, oddając się całkowicie pod jego opiekę.
Teraz też, chociaż nadal czekają z ostatecznym spełnieniem swoich wspólnych pragnień, to robią to nie ze strachu, czy są dla siebie najlepszym wyborem, lecz tylko, aby mogli nadal cieszyć się tą swoją młodością. Lecz, gdyby teraz Angus poprosił ją o to, aby mogli ten celibat przerwać i zakaz wreszcie złamać, z rozkoszą by na to mu pozwoliła. Nie musi przecież nadal sprawdzać jego uczuć a jej serce już przecież całkowicie do niego należy, więc on, może z tą jej miłością robić wszystko, co tylko zechce. Nora wie przecież, że cokolwiek postanowi, to zrobi tak, aby ona była szczęśliwa i prędzej by siebie skrzywdził, niż ją zasmucił i zaryzykował trwałością ich związku.
Właśnie teraz, gdy przyklęknęła przy nim i wtuliła swoją głowę w jego kolana, to tym gestem chciała mu okazać swoje całkowite oddanie i przyrzeczenie posłuszeństwa jego woli.
- Wstań kochanie i usiądź ze mną. To przecież ja za wszystko, co mnie wspaniałego spotkało, powinienem podziękować tobie, bo jeszcze nie zrobiłem dla ciebie prawie niczego a ty dla mnie, zrobiłaś już wszystko. Ale to się zmieni. Teraz to ja, chcę przejąć inicjatywę i zacząć opiekować się tobą i to już na poważnie a nie tak bardzo dziecinnie, jak do tej pory.
- Ależ to było takie słodkie i chcę nadal by takie pozostało. W naszą
dorosłość nie może wkradać się powaga ani dostojność. Wolę tę naszą niefrasobliwość, dzięki której przetrwaliśmy wszystko. Na razie więc niczego nie zmieniajmy i pozwólmy losowi nadal nami kierować. Już teraz przecież brakuje mi tej naszej dawnej spontaniczności, która by nam nie zabroniła przekraczania bariery wieku i pozwoliła na szaleństwa dorosłych. Bronimy się przed tymi czynami, chociaż przecież nic nam za nie grozić nie może. Powinniśmy dać ponieść się swoim fantazjom, bo u tak nasze życie tutaj jest cudem i my dla siebie także tym cudem jesteśmy. Dajmy więc nadal tym wspaniałym przypadkom sobą kierować, bo nie wiemy, jak długo uda nam się jeszcze tutaj przetrwać. Nie zachowujmy się więc tak, jakbyśmy za siebie musieli komuś dziękować. To, że jesteśmy to tylko nasz trud i nasze zwycięstwo nad tym nieprzychylnym nam światem. Znieśmy więc wszystkie nasze ograniczenia , które zabraniają nam spełniania naszych pragnień i wykorzystajmy każdą daną nam jeszcze chwilę, byśmy kiedyś nie żałowali, że nie potrafiliśmy cieszyć się z którejś z danych nam przez los szans na nasze szczęście. Dla nas nie istnieją żadne normy moralne i dopiero, gdy takie wymyślimy, to im się podporządkujemy a póki ich jeszcze nie mamy, nie myślmy o ograniczeniach.
- To już nie będziesz zła, gdy zechcę ciebie przytulić?
- Będę, jeśli tego nie zechcesz. A najlepiej zrób to teraz.
- A nie wolisz byśmy jeszcze na tę wspaniałą chwilę trochę odczekali?
- To zgodzę się z tobą. Bo wszystko, czego ty chcesz i ja chcieć muszę.
- I nie będzie ci z tego powodu smutno?
- Nie, jeśli i tobie to czekanie przykrości nie sprawi. A jeśli powiesz mi teraz, że nadal mnie kochasz, to na ciebie poczekam.
- To znaczy, że teraz ja o wszystkim decyduję?
- Tak, bo sam tego przed chwilą chciałeś.
- To jeszcze trochę poczekajmy, choćby do dzisiejszego wieczora.
Nora uśmiechnęła się. Perspektywa wieczornych szaleństw nie była
przecież zbyt odległa. A , jeśli nawet i wtedy nic się nie zdarzy, to ich miłość, jeśli jest prawdziwa, nie z tak strasznymi problemami da sobie radę.
Angus, który do tej pory chciał aby z Norą przekraczali wszelkie bariery, tak teraz, gdy to ona stwierdziła, że na to się zgadza, nagle sam przestraszył się tych swoich pragnień, bo przecież, gdy jego dziewczyna odda mu się ostatecznie i bez żadnych ograniczeń, to wszystko, na co tak długo czekali, wydarzy się zbyt nagle i ta chwila nie będzie taka wspaniała, jak o niej marzyli. A, że powtórzyć jej już nigdy więcej nie będzie można, to jednak lepiej będzie, gdy jeszcze trochę na nią poczekają.
- To nie boisz się Noro, że zbyt wcześnie zrobimy coś, czego wielkości zrozumieć jeszcze nie umiemy i zamiast w pełni docenić ten twój dar, zbyt szybko pozwolimy, by nam ta chwila po prostu umknęła.
- Ty chcesz czegoś więcej?
- Tak. I przysięgam, że wtedy wezmę sobie znacznie więcej niż myślałaś, że dać mi możesz a wszystko tylko po to, byś i tę chwilę i nas jacy wtedy będziemy szczęśliwi zapamiętała.
Rzeczywiście Nora, która do tej pory prowokowała Angusa dość odważnie, tak teraz, podobnie jak on, wystraszyła się też, że może ta, tak dla nich szalenie ważna chwila, wydarzy się jednak zbyt spontanicznie i chociaż ona nie widzi żadnych przeszkód w spędzaniu na tak rozbudowanych pieszczotach dzisiejszego wieczoru , to może najbliższe dni też się do tego będą nadawały a może nawet będą do tych szaleństw odpowiedniejsze.
- A, zrobimy sobie kiedyś dzieciaka?
- Tyle, ile ich tylko będziesz chciała?
Lecz tak naprawdę nie jest teraz ważne, czy zwycięży w nich, zupełnie zbędny rozsądek, czy zdecydują inaczej, wszystko to, co postanowią, będzie słuszne.
A, czy rzeczywiście są już na tę swoją dorosłość gotowi? Pewnie nie. Lecz, czy ktoś z nas przewidział wszystkie konsekwencje swoich czynów. No właśnie. Oni też nie muszą.
Przez wiele ostatnich dni, zaaferowani swoimi psiakami, sobą, wyprowadzką szczeniąt i znowu sobą, zapomnieli, że bardzo dawno nie odwiedzili swojej daczy na wsi. Gdy jednak zatęsknili za tą swoją posiadłością, niewiele myśląc, zabrawszy swoje najnowsze uzbrojenie na grubego zwierza, wsiedli na rowery i pojechali sprawdzić, co też pozmieniało się tam w czasie ich nieobecności. Przy tym klimacie, nigdy właściwie nie wiedzieli, jaka jest obecnie pora roku. Wegetacja trwała bez przerw, więc gałęzie jednych drzew obciążone ciężkimi owocami, aż uginały się pod ich ciężarem, drugie zaś, dopiero co zakończyły kwitnienie. Podobnie działo się i z warzywami. Dlatego, też gdy na to patrzyli, mogli się tylko uśmiechać. Bo, jakby na ich powitanie, cała przyroda trochę zwariowała i zawsze mieli możliwość pozbierać, pozrywać, lub wykopać dla siebie coś pysznego. Ta rozrzutność matki natury, była dla nich wybawieniem. Dzięki niej nadal żyli. Pewnie kiedyś i ich rodzice dzięki temu przetrwali i chociaż później w tajemniczych okolicznościach nagle zniknęli, to jednak wcześniej wydali na świat dwójkę swoich następców, Dzieci odporne na zabójczego wirusa, które nawet, gdy w tak wczesnym dzieciństwie stracili opiekunów, potrafili sami o siebie zadbać i teraz mogą podziwiać, jak bez żadnej pielęgnacji i pomocy z ich strony sama przyroda daje sobie znakomicie radę.
I nawet kury, które dziwnym zrządzeniem losu tutaj przetrwały, nie dość, że nie zdziesiątkowane przez drapieżniki, to nawet powiększyły swoją liczebność i jakby nie zauważając, że istnieją jeszcze inne tereny do ich rozwoju, właśnie tutaj ten swój żywot nadal pędziły, zjadając wszystko to, czym ten teren mógł je wykarmić a wszędzie porozrzucane jajka świadczyły, że i one nigdy głodne nie były.
Patrząc na ten swój majątek, wzruszali się i wspominając jedną jajecznicę, która stała się powodem pretensji Nory i drugą, która później ich tak wspaniale połączyła, nieomal płakali. W tym też miejscu poznali się z Czarkiem i tutaj ich trójkę ta międzygatunkowa przyjaźń połączyła na zawsze. Dla tych wspomnień i aby dalej pisać swoją historię życia, postanowili, że pozostaną tutaj na dłużej niż wcześniej planowali. Nie musieli przecież nigdzie się spieszyć. Byli we czworo, mieli co jeść i pić i byli także u siebie. Czegóż jeszcze od losu mieli więcej chcieć.
- Jak cudownie, że tutaj jesteśmy. Czuję Angusie, jakbyśmy przyjechali tutaj tylko po to, by wydarzyło się nam coś wspaniałego.
Tyle razy już tutaj byli, lecz nigdy w lesie. A on, odrodzony, po tylu latach niewidzenia człowieka, wypiękniał i teraz swoją dzikością onieśmielał tych dwoje przybyszów, tak, że stąpając po nim, jakby bojąc się, że swoim głośnym zachowaniem zrobią mu jakąś krzywdę, prawie milczeli. Zapach igliwia nieomal ich oszałamiał. Wszędzie pełno też było roślin, które jakby tylko na nich czekając, ofiarowywały smaczne jagody, maliny i chronione licznymi kolcami ogromne jeżyny. Całymi więc garściami zrywali je i rozkoszując się smakami, pałaszowali je w ogromnych ilościach, barwiąc na ciemnoczerwono i fioletowo swoje zęby
A, gdy już nasyceni nieznanymi dotąd smakami, poszli jeszcze dalej, im oczom ukazała się pełna kwiatów, ogromna polana na środku której ukryło się dość duże jeziorko. I ono właśnie nieomal krystalicznie czystą wodą, natychmiast ich skusiło. Biegnąc w jego kierunku, błyskawicznie rozbierali się i gdy już zupełnie nadzy dotarli na miejsce, nie zastanawiając się dłużej nad decyzją o kąpieli w tym uroczym miejscu, natychmiast zburzyli niezmąconą dotąd toń i zanurzyli się w cieplej wodzie. Gdy wreszcie wynurzyli się na powierzchnię, świadomi, że tak właśnie powinni się zachować, zaczęli się namiętnie całować, i gdy pod swoimi stopami znaleźli wreszcie grunt, zatrzymali się, by teraz spleceni ciałami w tym swoim uścisku trwać w bezruchu jeszcze przez długie minuty.
Gdy wreszcie Angus wziął ją na ręce i Nora obejmując go za szyję pozwoliła, by wynurzyli się wreszcie z tej toni, to nim się ono znowu uspokoiło i zamarło powtórnie w bezruchu, oni już leżeli już na łące pośród kwitnących tam różnokolorowych kwiatów, i nie kończąc swoich pocałunków gasili pragnienie zlizując z siebie pozostałe tam jeszcze krople wody. Nora, której z wrażenia nagle ten realny świat zawirował, przymknęła oczy i pozwalała teraz, by Angus całował ją i już bez żadnych ograniczeń wędrował dłońmi i językiem przez wszystkie jej tajemne zakamarki. Prężyła się przy tym i targając włosy swojego chłopaka, jednocześnie przytrzymywała jego głowę tak blisko swojego spragnionego ciała, jak to tylko było możliwe. A on, świadomy swojej roli i rozochocony jej oddaniem, tych pieszczot nie przerywał i smakując miejsca, które były dotąd dla niego niedostępne, wdzierał się w nią coraz głębiej a, że teraz Nora nie zabraniała mu już niczego, mógł do woli odkrywać jej najintymniejsze smaki i zapachy. I, za każdym razem, gdy powracał do jej najbardziej wrażliwych miejsc, drżąc, przyjmowała te jego pocałunki i pieszczoty, otwierając się na nie coraz bardziej. Angus, nie znał jej jeszcze takiej. Sam też nie doświadczał jeszcze nigdy podobnego podniecenia. Bał się trochę, że nagle ona przerwie tę ich wspaniałą grę w miłość i będą musieli poprzestać na tym, czego teraz właśnie doświadczali. Ale nic takiego się nie wydarzyło i gdy wreszcie powoli i delikatnie wsunął się w nią, zajęczała cicho.
- Bardzo cię boli?
Nie odpowiedziała niczego, lecz aby Angus tej swojej gry nie przerywał zakryła tylko ręką jego usta i tak długo oczekiwane spełnienie mogło się wreszcie dokonać. Teraz, już nie żałowała niczego i czuła, że dla takiej jednej chwili warto było czekać. Bo może gdyby zdarzyła się im wcześnie i w innym miejscu, to ona by nie była taka wspaniała a jej chłopak nie tak dla niej czuły. A tak, stało się to w chwili najodpowiedniejszej i w sposób, o którym tak zawsze marzyli. Łzy szczęścia, które teraz same zaczęły teraz cieknąć po jej policzkach, studziły lekko jej rozgorączkowaną twarz. A zapatrzony w nią Angus, nie dowierzał swoim oczom, bo jeszcze nigdy takiej pięknej jej nie widział. Właśnie dla takiego widoku powinien odtąd pieścić tę swoją najwspanialszą dziewczynę, tak często, jak tylko tego oboje zechcą. A, by on mógł ujrzeć w jej oczach tę radość pełnego spełnienia, to cały ten rytuał miłosnej gry będzie z nią powtarzał już zawsze a ona wtedy będzie taka dumna, że nie musi żałować wyboru, którego już w dzieciństwie dokonała, bo on ją przecież kocha i umie tę swoją miłość udowodnić.
Gdy wreszcie już ostatecznie oboje opadli z sił i leżeli obok siebie wdychając gwałtownie to pełne zapachów leśne powietrze, to nim przyszło pełne uspokojenie i sen, Angus patrząc na nią zdążył zauważyć jeszcze, jak maleńka strużka jasnoczerwonej krwi spłynęła po jednym z jej ud.
Tak doczekali wreszcie tej chwili, której nie mogli sobie nawet wyobrazić. Żadnymi przecież słowami nie potrafią wyrazić wielkości tego uniesienia, którego właśnie razem doświadczyli. Przedtem, bali się trochę, że może będą zawiedzeni, bo nie do końca spełni się to wszystko czego pragnęli, lecz teraz ten urok wzajemnego odkrywania swoich potrzeb, sprawił, że cale to przeżycie skończyło się dla nich tak cudownie, bo nie tylko, że nie zabrakło w tym ich intymnym spotkaniu żadnego elementu, to jeszcze odtąd nie będą musieli już przecież niczego w sobie hamować i odtąd za każdym razem jeszcze bardziej doskonalić będą sposoby dawania sobie radości i wszystko, czego jeszcze o sobie nie wiedzą, z czasem odkryją i już żaden z najbardziej tajemnych i kuszących tajników ich ciał, nie będzie dla nich tajemnicą. Już teraz przecież ich zaskakujące reakcje sprawiły, że przeżyli coś pięknego, więc później, gdy jeszcze lepiej swoje ciała poznają, będą jeszcze bardziej siebie spragnieni.
Dobrze się stało, że przez te wszystkie spędzone ze sobą lata Nora i Angus, nigdy nie żałowali sobie wielu gorących pocałunków i pieszczot, bo właśnie teraz ich zachowania nie były takie infantylne i już za pierwszym razem mogli głębiej przeżyć swoją wzajemną ekstazę. To doświadczenie, które wtedy zdobywali, pokazywało im, że gdy w ten sposób odkryli w sobie tajemnicze miejsca, których działania dotąd nie znali i zachowania, których dotąd nie pojmowali, to uczyli się nawzajem rozkoszy, którą teraz potrafili już głęboko odczuwać.
Teraz więc, nie jest już istotne, czy są zupełnie nadzy, czy też Nora, która ubrana w swoje kuszące ubranka, wyglądała dla Angusa także niemniej kusząco, bo kiedyś, nie zabraniając sobie wzajemnych przytulań, poznawali już siłę oddziaływań swoich płci. A, że nigdy niczego nie udawali, tak teraz zrywając z siebie ubrania, dają sobie w ten sposób hasło do rozpoczęcia nowej gry miłosnej i nie muszą udawać, że w tym geście nie o to im chodziło.
Wieczorem, gdy trzymając się za ręce i zupełnie się nie spiesząc wracali wreszcie do domu, obojgu chciało się krzyczeć z radości. Razem przetrwali przecież do taj chwili, wierząc w jej magię i nie zawiedli się gdy ona ich ogarnęła.
- Jesteś wszystkim tym, o czym marzyłem. Kiedyś, byłaś tylko piękna i mądra a teraz odkryłem także, jaką czułą i rozkoszną jesteś dziewczyną.
Dla Nory, te słowa były jedynymi, które chciała od Angusa usłyszeć, a że sama też nie potrafiła pojąć wszystkiego tego, czego dzięki Angusowi dowiedziała się o sobie, to jeszcze mocniej ścigając jego dłoń powiedziała tylko:
- Dziękuję ci mój kochany za wszystko, czym mogłam ciebie zaskoczyć i jestem dumna że nas nie zawiodłam
A on zdziwiony, że bała się go zawieść odpowiedział jej:
- Jesteś moim najpiękniejszym kwiatuszkiem więc, gdy już pozwoliłaś bym wreszcie mógł się zanurzyć całkowicie w płatkach twojego ciała, to razem sprawiliśmy, że zakwitłaś najpiękniej jak tylko ty potrafisz.
Oboje poczuli teraz, że tak, jak nie wstydzą się swojej nagości, tak i słów o uczuciach, także bać się nie powinni. W nich bowiem, wyrażają siebie i już bez niedomówień przekazują wszystkie swoje potrzeby i pragnienia.
Już, gdy dotarli na farmę, zobaczyli, że chociaż Czarek i Sara przestrzegają zakazu płoszenia kur, to jednak te, chociaż przecież ze strony psów nic im już nie groziło, wolały jednak do powrotu ludzi nie opuszczać swojego kurnika. Aby w przyszłości ich zestresowany drób nie przestał się nieść, musi Angus zagrodzić ich wybieg, i naprawić nadszarpnięte przez czas ogrodzenie. Na razie jednak oboje, nadal żyją poprzednimi chwilami i nawet, gdy teraz Nora kręci się przy kuchni, to już czuje, że każdym swoim ruchem działa na swojego chłopaka podniecająco, tak że patrząc na nią przygotowującą kolację, nie myśli jak zwykle w takiej sytuacji o jedzeniu, lecz jego głód ma zupełnie inny charakter. Nora rozumie go znakomicie, bo przecież, sama i to chyba bardziej niż on czekała na ten dzień. Od tak dawna chciała przecież sprawdzić, czy jest wystarczająco dla niego kusząca, bym mógł się wykazać wszystkimi swoimi wrodzonymi zdolnościami. I nie zawiedli siebie nawzajem. I dlatego, gdy już najedzeni, zbliżyli się do swojego łóżka, Nora wiedziała już, że dzisiejszej nocy nie zaśnie jeszcze długo, bo Angus, gdy już zakończył zwiedzanie jej ciała, swoje początkowo delikatne ruchy, zamienił na takie o większej sile i znacznej już gwałtowności, doprowadzając swoją dziewczynę do pełnej rozkoszy.
A, gdy stało się to już raz, mimo zmęczenia, powtórzyli swoje szaleństwa wielokrotnie. I wędrował Angus po terenach już odkrytych i tych niezbadanych a oglądając Norę z jej wszystkich stron, nie pomijał niczego, bo chociaż wtedy ona głośniej krzyczała, to jednocześnie mocniej też wpijała się paznokciami w jego skórę, nie pozwalając mu na zmniejszenie tempa doprowadzania jej do pełnej rozkoszy.
Tak zaskakiwali siebie i tak wielokrotnie spełniali i dopiero, gdy już przestali zupełnie kontrolować swoje oddechy, to wreszcie świt pozwolił im na odrobinę snu.
Jednak już wczesnym rankiem, obudzeni pianiem koguta i gdakaniem kur, musieli z wyżyn tych chwil uniesień, przenieść się nagle do rzeczywistości. Głodne kury i psy czekały przecież, aż oni zajmą się tym, czym gospodarze na fermie zajmować się powinni. Czarek mógł wprawdzie upolować coś smacznego dla siebie i Sary a drób powinien wygrzebać sobie jakiś pokarm z ziemi, lecz one pewnie wolały sprawdzić, czy jeszcze coś znaczą w życiu ludzi. Tak więc, Angus i Nora, nim sami zdążyli coś zjeść, dla świętego spokoju nakarmili ten cały swój zwierzostan i dopiero później uzupełnili swoje zapasy witamin i białek.
- Czy to się nam zdarzyło? – Spytał Angus jakby chciał się upewnić, że wszystko co zapamiętał, nie było tylko pięknym snem.
- Tak kochanie. Już teraz naprawdę jesteśmy parą.
Już po południu, spacerowali po lesie, kąpali w jeziorku i zajadali się różnymi leśnymi smakołykami. A, gdy już znowu znaleźli się na łące, nie tracąc zbyt wiele czasu na rozmowy, nieśpiesznie realizowali swoje zachcianki i wypełniali czas zajmując się tylko sobą.
I znowu, rozkochana na zabój w swoim chłopaku Nora, nie zabraniała Angusowi już niczego a on nie szczędził starań, by jej spełnienie było pełne.
I mogli tak trwać niezwykle długo, bo czas, który się dla nich właśnie zatrzymał, chciał im w tym pomóc. Dlatego te ich chwile radosnej beztroski nie ulatywały w nicość, lecz pozostawały z nimi, by mogli dłużej cieszyć się swoim szczęściem.
Ludzkość, która kiedyś zadufana w swoją nieomylność, przegrała prawie ostatecznie tę swoją walkę o przetrwanie, teraz, przez pozostawione nieliczne grupy swoich przedstawicieli, ma nadzieję, że oni żyjąc tutaj, przez następnych kilkaset lat, zdołają odbudować swoją populację. Angus i Nora są także wybrańcami swoich poprzedników i chociaż nie są świadomi tej odpowiedzialności, to kochając się, przybliżają spełnienie tych nadziei i każdym dniem swojego życia, dopisują swoje losy do kiedyś tak brutalnie przerwanej historii pokoleń.
Za kilka lat, swoim dzieciom przekażą tę pamięć swoich losów, prosząc je by nie zapomnieli o swoich korzeniach.
Na razie Angus i Nora są bezpieczni i żyją spokojnie, nie atakowani przez jakichkolwiek wrogów. Nie znają jeszcze uczucia nienawiści i dlatego nie potrafią bronić siebie przed takim zagrożeniem. To powoduje, że nadal pełni są dziecięcej ufności i chociaż ta cecha świadczy o ich dobroci, to kiedyś w starciu z brutalną silą przeciwnika, może ich zaprowadzić na skraj istnienia, gdzie walka o ich godność wymusi na nich czyny nieobliczalne. Do tej pory przeżyli wprawdzie różne przeciwności losu, i nieraz leżeli przeziębiań i byli czasem głodni a nawet kąpiąc się mogli po prostu utonąć w rzece, lecz tych zagrożeń przecież nie widzieli i dlatego nieświadomi kruchości swojego życia, łatwiej umieli przetrwać. Z realnym przeciwnikiem będzie inaczej, Gdy go spotkają, to on, nie przestanie z nimi walczyć, dotąd aż ich ostatecznie skrzywdzi, lub gdy sam od ich ciosów nie zginie.
Na szczęście, teraz, gdy już są prawie dorośli i ich doświadczenie w walce o przetrwanie z każdym dniem staje się coraz większe, mają szansę, by zdradliwy los nie ukarał ich za grzechy poprzednich pokoleń i bez wielkich starań, pozwolił im podjąć wiele dojrzałych decyzji, tak, by nadal w sobie zakochani umieli także walczyć nie tylko o siebie, lecz także o los swoich dzieci.
Mimo, że przecież nic się nie zmieniło, jednak wokół Nory i Angusa jest coraz mniej pustki. Mają swoje zwierzaki, swoje rośliny i wypełniają sobą każdą wolną chwilę i ponieważ dostrzegają objawy życia w różnych postaciach, z tych jego przejawów i dobrodziejstw dawanych im przez matkę naturą, umieją już wspaniale korzystać. W mieście, byli odcięci od otwartej przestrzeni a tutaj na swoim rancho odżyli i pełni nadziei, że jednak przetrwają, cieszą się swoim życiem.
Nie cala przyroda odrodziła się w poprzedniej formie. Wiele różnych gatunków zwierząt i roślin nie przetrwało ataku śmiercionośnego wirusa i nieliczne drapieżniki, którym udało się przeżyć, z powodu braku pożywienia, już dawno opuściły te tereny. Skorzystały na tym pozostałe jeszcze gdzieniegdzie małe ssaki, które nie zagrożone polowaniami zaczęły stopniowo odbudowywać swoją populację i teraz, mimo, że pożywia się nimi dwójka ludzi i kilka mieszkających tutaj psów, to apetyty tych drapieżców nie wpływają znacząco na ich liczebność.
Rozkoszując się wybujałą w swoich barwach i kształtach przyrodą, Angus i Nora cieszą się, że kiedyś to miejsce znaleźli, później je polubili a teraz, ta farma stała się także ich drugim domem. Miasto miało swoje zalety, lecz w swej zabudowie było tylko kamienną pustynią, która pozbawiona kiedyś życia, zamarła ostatecznie w swych niezamienialnych kształtach. Wieś żyje zawsze. Tutaj też mają nieprzebrane zapasy jedzenia i właśnie to miejsce swoim urokiem sprawiło, że czekając już na nic, zostali kochankami. W ten sposób, dla rozwoju swojej miłości wykorzystali najlepszy czas swojego życia i niepowtarzalne piękno tego miejsca. Ta oprawa ich młodości i rozkosznej przyrody, tak bardzo pobudziły w nich potrzebę rozszyfrowywania swoich tajemnic, że nie poprzestając na raz zdobytych doświadczeniach, bezustannie poszukują nowych sposobów dawania sobie rozkoszy. A, że jednocześnie swoją miłość rozumieją bardzo prosto i chcą od niej tylko, by trwała w nich tak długo, jak przyjdzie im żyć na tej ziemi, to na te swoje eksperymenty mają jeszcze wiele czasu.
Tą swoją radością istnienia nie mogą się z nikim podzielić. Muszą więc sami cieszyć się każdą spędzoną razem chwilą. Pewnie, jak każdy człowiek i oni także, chcą mieć kogoś bliskiego, kto im podpowie, jak mają dalej żyć. Niestety, są nadal sami i to się nie zmienia. Inni ludzie nie odwiedzają ich. Pewnie, jeśli nawet gdzieś tam są, to prowadzą osiadły tryb życia i niezbyt chętnie odbywają dalekie podróże, lub to miejsce w którym Angus i Nora, od swoich pierwszych dni przebywają, leży na uboczu tras przemarszu wędrujących grup. Bez względu jednak na przyczyny dla których są nadal tylko we dwoje, ich życie toczy się nadal i oni zapatrzeni w siebie i od zawsze zakochani, dają sobie radę z codziennymi problemami i znajdują różne zajęcia, by nie musieli zbytnio rozmyślać, dlaczego ich świat jest taki mały. Odkąd mieszkają na farmie, jeszcze im się nie zdarzyło, by coś naprawiali, lub modyfikowali, lecz teraz, gdy wreszcie poczuli, że to wszystko do nich należy, starają się być odpowiedzialnymi właścicielami powierzonego im przez los gospodarstwa. Dlatego Angus, aby ich kury nie wyprowadziły się pod inny adres, naprawia ogrodzenie, latając znalezioną drucianą siatką ogrodzenie a Nora organizuje od nowa wyposażenie domu i sprząta całe otoczenie. Czarek i Sara, mają też do wyboru możliwość zamieszkiwania nadal z ludźmi, lub mogą przenieść się do obszernej stodoły, gdzie mają także swoje wygodne legowiska.
W domu, Nora wymieniła pościel, bo ta poprzednia, po tym, jak z Angusem, dość intensywnie ją użytkowali, rozeszła się w szwach i nadawała tylko na ściereczki do kurzu.
Wszystkie pomieszczenia mieszkalne wyposażone nowocześnie przez poprzedników, prócz przetarcia i umycia mebli, większych prac nie wymagały.
W dwóch spichlerzach, zgromadzone tam duże zapasy zbóż, ponieważ były zupełnie suche, znakomicie się przechowały i nadawały nawet do robienia posiłków i karmienia kur. Mogli je także siać i nie zważając zupełnie na wysokość plonów, przyglądać się im, jak rosną i cieszyć, że sami też potrafią być znakomitymi farmerami. Na polu, nawet ziemniaki, które kiedyś tam pozostawione, chociaż nie tak zadbane, same kontynuowały swoją trochę dziką wegetację i pokolenie po pokoleniu wytwarzały nowe bulwy nadające się do jedzenia. Gotowane w zupach, smażone na tłuszczu i pieczone w dogasającym ognisku, były smaczne i pożywne. A, że jak dla ich dwojga i tak było ich za dużo, gromadzili tylko nie wielkie zapasy a większość potrzebną im do codziennego spożycia przynosili do domu w małych koszyczkach.
Korzystając z tych wszystkich dóbr, czuli, że są zupełnie samowystarczalni i do pełnego szczęścia potrzeba im tylko miłości. A o jej rozwój i umacnianie, umieli się także wspaniale zatroszczyć.
- Wiesz Noro. Tak sobie myślę, że ktoś, kto nas stworzył, musiał zrobić to najlepiej jak potrafił, bo przecież tak nas znakomicie wyposażył w różne zmysły i uczucia, że teraz wiemy czym jest miłość i umiemy oboje siebie doceniać a ja dostrzegam twoje piękno i podziwiając te wszystkie twoje wzgórki, dołki, różne zaokrąglenia i kuszące zakamarki, mogę jednocześnie buszować po tobie jak mały psiak po polu pełnym kwiatów. I im więcej twoich tajemnic odkrywam, tym większą jesteś dla mnie zagadką, dlatego mogę ciągle od nowa zgłębiać wszystkie twoje tajemnice, nie obawiając się, że je kiedyś wszystkie odkryję. I nawet, gdy cię tylko całuję, lub łaskoczę muskając ustami po twoim karku, to chociaż już poprzednio myślałem, że cię ostatecznie poznałem, to za każdym następnym razem odkrywam w tobie coś innego.
Po tych słowach Nora rumieni się nieco i opanowując drżenie wślizguje w objęcia Angusa by mógł ją nadal poznawać i jej się nadal dziwić. I czuje, jakim jest już wspaniałym kochankiem, bo, gdy ona tego chce, jest delikatny, a gdy później potrzebuje silniejszych wrażeń, potrafi gwałtownie przyspieszyć. I gdy wreszcie kończą, oboje czują, że zrobili to, w najwłaściwszym momencie. Od lat dziecięcych, zawsze sobie tak bliscy, teraz, potrafią jednak bardziej precyzyjnie spełniać swoje potrzeby, gdyż tak znacznie poszerzony zakres ich wzajemnych kontaktów umożliwia im pełną ich realizację.
- I tak, jak ty Angusie, chcesz podziękować za nas jakiemuś stwórcy, tak ja dziękuję naszym mamom, że nas urodziły. Bez nich przecież, żadna nadzwyczajna siła, życia by nam nie dała. To nasi rodzice, którzy pewnie też byli w sobie zakochani, razem ze swoimi genami, przekazali nam tę mądrość płci, która i nas teraz uczy tej miłości.
Tak pojęcia życia i śmierci, miłości i nienawiści, początku i końca, czyli ten cały ten koloryt bycia człowiekiem, jak w pigułce, dzięki ich rodzicom, mogli oboje poznać, ucząc się przetrwania i siebie nawzajem.
Jeszcze wtedy, gdy byli małymi dziećmi, już wtedy dotyk Angusa działał na Norę jakoś dziwnie, i chociaż nie rozumiała wtedy jeszcze niczego, to jednak, gdy on przesuwał swoją dłoń po jej skórze, to drobne włoski które przecież już wtedy na niej rosły magnesowały się i ona zaczynała lekko drżeć z zadowolenia. I chociaż Angus nie był tego świadomy i sam niczego takiego nie odczuwał, nie bronił jej tego dotyku i zawsze, gdy o to prosiła, łaskotał ją. Teraz te pieszczoty sprawiają jej nie mniejszą radość i zawsze jest ich spragniona.
Dobrze, że czasem, świat, który przecież nadal koło nich istniał dawał także o sobie znać, bo zatraceni w sobie, z domu, nie wychodzili prawie nigdy. A tak, czy to ich głodne kury, swoim głośnym gdakaniem przypominały o sobie, czy też łaszące się do nich ukochane psy domagające się zwrócenia na nie uwagi, czy też wreszcie ich niezaspokojony apetyt na świeże owoce, zawsze któryś z tych powodów zmuszał ich na szczęście do przyjrzenia się swoim włościom. Gdy więc już opuścili mury, urządzali sobie długie spacery a nawet wycieczki rowerowe do miasta. Tam zaopatrywali się w niezbędne rzeczy i dzięki temu, że chwilowo odpoczywali od swoich uniesień, znowu na farmie nie brakowało im niczego.
Tak intensywnie żyjąc, przetrwali dwa długie sezony i nie zastanawiając się nad tym, że mimo, iż nie unikali zupełnie intymnych nocy, to jakoś nadal pozostali we dwoje.
To pozwoliło im, po tak długim okresie pobytu na wsi na odwiedzenie także swojej miejskiej rezydencji. Czasu pobytu tutaj nie określali, pozostawiając swoją decyzję o pozostaniu lub powrocie przypadkowi.
Już jednak od pierwszych chwil zauważyli, że mimo tylu wspomnień z tym miejscem zawiązanych, nie czują się tutaj najlepiej. Panowała tutaj nieznośna cisza. Bo, o ile do ich wiejskiego domu docierały różne odgłosy z zewnątrz, tak tutaj nie słyszeli niczego. Pustka tego miejsca zaczęła ich nagle przytłaczać. Nawet Czarek i Sara przycichły, jakby bały się swoim szczekaniem tę ciszę przerywać. Samotność tej czwórki nie zniknęła nawet wtedy, gdy spacerując ulicami, starali się wspominać swoje poprzednie przygody z tymi miejscami związane. Jednak te domy, tak dawno nie odwiedzane, zapomniały już o swoich mieszkańcach, bo wystraszyły ich swoją martwą ciszą i wtedy nagle, wszystko, zaczęło się im wydawać wydało obce i takie odległe. Nawet przytulność miejsca, które właśnie opuścili, była już dla nich także wspomnieniem. Aby więc mogli tutaj jakoś przetrwać, musieli się od nowa nauczyć tutaj żyć. Tak, mimo, iż w tym właśnie mieście się wychowali, to teraz, jak ślepcy, po omacku, poruszali się po tych nieprzyjemnych dla nich miejscach. Dopiero po powrocie, ich dom, powitał ich znajomymi rzeczami. Tylko jeszcze tutaj, ta namiastka ciepła rodzinnego, chociaż też w formie szczątkowej, ale jakoś się zachwala. Nigdy wcześniej, tak drastycznie tej swojej samotności nie odczuwali i gdyby teraz w tych murach nie odnaleźli śladów swojego poprzedniego życia, już by i tę noc spędzili na wsi.
Rano, aby ten dzień czymś wypełnić, ruszyli w poszukiwaniu jakiś atrakcji. Niezaprzeczalnymi zaletami tego miejsca są przecież, nieprzebrane zapasy rożnych rzeczy zgromadzone przez ich poprzedników i zachowane w prawie niezmienionych formach we wielu miejscach tego miasta. Ubiory, kosmetyki, różne sprzęty i książki, aby stać się mogły przydatnymi gadżetami cieszącymi różne zmysły ludzi, tylko czekały na swoich nowych właścicieli. Nic więc dziwnego, że Nora i Angus mieli w czym wybierać. Potrzeby ich farmy i ewentualna możliwość przyjścia na świat dziecka, mobilizowały ich do rozszerzenia zakresu tych poszukiwań. Nora, która jak zwykle chciała uatrakcyjnić swój wygląd, aby nadal w oczach Angusa mogła wyglądać kusząco, odwiedzała jeden sklep po drugim. Obciążona wieloma atrakcyjnymi ubraniami kosmetykami, wielokrotnie wracała do domu, by móc ponownie po chwili wyruszać na nowe poszukiwania.
Angus, któremu już od dawna sprawiały radość wspólne z Norą wypady po te atrakcje, za każdym razem przyglądał się zadowolony jej wyborom, licząc, że nim ostatecznie zdecyduje się na konkretną rzecz, urządzi przy tej okazji dla niego, jakiś choćby najkrótszy pokaz mody, po którym przecież, nie będzie się mogło obejść bez przytulań i całusów.
I tak, po wielu spowalniających dokonanie przez nią odpowiedniego wyboru przytulaniach, udało się Norze zgromadzić nieomal wszystko co zaplanowała a Angus, był zadowolony, że będzie miał z tych ich wspólnych odwiedzin do miasta co wspominać.
Już zupełnie sam, zaopatrzył się w nową broń o większym kalibrze i wraz z ogromnymi zapasami nabojów do niej, gdy wrócił do domu, uznał, że ma już wszystko, czego będzie potrzebował przez następne kilka miesięcy i teraz będzie mógł skupić się tylko na potrzebach Nory.
Szli właśnie bo jakąś brakującą jej rzecz i, gdy w pewnym ,momencie skręcili w dość wąską uliczkę, trafili w miejsce w którym zgromadzone różne urządzenia do odtwarzania muzyki. Na ten widok, oczy Angusa zapłonęły radością. Otóż wśród tych wszystkich gramofonów były i takie, których mechanizmy napędzane rozkręcającą się sprężyną były nadal sprawne. Gdy na talerz obrotowy jednego z nich położył czarną winylową płytę i opuścił na nią rączkę z igłą czytającą, z głośnika oboje usłyszeli po raz pierwszy w życiu, głos jakiejś piosenkarki.
Angus stanął w bezruchu i wstrzymał oddech. A Nora, gdy zobaczyła, jak on wczuwa się w rozbrzmiewające dźwięki, sama zamilkła także, lecz z jej miny widać było, że tej radości Angusa nie podziela.
We wielu supermarketach widzieli przecież całe regały tych płyt, więc jeśli by wiedziała, że jej glos mu nie wystarcza, już dawno jej chłopak mógł mieć całą ich kolekcję. Dlatego teraz ze smutkiem patrzy na jego rozpromienioną twarz i zastanawia się, czy Angus wie, jaką jej teraz sprawił przykrość. A on, który przecież umiał z miny Nory wyczytać co właśnie czuje, przerwał nagle słuchanie tego mechanicznego koncertu i skruszony patrząc w jej pełne łez oczy wyszeptał:
- Przecież wiesz kochanie, że zawsze będziesz moją jedyną gwiazdą. Jeśli więc chcesz, zapomnijmy, że tu byliśmy i wróćmy do domu, by nadal cieszyć się tylko sobą.
- Mogłeś o tym pomyśleć wcześniej, teraz to i ja chcę posłuchać czasem jakiegoś wykonawcę. Możesz więc spokojnie zabrać ze sobą ten gramofon. Najwyżej będę wychodziła, gdy go włączysz a ty, możesz przecież zawsze zrobić to samo, gdy ja wsłucham się w jakiś męski głos.
Odtąd, już nigdy Angus nie poprosi Nory, by coś mu zaśpiewała, bo będzie jej smutno, że nie jest jedyną której słucha. Nora, nie chce też, by porównywał ją z innymi piosenkarkami. Dla Angusa, wszystkie jej koncerty już się skończyły. A mógł jeszcze ich tak wiele usłyszeć. Jaka szkoda, że o tym nie pomyślał.
I tak radość Angusa pomieszała się ze smutkiem Nory a ich intymny mały świat, skurczył się bardzo i to nie przez jakąś realną dziewczynę a tylko przez jedną winylową płytę.
- Jak to dobrze się stało, że tutaj w mieście, już nie będzie cię ty mój chłopaku dołowała ta cisza wokół nas. Cieszę się, że od teraz, gdy nie będziesz chciał już mnie słuchać, to zawsze znajdziesz dla siebie jakiś inny głos.
- Kochanie, dlaczego tak to odbierasz? Rzeczywiście trochę nie przemyślałem wszystkiego i teraz tego żałuję. Myślałem, że nam obojgu potrzebna będzie jakaś odmiana?
- I odmieniłeś wszystko. Jeśli już nie wystarczymy sobie nawzajem, to powiedz, może i ja coś wymyślę, byś poczuł się lepiej. Myślałam, że przez te wszystkie lata było nam z sobą dobrze?
- Było, jest i będzie. A ty jesteś wszystkim, co mam na tej ziemi. Reszta się nie liczy. Jeśli zechcesz nigdy już nie włączę żadnej płyty. Wolę słuchać ciebie.
- Jakie to miłe, że nie przegrałam z mechanicznym urządzeniem i nadal mogą być twoją kucharką, sprzątaczką i dziewczyną do zaspokajania zachcianek.
- Noro, kochanie, proszę uspokój się. Zabrnęłaś już za daleko. Nigdy dotąd taka nie byłaś.
- Bo nigdy nie musiałam z nikim konkurować i nie mam w tym żadnej praktyki. Może przy następnej konkurentce pójdzie mi znacznie lepiej.
Sytuacja zupełnie wymknęła się obojgu spod kontroli. Gdy więc Angus wyciągnął w kierunku Nory rękę, ona odsunęła się na bezpieczną odległość. Gdy chciał się do niej przybliżyć, wstała i usiadła na fotelu obok.
- Zróbmy sobie przerwę. Może wtedy, gdy już prawdziwie do siebie zatęsknimy, twoja bliskość znowu zacznie sprawiać mi autentyczną przyjemność.
Po tych jej słowach, zdruzgotany Angus wyszedł na taras a Nora zajęła się przygotowaniem dla niego posiłku. Chciała go ukarać za tę chwilową bezmyślność, ale nie odsunąć zupełnie od siebie. Kochała go przecież do szaleństwa, więc nawet teraz, gdy patrzyła na jego smutek, nie sprawiało jej żadnej radości. Cierpiała razem z nim ale liczyła, że ta lekcja, którą mu właśnie dała, nauczy go, że w miłości nie ma nic stałego i bardzo trzeba uważać, aby jej nie zniszczyć. Nawet, gdy są tylko we dwoje a świat wokół nich pozbawiony jest ludzi, to i tak nie wolno Angusowi igrać z jej uczuciami. Ona ma przy nim czuć się bezpiecznie. Inaczej nawet jego czułość nie zrobi na niej wrażenia a to, że jest wspaniałym kochankiem i spełnia jej wszystkie bez wyjątku pragnienia, nie upoważnia go do zadawania jej ran.