Przejdź do komentarzyTakie zdolne stworzenie
Tekst 1 z 29 ze zbioru: Takie sprawy
Autor
Gatunekpublicystyka i reportaż
Formaartykuł / esej
Data dodania2021-12-27
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń826

TAKIE ZDOLNE STWORZENIE

Inspiracją dla mnie do napisania tego tekstu znów jest książka. Konrad Maj” Tropem jednej z największych bitew pancernych na ziemiach polskich. Styczeń 1945”, wydawnictwo Światowid, Morawica – Chęciny – Nowiny 2021. Głównym tematem jest niemiecka kontrofensywa od 12 stycznia 1945 odbywająca się w podkieleckich miejscowościach. Walki, zniszczenia, wspomnienia uczestników i miejscowych obserwatorów. No i masa zdjęć. Niektóre z detali uwiecznionych na fotografiach mocno mnie zaskoczyła. Niektóre wywołały u mnie efekt „wow!”.

Przejście frontu przez podkieleckie wsie, ich przechodzenie z rąk do rąk w wyniku obustronnych kontrataków to prawdziwa apokalipsa dla miejscowych. Skala zniszczeń – a nie było żadnych ubezpieczeń, a potem reparacji od żadnej ze stron – została po wojnie podsumowana i oszacowana. Ale co z tego? Ci ludzie z rozdupczonym dorobkiem swoim i swoich przodków zostali sami. Co więcej, pola i lasy pokryte były setkami niewypałów i min układanych przez obie strony konfliktu. Dla mnie pewnym novum było tu powojenne kierowanie na szkolenia z rozminowywania jako pomocniczej kadry saperskiej miejscowych rolników. Bo władza chciała kontyngentów, ale skoro pola zaminowane, no to jak? I te dywagacje jak rolnikom zapłacić za te prace? W barterze – bo ich zapasy uległy zniszczeniu – czy pieniędzmi ( stawka godzinowa?), czy może jakąś kombinowaną formę płatności przyjąć?

Te wszystkie historie to jednak tylko przystawki do głównego dania. Bo książka jest obficie opatrzona ilustracjami. Żołnierze obu armii i ich sprzęt, owszem, fajne i malownicze. Najciekawsze jest jednak to, co stało się potem. I to też jest udokumentowane fotograficznie, choć to wymaga czujnego oka, bo trzeba wiedzieć, na co trzeba zwracać uwagę. Detale wkomponowane w elementy otoczenia, nieudokumentowane działania architektoniczne. Wykorzystanie tego co poniewiera się w okolicy. Jak twórczy potrafi być człowiek. Główną rolę grała tu chłopska zapobiegliwość, zdolności lokalnych rzemieślników. Temu poświęcony jest rozdział V – w porównaniu z innymi mało tekstu, a za to mnóstwo fotografii. Ten rozdział to 2/5 książki. Spotkała nas tragedia, zniszczono nam wszystko i jedyne zasoby jakie mamy do dyspozycji to to co zostawili ci niszczyciele. Taka rudymentarna myśl techniczna się tu ujawnia. I o ile chodzi o prace budowlane, to jakoś da się to zrobić. Ale jeśli chodzi o działania konstrukcyjne w metalu, poziom komplikacji rośnie. Jeżeli akurat w pobliżu jest ekipa odzyskująca złom z gazami technicznymi, to można zrobić wiele, korumpując jej członków wódką lub jedzeniem. A jeśli nie? Polskie wsie w tym czasie nie były zelektryfikowane, więc użycie spawarek odpadało. Lokalny kowal mógł co najwyżej połączyć elementy zakuwając je, na zimno lub po podgrzaniu. W życiu byście nie wpadli na to jak kreatywny potrafi być polski chłop.

W podzięce za przeżycie tego kataklizmu ( oficjalnie nazywało się to wyzwolenie, ale te detale, szczegóły jak się to odbywało…) ludzie stawiali kapliczki. I tych zdjęć jest tu mnóstwo. Dłuższe, a czasem i krótsze ramię krzyża to lufy różnych dział. Urwane, zdemontowane. Podstawy takich krzyży to jarzma tych dział. Krzyże cmentarne wykonane z drążków skrętnych różnych pojazdów. Z łusek od pocisków ( bo te mosiężne!). Ramiona krzyża wykonane z pocisków moździerzowych. Podstawa krzyża wykonana z koła napędowego „Panthery”. Pocisk podkalibrowy wmontowany w podstawę krzyża. Szpilki od gąsienicy czołgu. Krzyż z podstawy armaty. Drążki skrętne jako słupki w ogrodzeniu krzyża.

Wszystko się przyda, szkoda to zostawić. Więc z tego co poniewierało się po polach wyrywano co się dało. Elementy czołgowych gąsienic wykorzystywano jako nadproża, podstawy pod ule, wzmocnienia stropu, zawiasy i inne elementy konstrukcyjne.

No i blachy. Dotrwały do naszych czasów mimo ekspozycji na trudne warunki – poza atmosferycznymi także kontakt z wydzielinami zwierząt gospodarskich. Poidło wykonane ze zbiornika czołgowego. Koła wymontowane z niemieckich transporterów opancerzonych Sd. Kfz. 250 i 251 służyły w chłopskich wozach, biedkach, betoniarkach, a ramy tych transporterów wykorzystywano jako konstrukcję mostków nad rowami i strumykami. Łatwo dające się zdemontować przednie opancerzenie silnika stawało się poidłem albo budą dla psa. Albo konstrukcją usztywniającą wejście do piwnicy ziemianki.

A skrzynki amunicyjne to po prostu wyposażenie wprost dedykowane dla rolnictwa na narzędzia różne i wygodne do przenoszenia różnych rzeczy. No i beczki, kanistry. A to że każdy pojazd opancerzony miał swoją specyfikę obsługi i związane z nią wyposażenie sprawiało, że klucze różne dawało się z nich odzyskać. Najpiękniejszą z tych fotografii – dla mnie – jest ( to jeszcze lata ’90) gong przeciwpożarowy z Morawicy: lufa od Tygrysa w pionie i do niej przyczepiony właz mający w nią uderzać. Swój smaczek mają też zdjęcia ilustrujące to, co dało się gumowego odzyskać z tych czołgów. Opony do roweru wykonane chałupniczo z amortyzacji wewnętrznej z kół od czołgu Tygrys ( zdjęcie – Lisów, 2019 -!).


Czołg Tygrys był ciekawą, pod wieloma względami nowatorską konstrukcją. To była wielka bestia. Przedni pancerz to blacha setka, ale nie taka skądkolwiek, tylko specjalna. No i z innymi blachami w pojeździe musiały łączyć ją specjalne spawy. Szukając zakopanego Tygrysa Adam Sikorski/ „Było nie minęło” trafił do wsi pobliskiej, a tam wypytywał i poszukiwał. I znalazł u jednego dziadka na podwórku pancerz czołowy Tygrysa. Tą blachę setkową, Dwa metry na – 700?, 650? Jestem sobie w stanie wyobrazić rozpracowanie tego logistycznie. Czyli: jak tą blachę przytargać do domu. Bo da się, saniami, albo na dwa zaprzęgi. Z tym sobie przeciętny polski chłop sobie wtedy chyba radził – z przytarganiem takiego zasobu/ znaleziska do domu. A ja cały czas nie wiem tego jak ten polski chłop wymontował ten przedni pancerz z Tygrysa.


Elementy pojazdów pancernych wykorzystane w najbardziej wymyślny sposób. Kojarzy mi się to z „Piknikiem na skraju drogi” braci Strugackich. Coś przetoczyło się nad naszymi głowami i takie rzeczy pogubili.

Ktoś kiedyś wymyślił. A potem ktoś inny znalazł inne zastosowanie.

Piosenka Dody wystraszyła bobry, a nie po to ją stworzono. Te porzucone zostało wchłonięte  zanim przyszło po to państwo. A i potem z rozcinaczami tych czołgów dawało się wytargować to i owo. Co huty z tego złomu łyknęły to łyknęły. Niesprawność tamtych służb zajmujących się zbieraniem takiego majątku  była obliczona na niską sprawność tych przygotowywaczy.


Dotąd mijałem te kapliczki ot, tak. No. No i chyba nie będę ich tak jak dotąd omiatał wzrokiem i szedł dalej. Teraz zatrzymam się i poprzyglądam.

Człowiek wykorzystał to co się poniewierało. Impuls, ale dzięki tej decyzji chwili dobrej jakości, odporna na te warunki klimatyczne stal została wykorzystana do tych konstrukcji.  I to przesunięcie punktu ciężkości: to co miało służyć zniszczeniu i zabijaniu, zostało wykorzystane do odbudowy, do tworzenia. Nie destrukcja. Kreatywność.


  Spis treści zbioru
Komentarze (2)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Ostatnia wojna z jej 6-letnim okupacyjnym terrorem i bezpardonowym rabunkiem i grabieżami oraz dwoma przewalającymi się przez Polskę frontami zrobiła z nas bezdomnych dziadów. Nie tylko Warszawa została spopielona. Ogromna większość polskich miast miała identyczny los. Mój rodzinny Grudziądz po walkach hitlerowców z Armią Czerwoną w 75% legł w gruzach.

To, że zdziesiątkowany nasz naród w ciągu zaledwie kilkunastu powojennych lat SAM się wykaraskał z tych bezprecedensowych niewiarygodnych strat, rozminował kraj, odbudował i rozbudował swoje miasta, komunikację, szkolnictwo i przemysł, pokazuje, jaka to wspaniała, wielka nacja!!
avatar
Nieco obok tematu - i dlatego o tym nie wspominałem w tym tekście - jest zadziwiająca peerelowska firma ( data utworzenia to bodajże 1946), czyli Przedsiębiorstwo Poszukiwań Terenowych. PPT zajmowało się odzyskiwaniem poniemieckiego sprzętu różnego rodzaju, a najbardziej znanym jej działem jest wydobywaniem niemieckich samochodów i motocykli z mazurskich jezior. Sprzęt ten trafił tam podczas odwrotu na początku 1945, gdy jedyna droga ucieczki wiodła przez zamarznięte jeziora. Sowieci wiedzieli o tym i ostrzeliwali te szlaki, lód pękał i ...
Samochody i motocykle, ciągniki trafiały na wyposażenie do PGR -ów, choć czasami były kradzione przez UB.
© 2010-2016 by Creative Media
×