Autor | |
Gatunek | fantasy / SF |
Forma | proza |
Data dodania | 2022-05-08 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 560 |
Pożegnałem się z UFO. Wsiadłęm w wehikuł i wyjechałem na trasę. Stanąłem. Wziąłem oddech głęboki, kilka głębokich oddechów. Odetchnąłem. A potem jeszcze raz.
- Nie jadę do Sosnowca - Zadecydowałem.
Wziąłem zakręt, zryw, i już mnie nie było na tej trasie co do onego prowadzi, tylko całkiem odwrotnie.
Ufok jakby przetrzeźwiał. Wskoczył w swoją gablote, srebrzystą jak rondel w kuchni w warszawskiej restauracji na Niebochybach, uruchomił motór i wypadł na nieboskłon. Ale wcześniej uchapił butelkę i ją odstawił na poboku drogi.
Miałem go tuż nad sobą.
- INO 1929! 1929! - Co ty wyprawiasz?
Dodałem gazu. Trudno się ścigać z UFO, ale miałem nad nim tę przewagę, ze nie mógł mi wylądować na dachu. Wyprzedził jednak, zalatał drogę. Unosił się 5 metrów nad asfaltem, grzejąc go aż do bulgotu podmuchami z silników.
Zjechałem w bok, przez barierki. Liche były, darłem kołami trawiasty brzeg pola. W oddali pracowały maszyny rolnicze, ale nie liczyłem na pomoc z ich strony. Traktorzysty są pijące i jak już komu mają pomagać to bardziej UFO. I ten obiekt im chyba przekazał jakąś informację na mój temat, bo zwarły się, oraz z wielkim hukiem i tumanami kurzu zaczęły kierować swoje monstra ku mnie.
Wokulski... Co by zrobił Wokulski?... - Zastanowiłem się.
- Ja bym się skrył w zbożach - Usłyszałem jego głos. Ale niewyraźny. Nie dotarłem do zboża. Dalej ryłem w łące ślady kół. I nagle na niebie pojawił się nowy statek. Stawał się coraz większy. Aż mogłem go rozpoznać, a nawet napis na burcie - WOKULSKI AIR