Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2023-02-10 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 428 |
Jestem bogatsza o kolejne wiadomości. Tym razem te z życia mojej matki, z czasów gdy chodziła do liceum. Zaraz wszystko wam opowiem, nawet wkleję tu co ważniejsze dla mnie fragmenty jej pamiętnika.
Pewnie zastanawiacie się, czy Paulina odpisała? Owszem. Napisała, że coś tak czuła, że wszystko mogło się potoczyć tak, jak się potoczyło. Jest mi bardzo wdzięczna, za przekazanie jej prawdy. Wraz z rodzicami ma zamiar pójść do sądu i wytoczyć mojej matce proces za pomówienia. Nowa wiedza nie zmieniła jednak nastawienia Pauliny względem mnie. Stwierdziła, że przyjaźni z tego nie będzie, bo podobno jestem zbyt dziecinna i egocentryczna. Było mi przykro. Nie zatrzymywałam jej. Nie była tego warta, skoro tak mnie ocenia. Dobra, przejdźmy do relacji z czytania pamiętników.
Czwartek, dziewiątego lutego.
Dzisiaj umówiłam się na czytanie pamiętników po zajęciach. Przez cały dzień nie potrafiłam się skupić na niczym innym. W szkole nie potrafiłam odpowiedzieć na pytania nauczycieli, bo zwyczajnie ich nie słyszałam. Tuż przed wyjazdem z domu na zajęcia, mój stres osiągnął apogeum. Nie pamiętam nawet, jak wyciągnęłam pamiętniki z szuflady biurka. Przez całą drogę na zajęcia czułam się, jakby moja kurtka była przezroczysta i wręcz czekałam na moment zdemaskowania mojego planu przez tatę. Do niczego takiego jednak nie doszło.
Kiedy byliśmy już u Tomka i Patrycji, fizjoterapeuta szczerze przeprosił mnie za swój wybuch złości w bibliotece i mocno przytulił. Podobało mi się to, że nie próbował się usprawiedliwiać, tylko przyznał się do winy. Na przeprosiny dostałam duży zestaw wegańskiego sushi. Czułam jednak, że z drugiej strony ta cicha, milcząca biesiada była też pretekstem, by odwlec w czasie czytanie pamiętników.
Po zakończeniu uczty nie mieliśmy już pretekstu, by unikać trudnych dla nas tematów. Usiedliśmy na miękkim dywanie, a Tomek otworzył pierwszy zeszyt.
Wyobrażałam sobie, że dzięki pamiętnikom mamy poznam jej głębokie, być może nawet skrycie wrażliwe wnętrze. Srogo się rozczarowałam. Najwyraźniej mama w pisaniu była tak samo oszczędna, jak i w mowie, bo wpisy były raczej krótkie i zwięzłe. Nie oznacza to, że nie dowiedzieliśmy się niczego ciekawego, wręcz przeciwnie. Z przerażeniem odkryliśmy, że dziadek bił mamę! Działo się to zawsze po tym,kiedy według dziadka popełniała rażące błędy w trenowaniu biegów pod jego okiem. Najwyraźniej Dyrektor Kalisz zauważył siniaki na rękach uczennicy, bo wezwał ją na konsultacje dyrektorskie:
03.09
Ten cały nawiedzony Kalisz zażyczył sobie mojej obecności na tych jego konsultacjach. Zauważył siniaki? Niemożliwe, przecież dobrze je chowam. A może przyczepi się mojej ponurej miny i braku integracji z klasą? Jakby na przekór jego obawom dziś założyłam najszerszy możliwy sweter i udawałam radosną, różową idiotkę. Jolka nawet myślała, że mam gorączkę.
Później:
Było całkiem spoko. Już na progu spodziewałam się wyrzutów albo pocieszających rozmów, ale nic takiego się nie stało. O nic nie pytał. Graliśmy tylko w warcaby. Dziwny koleś, ale przynajmniej przy nim nie musiałam niczego udawać.
14.09
Dziś jest całkiem ładna pogoda. Kalisz stwierdził, że przejdziemy się po szkolnym podwórzu. Nie ma co siedzieć w gabinecie, gdy jest takie piękne babie lato. Tak powiedział. Całkiem fajnie mi się z nim milczy. Wiedziałam jednak od początku, że nie chce ze mną milczeć, tylko kiedyś zacznie temat moich siniaków. Dlatego na poprzednich rozmowach zazwyczaj byłam czujna. Jednak nie dziś. Chyba ten spacer uśpił moją czujność i odpowiedziałam szczerze na jego pytanie. Powiedziałam, ŻE NIE JEST W PORZĄDKU. Na szczęście w porę się opamiętałam. Nie powiedziałam nic więcej, chociaż było mi głupio gdy tak patrzyłam na jego zawiedzioną minę, ale są rzeczy ważne i ważniejsze. Rozumie pan, prawda? Tylko tu mogę zadać to pytanie.
15.09
Może to wyrzuty sumienia, ale nie mogę przestać myśleć o wczorajszej rozmowie. Nie mogę przestać myśleć o tym, jak był mną zawiedziony, gdy w upartości milczałam. Jednak przecież nie mogę mu powiedzieć! Ojciec by mnie zabił. Przez te wyrzuty sumienia ciągle myślę o T.K. Wszędzie go widzę. O kurde, nadałam mu ksywkę.
19.09
Podczas dzisiejszego niedzielnego obiadu ojciec tonem królem i władcy oznajmił, że uważa te konsultacje dyrektorskie za nowoczesną głupotę, tak jak wszystko, co nie wywodzi się z komuny. Według niego te spotkania przeszkadzają mi w treningach biegowych i osiągnięciu moich marzeń. Moich? Chyba jego! Na pewno nie zrezygnuję ze spotkań z T.K! Na pewno nie po tym, jak wszystko sobie wyjaśniliśmy i ustaliliśmy, że powiem mu wszystko, gdy będę już gotowa. Wróciliśmy do spacerów i gry w warcaby. Jest dobrze.
30.09
Dziś to T.K był smutny. Znów spacerowaliśmy. Wyglądał tak jakby przejechał go czołg. Chyba też zapomniał o utrzymywaniu dystansu w relacjach uczeń-nauczyciel. Zwierzył mi się z tego, że przechodzą kryzys z żoną. Bezskutecznie starają się o dziecko i ta cała żonka się o to czepia. Czyżby babskie pragnienie wychowywania bachorów było ważniejsze od miłości do tak fajnego faceta, jak T.K? Ja bym nie naciskała go na potomstwo. Co mi się roi? Według Jolki to się w nim zakochałam, ale ona nic nie rozumie. To zwykła przyjacielska dojrzała więź, a te moje dzisiejsze rojenia są efektem tego, że wczoraj zbyt mocno oberwałam w głowę.
08.10
Cholerna Jolka miała rację! Miała! Chociaż wolałabym, żeby jej nie miała. Dziś T.K znów się zwierzał, a mi było go aż tak żal, że aż go pocałowałam! Naprawdę jestem idiotką! Najgorsze jednak było to, iż lekko mnie odepchnął i przeprosił. Po prostu przeprosił! Poczułam się jak mrówka wdeptana w ziemię. Od razu uciekłam.
11.08.
Przez cały weekend nie byłam w stanie wstać z łóżka. Ojciec był wściekły, ale nawet nowa porcja siniaków nie zmotywowała mnie do treningów.
Dziś w szkole Jolka niemalże siłą, zaciągnęła przed drzwi gabinetu T.K Stwierdziła, że powinnam go przeprosić. No i zasadniczo to się z nią zgodziłam, tyle że potwornie się bałam!
Jednak to co zdarzyło się w środku, przekroczyło moje oczekiwania. Przytulił mnie. Mocno! Jeszcze raz przeprosił i powiedział, że chce spróbować być ze mną. Stwierdził, że nie wie, czy mnie kocha, ale przynoszę mu szczęście. Jednak wiem jedno – Ja go kocham. On mnie też pokocha.
A.N i T.K od dzisiejszego dnia są razem! To bardzo potajemny związek. T.K tak stwierdził. Niestety więcej na ten temat nie mogę napisać. Nie będę też opisywała naszych randek. Jest za duże prawdopodobieństwo, że ktoś to przeczyta.
I faktycznie, jedyny opis randki, jaki mamy, pochodzi z grudnia.
23.12
T.K dał mi prezent na święta. Wziął mnie do hoteli i zrobiliśmy TO. Jestem rozczarowana formą prezentu. Myślałam, że mój pierwszy prezent od niego będzie czymś fizycznym, namacalnym, a nie doznaniem, które mnie bolało. Nie do końca miałam na to ochotę, ale udawałam, że mam. Wiem jednak na pewno – nie będzie to moja ulubiona aktywność w życiu.
Czy już jestem dziwką? W końcu rozbijam rodzinę.
Na początku nowego roku moją mamę nie spotkało cokolwiek wartego uwagi. W sumie chyba jednak podam wam jeden przykład jej intuicji
10.02
Dziś wyjątkowo po naszej schadzce w hotelu musiałam wracać sama. Nawet mnie nie odwiózł! Musiał jechać z żoną do jakiegoś lekarza od bezpłodności. Zrozumiałam wtedy, że nigdy nie będę najważniejsza! On jej dla mnie nie zostawi. Musiałam być „fajnym” widokiem! Rycząca nastoletnia dziwka wśród padającego śniegu. Czuję, że coś się zmieni. Tylko nie wiem jeszcze co. Na razie pozostaje mi ryczeć.
08.03
Niestety już wiem co się zmieniło. Chociaż wolałabym zdechnąć niż się dowiedzieć. Dziś z okazji Dnia Kobiet dostałyśmy róże od chłopaków z klasy. Mnie wręczył ten ciapa, Maciołka, brat chłopaka Joasi. Roi sobie jakieś nadzieje względem mnie A niech sobie roi, w końcu nikt nie może wiedzieć, że jestem już zajęta. Jedynie Jolka wie. Dziś jednak nie to było najgorsze. Te badyle cuchnęły ohydnie! Zwymiotowałam prosto na buty tego łajzy. Poleciałam do kibla, zanim wychowawczyni się odezwała. A Joaśka za mną. Kiedy skończyłam rzygać, chłodnym szeptem stwierdziła, że muszę zrobić test ciążowy, bo pewnie zaliczyłam wpadkę z T.K. Wyśmiałam ją, bo przecież się zabezpieczamy. Wściekła wybiegłam ze szkoły, tak jak stałam. Nie wiem, co było potem. Pierwsze co pamiętam, było to, że siedziałam na schodach pod domem Aśki z testem w ręku. Nie wiem, ile tak trwałam. Jak tylko przyszła to go zrobiłam. Niestety był pozytywny. POZYTYWNY DO CHOLERY! Znów pustka w głowie. Kiedy się ocknęłam, miałam podrapane ręce, a przyjaciółka opatrywała mi rany. Potem opowiedziała mi, że sama to sobie zrobiłam. Zostałam u niej na noc. Nie miałam ochoty na nową porcję siniaków od ojca. A już na pewno nie chciałam myśleć o tym CZYMŚ we mnie.
A ja tu chyba zakończę na dziś, wybaczcie, ale nie jestem w stanie wszystkiego na spokojnie przepisać i jeszcze opisać końcówkę wizyty u Tomka. Może za tydzień będę w stanie?