Autor | |
Gatunek | poezja |
Forma | wiersz biały |
Data dodania | 2024-01-04 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 234 |
towar niezamówiony — więc nie odsyłam,
zresztą — nie mam pojęcia, komu mógłbym.
ile treści! ale — od pierwszych zdań — defetyzm:
potrzeba zamierania, które, jak na złość,
nie następuje. fabuła bez potrzeby trwa, ciągnie się
jak flaki z olejem. silnikowym. ktoś tam,
spowinowacony z lokalnym przywódcą,
biegnie poniżej poziomu, przez białe bezkresy,
w chwili zagrożenia wykazuje irracjonalną
autoagresję, napadnięty wyrywa bandziorowi nóż
i, ku zdziwieniu napastniczydła,
rozebrawszy się do nagusieńka, zaczyna się kroić
(bo `kaleczyć` to mało powiedziane).
jakiś trzecioligowy stand-uper, niby z ironią
pyta, czy znacie dziewczynę o imieniu Bug,
bo ostatnio coraz częściej chodzi mu po głowie,
aby, jakkolwiek pompatycznie by to nie zabrzmiało,
rzucić się w jej ramiona, dać się unieść w chłodne.
na widowni śmieje się tylko jedna osoba.
następny rozdział: egzotyka!
padlina lalki rozdeptywana na chodniku.
czarny plastik pod butami.
epilog: zimotrwałe majaki, wyrażenia przekraczające
bramkę logiki. czytam właśnie, co zostało mi
deobjawione. zdania z poprzedniej nocy
(słowo w słowo!).
`(...) wszyscy w rodzinie śmiali się, jak powiedział,
że podczas Wigilii nie będzie jeść dużo, bo poprzednio
się napchał, utył i nie mógł potem zrzucić paru
nadprogramowych kilogramów. Co za słowa
w ustach dwunastolatka! Nikomu za to nie było
do śmiechu, gdy następnego dnia strzelił w brzuch
asystentowi premiera, Larsowi Jirlingowi`
(autentyczny tekst ze snu z nocy 3/4.01.2024r.)
ostatnie, gorszycielskie słowa nałażą na okładki.
farba drukarska przecieka na dłonie.
nie wiem, czy dadzą się odszorować.