Autor | |
Gatunek | satyra / groteska |
Forma | proza |
Data dodania | 2024-08-12 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 155 |
1
Marcin był uczniem gimnazjum, który co roku spędzał wakacje z rodzicami nad morzem oraz w górach. Koleżanki i koledzy Marcina, którzy zwykle musieli zadowolić się co najwyżej jednym wyjazdem wakacyjnym lub pobytem na wsi u dziadków, zazdrościli Marcinowi i mówili mu, że ma wspaniałych rodziców. Nie wiedzieli jednak, że Marcin codziennie mierzył się z poważnym problemem. Jego ojciec Janusz był niezrównoważony psychicznie i miał problem z alkoholem. Zarabiał dobrze, dzięki czemu rodzina mogła pozwolić sobie na coroczne wakacje, jednak nigdy nie było wiadomo, kiedy Januszowi znów coś odbije.
Tym razem Marcin i jego rodzice udali się na tydzień do Zakopanego, gdzie zatrzymali się w schludnym hotelu niedaleko parku Piłsudzkiego i Krupówek. Niestety w terminie, który rodzice Marcina wybrali na wyjazd, pogoda nie okazała się być łaskawa. Kolejne dni mijały, a wciąż z nieba padał mniejszy lub większy deszcz, który nie sprzyjał górskim wędrówkom i niekorzystnie wpływał na ilość piwa wypijanego codziennie przez Janusza.
Marcin starał się mimo wszystko wykorzystywać czas w produktywny sposób. Korzystał z hotelowego basenu i chodził grać z Januszem w ping-ponga oraz w bilard. Pod wpływem alkoholu Janusz stawał się jednak chimeryczny i głupkowaty, czego Marcin nie trawił. W związku z tym, Marcin popołudniami spędzał czas korzystając z kiosku internetowego obok recepcji. Przypominał on automat do gier, lecz był wyposażony w niewielką klawiaturę z kulką do obsługi kursora. Kiosk działał w oparciu o system Windows XP z wbudowaną przeglądarką Internet Explorer, z której nie dało się wyjść do pulpitu. Surfowanie było możliwe po wrzuceniu monety. 10 minut korzystania kosztowało złotówkę, 20 minut – 2 złote, a godzina – 5 złotych.
Marcin użytkował kiosk głównie do sprawdzania wyników sportowych. Oglądał skróty meczów świeżo rozpoczętego sezonu Ekstraklasy i materiały dotyczące Letniego Grand Prix w skokach narciarskich. Czytał także o najnowszych technologiach foto- i wideo, które bardzo go interesowały. Mógł też logować się na Naszą Klasę lub Gadu-Gadu, lecz nie chciał tego robić, ponieważ z kiosku korzystało wielu gości.
Był jednak pewien powód, przez który Marcin nie zawsze potrafił skupić się podczas korzystania z kiosku. Powód ten nie miał jednak nic wspólnego z Januszem. W znajdującej się obok recepcji pracowała pani Martyna. Miała około 20 lat i była asystentką kierowniczki hotelu. Pani Martyna była atrakcyjną młodą kobietą. Zawsze miała na sobie subtelny makijaż podkreślający usta. Eksponowała też w elegancki sposób swoje zgrabne, długie nogi. Marcin pamiętał ją z poprzednich wakacji i tym razem szybko się w niej zauroczył. Pani Martyna zaglądała też czasami na basen, zastępując jednego z ratowników, lecz Marcinowi nie zawsze udawało się w tym samym czasie przebywać na basenie. Poza tym Marcin był realistą i wiedział, że jako nastolatek nie może starać się o względy dorosłej kobiety. Pani Martyna zauważyła, że Marcin często patrzy w jej stronę, lecz nie zwracała na to uwagi, by nie peszyć go niepotrzebnie.
2
Któregoś dnia, gdy mimo dających nadzieję prognoz znów padał deszcz, Marcin spacerując po hotelowym korytarzu usłyszał rozmowę innych gości z panią Martyną. Goście ci, ubrani w peleryny i kurtki przeciwdeszczowe, skarżyli się na słaby sygnał telewizji satelitarnej, co było przypuszczalnie efektem złej pogody. Pani Martyna obiecała zgłosić sprawę technikowi i wszyscy się rozeszli.
Wtedy Marcin uknuł pewien plan. Był już bardzo znudzony kolejną dobą hotelową bez górskich wyjść i postanowił rozbawić nieco hotelowe towarzystwo. Wziął z pokoju białą kartkę z papieru technicznego i czarny marker. Następnie wymknął się do salki ze stołami bilardowymi, gdzie było pusto i napisał na kartce następujący komunikat:
Z POWODU AWARII PILOTA OD TELEWIZORA
PROSIMY O WYMIANĘ CAŁEGO ZESTAWU TV
PROSIMY RÓWNIEŻ O POSPRZĄTANIE POKOJU.
Następnie umieścił kartkę przed drzwiami do pokoju gości, którzy rozmawiali wcześniej z panią Martyną i udał się okrężną drogą do recepcji, by skorzystać z kiosku internetowego. Pani Martyna przebywała w recepcji tylko przez chwilę, nim po krótkim telefonie wyszła, by wrócić niedługo przed upływem godziny, którą Marcin spędził korzystając z Internetu. Do hotelu wrócili też goście, przed których drzwiami Marcin pozostawił wywołującą zamieszanie kartkę.
Gdy goście podeszli do recepcji i poprosili o klucz do pokoju, odezwała się do nich pani Martyna:
- Wymieniliśmy państwu pilot do telewizora. Nie rozumiem jednak, dlaczego mieliśmy wymienić również cały telewizor. Czy coś jeszcze jest z nim nie w porządku? Kwestię siły sygnału zgłosiłam technikowi, powinno się już poprawić. A pokój posprzątany będzie jutro przed południem, tak jak zwykle. Czy mogę w czymś jeszcze państwu pomóc?
Marcin kątem oka zauważył, jak goście spojrzeli po sobie zdziwieni i nie wiedzieli, co odpowiedzieć.
- Ale z naszym pilotem było wszystko w porządku, pokój również jest czysty. Nie rozumiem, o co chodzi? – zwróciła się do pani Martyny kobieta w średnim wieku i rudych włosach.
- Taka duża biała kartka przed państwa drzwiami. Pisało na niej coś o awarii pilota i prośba o wymianę całego sprzętu oraz o sprzątanie pokoju – wytłumaczyła zdezorientowana pani Martyna.
Marcin poczuł jak jego serce zabiło dwa razy mocniej. Pomimo tego, że surfował dalej w Internecie i udawał, że nie słyszy całej sytuacji, nie był w stanie się już ani trochę skoncentrować. Nikt w recepcji nie patrzył w jego stronę, ale i tak wydawało mu się, że wszyscy doskonale wiedzą, że to on jest sprawcą. Tak jakby było to oczywiste.
- Nie zostawiliśmy takiej kartki – powiedział spokojnie starszy mężczyzna, a Marcin usłyszał szelest papieru podawanego z rąk do rąk.
- W takim razie najmocniej państwa przepraszam. Ktoś musiał zrobić sobie głupi żart. Naprawdę jeszcze raz przepraszam państwa w imieniu hotelu – powiedziała zakłopotana pani Martyna.
Marcin nie zauważył, gdy skończył się czas korzystania z kiosku. Sięgnął po komórkę i odczekał jeszcze parę minut po tym jak goście rozeszli się, a następnie wrócił do pokoju. Janusz wyjął właśnie ostatnie piwo z czteropaka i otworzył je z głośnym sykiem. Marcin nienawidził tego dźwięku i wiedział, że już do końca życia będzie mu się źle kojarzyć. Wywoływał on niepokój, tym większy, im więcej razy pojawiał się w ciągu jednego dnia.
Marcin zaczął przeglądać program telewizyjny, gdy usłyszał głos Janusza:
- Marcin, musimy porozmawiać.
Marcina przeszły ciarki i zdenerwowanie pomieszane z irytacją. Odwrócił się.
- Chodź tutaj – rzekł Janusz, pomimo że pokój był nieduży i wszystko było doskonale słychać.
Marcin posłusznie zbliżył się do krzesła, na którym siedział jego ojciec.
- Musimy porozmawiać na temat ograniczenia komputera – powiedział Janusz.
- Ale jak to??? – odparł zaskoczony Marcin.
- Janusz… nie teraz, niech cieszy się wakacjami, porozmawiamy o tym później… - rzekła również zaskoczona i lekko zirytowana Grażyna, lecz Janusz całkowicie ją zignorował.
- Spędzasz zbyt dużo czasu przed komputerem, a czeka cię egzamin gimnazjalisty i rekrutacja do liceum. Od 1. września będziesz mógł z niego korzystać tylko w weekendy, chyba że do nauki – powiedział stanowczo Janusz.
Marcin poczuł jak jego dotychczasowy świat legnie w gruzach. Przecież on nie spędzał aż tyle czasu przed ekranem jak większość jego kolegów, a był przy tym jednym z najlepszych uczniów w klasie! Jedna z jego koleżanek miała kiedyś podobne ograniczenie, ale było to na początku podstawówki. Ponadto grał z kolegami w gry przeglądarkowe, które wymagały choć jednego krótkiego logowania dziennie, by skontrolować stan własnej floty, zlecać wydobycie surowców i bronić się przed atakami innych graczy.
- To niesprawiedliwe!!! – wykrzyknął Marcin.
- Posłuchaj Marcin… zdecydowaliśmy tak z ojcem dla twojego dobra – odezwała się niespodziewanie Grażyna.
- To ty jesteś z nim w jakiejś zmowie??? – wrzasnął z niedowierzaniem Marcin, a Janusz westchnął głęboko i zaczął prawić kazanie od początku.
Marcin nie mógł uwierzyć w to, co go spotkało. Nie dość, że był zakochany w koleżance z klasy, która go odtrącała i teraz na wakacjach w pani Martynie, a jego ojciec był alkoholikiem, to jeszcze oboje z rodziców, zamiast wsłuchać się w jego potrzeby, stanęli przeciwko niemu i chcieli wprowadzić mu dyskryminujące w środowisku rówieśników ograniczenie.
- Ale ja wcale nie siedzę tyle przed komputerem!!! Zawsze najpierw robię lekcje! Interesują mnie też inne rzeczy i na pierwszym miejscu wolę wyjść na piłkę niż grać na komputerze! – łkał Marcin, a to co mówił było w istocie prawdą.
- Spędzasz za dużo czasu przed komputerem – powtórzył Janusz, zupełnie ignorując słowa Marcina.
Marcin spojrzał w stronę czajnika, w którym przed chwilą przestała gotować się woda. Wyobraził sobie jak bierze czajnik i wylewa jego zawartość na łysą głowę ojca. Usłyszał w głowie jego przeraźliwy krzyk, zobaczył jak matka biegnie z nim do łazienki i leje lodowatą wodę na poparzoną głowę, jak przyjeżdża pogotowie i policja, a on sam trafia do poprawczaka, a może i do więzienia. Ale przynajmniej jest wolny od rodziców.
Wtem fantazję Marcina i rozwijającą się kłótnię przerwało pukanie do drzwi. Janusz zerwał się jak oparzony, podszedł do wrót pokoju hotelowego i otworzył je na oścież.
- Dobry wieczór. Najmocniej przepraszam, że niepokoję państwa o tej porze, ale muszę zamienić parę słów z państwa synem. Jest tutaj? – Marcin usłyszał znajomy głos i jego tętno gwałtownie przyspieszyło.
- Jest – odparł spokojnie Janusz i do pokoju weszła pani Martyna.
- Marcin, tak? – zwróciła się do Marcina.
- Marcin – odpowiedział Janusz, nim Marcin zdołał się odezwać. Nienawidził swojego imienia, zwłaszcza gdy wybrzmiewało ono z każdej strony.
- Marcin, powiedz mi proszę, czy poznajesz tę kartkę papieru? – spytała pani Martyna i wyjęła zza pleców jego dzieło.
Marcin poczuł jak serce skacze mu do gardła, a oczy błyskawicznie wypełniają się łzami.
- Jj… ja… nic nie zrobiłem… - ledwo wydusił przerażony.
- Przykro mi, ale moje pytanie było retoryczne. Wiesz, co to znaczy?
- Wiesz, Marcin?! – spytał gwałtownie Janusz, ale Marcin nie był w stanie wydukać ani słowa.
- Obecnie w hotelu nie mamy zakwaterowanych więcej dzieci, ani w Twoim wieku, ani młodszych. Wiemy, że to ty zostawiłeś tę kartkę i chciałabym cię poprosić, abyś więcej tego nie robił, dobrze? Tamci państwo byli bardzo zażenowani tą sytuacją, ja z panią kierownik byłyśmy również. Takie sytuacje szkodzą wizerunkowi naszego hotelu oraz obsługi, a chcielibyśmy w przyszłym roku móc ponownie gościć państwa i innych klientów. Widzę jaka jest pogoda, wiem że ci się nudzi, ale w wolnym czasie masz kilka aktywności do wyboru. Możesz iść na basen, pograć w bilard lub w ping-ponga, albo, do czego nie namawiam, skorzystać z Internetu, ale to już zależy od twoich rodziców. Czy możemy się tak umówić?
- Taaaakk… - załkał zszokowany Marcin. Nie mógł uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Był wściekły na panią Martynę za to, że przyszła z kartką i narobiła mu kłopotów, jednak nadal straszliwie mu się podobała i najchętniej umówiłby się z nią na dziewiątą.
- Dobrze, w takim razie możesz swoje dzieło zachować na pamiątkę, a państwa proszę o przypilnowanie syna i wyciągnięcie konsekwencji – rzekła pani Martyna zwracając się do Grażyny i Janusza oraz położyła kartkę na stoliku.
- Wyciągnę! – powiedział groźnym tonem Janusz i ukłonił się przed panią Martyną oraz wykonał coś w rodzaju dygnięcia.
- Do widzenia i spokojnego wieczoru – pożegnała się lekko zmieszana pani Martyna i wyszła z pokoju.
- Do widzenia! – odpowiedział głośno Janusz i zamknął za nią drzwi.
Marcin poczuł, że ma mokre spodnie.
- Coś ty zrobił?! COŚ TY ZROBIŁ???!!! – Janusz ruszył gwałtownie w stronę Marcina.
- Już przestań, Janusz… Nic takiego się nie stało! Niech idzie jeszcze raz do tej recepcji, przeprosi i spokój! – powiedziała zdenerwowana Grażyna.
- Kładź się na łóżko i ściągaj spodnie! – rozkazał Janusz i zaczął odpinać pasek.
- Janusz, przestań! Widzisz dobrze, co jest od kilku dni za oknem. To jest dziecko, które się nudzi! Nie rozumiesz tego?! – Grażyna próbowała bronić syna.
- To nie jest żadne dziecko, tylko prawie dorosły chłopak, który ponoć aspiruje do najlepszego liceum na Śląsku! A moim obowiązkiem jest nauczyć go dyscypliny!!! Jak mu się nudzi, to niech się czegoś pouczy, a nie zajmuje się duperelami!!! – krzyczał Janusz wyjmując pasek i składając go na pół.
- On ma teraz wakacje!!!
- Ale ja mam wakacje!!! – krzyknął Marcin jednocześnie z Grażyną.
- ZARAZ GÓWNO BĘDZIESZ MIAŁ, A NIE WAKACJE!!! – rozdarł się Janusz na cały regulator. – ŚCIĄGAJ MAJTKI!!!
- Zostaw go!!! JANUSZ!!!
- GRAŻYNA!!! – przedrzeźniał ją Janusz.
- ZOSTAW GO!!! TO TWOJE DZIECKO!!!
- Moje?! Listonosza!!! – roześmiał się Janusz.
- ZOSTAW!!! – Grażyna próbowała powstrzymać męża i wyrwać mu z ręki pas.
- Nie wtrącaj się, Dulska! – ryknął Janusz, po czym odepchnął Grażynę i uderzył ją pięścią w twarz.
Grażyna upadła z hukiem na podłogę łapiąc się za usta. Spomiędzy jej palców zaczęła wypływać krew.
- MAMO!!! – wrzasnął Marcin.
- SYNU!!! – przedrzeźnił go Janusz.
- To się nie dzieje naprawdę!!! – zawył Marcin, który leżał już na łóżku ze spuszczonymi spodniami.
Janusz podsunął mu pod nos swój pas i kazał powąchać, by „poczuł smród bólu”. Marcin nie poczuł nic, poza zapachem stęchłej szafy. Później Janusz zaczął wymierzać razy. Pasy, które spadały były nierówne i tępe. Marcin czuł bardziej ból mięśni, niż pieczenie skóry i znosił lanie w milczeniu.
W pewnym momencie Marcin usłyszał głośny świst i poczuł ból o wiele silniejszy niż dotychczas. Nie było to nic innego jak sprzączka. Marcin zaczął głośno krzyczeć, lecz nie stawiał oporu. Nie chciał być mniej poszkodowany niż matka, którą chwilę wcześniej znokautował na jego oczach ojciec.
- Arghhhghhnusz…zostawww…Marcin… - stękała na podłodze Grażyna.
Janusz przestał bić Marcina i spojrzał z góry na żonę, a następnie złożył się tak, jakby miał zamiar ją kopnąć w twarz.
- A zamknij się już ty stara k… - Janusz nie zdążył dokończyć, gdy otworzyły się na oścież drzwi do pokoju.
- Co tu się dzieje?! Co pan wyprawia???!!! DZWONIĘ NA POLICJĘ!!! – w drzwiach stanęła kierowniczka hotelu i pani Martyna w asyście ochroniarza. Ich oczom ukazał się świecący posiniaczonym tyłkiem Marcin, Janusz z pasem w ręku i leżąca na podłodze Grażyna.
Janusz stanął jak wryty i wyrzucił pas za siebie w stronę firanki.
- To oni… mnie chcieli pobić – powiedział Janusz i po chwili rzucił się do ucieczki. Jego próba została jednak szybko udaremniona przez ochroniarza w typie Tomasza Oświecińskiego.
Janusz stawiał opór tylko przez chwilę, a potem zaczął krzyczeć w kółko: „Ratunku!!! Zabijcie mnie!!! Ratunku!!! Zabijcie mnie!!!” Krzyczał tak, aż do przyjazdu policji, przy której zamilkł całkowicie. W tym czasie pani kierownik i pani Martyna udzielały pomocy poszkodowanym, skupiając się głównie na Grażynie, która powoli dochodziła do siebie z uszkodzonymi zębami, szczęką i rozciętą wargą. Janusz był już w drodze na komisariat, gdy ratownicy medyczni zajmowali się Grażyną i Marcinem. Oboje mieli zostać zabrani do szpitala w Nowym Targu na obdukcję, lecz Marcin za wszelką cenę nie chciał jechać, a nawet miał trudności z przyznaniem na głos, że ojciec pobił go pasem. Ratownicy i lekarz zatem na miejscu udokumentowali jego stan. Jeden z nich próbował żartować, że do wesela się zagoi i że będzie mógł sobie później wydrukować i oprawić zdjęcie własnego tyłka w paski, lecz jego poczucie humoru nie spotkało się z aprobatą.
Grażyna została przewieziona do szpitala, lecz miała wrócić jeszcze tej samej nocy. Do tego czasu pani Martyna zobowiązała się pełnić opiekę nad jej synem. Marcin poszedł z nią do pokoju socjalnego za recepcją. Tam rozebrał się ponownie i czym prędzej położył na brzuchu na kanapie, by nie zdążyła zauważyć, jak bardzo mu się podoba… Chwilę później gotowy okład z lodu zaczął schładzać jego pobite pośladki.
- Marcin… nawet nie wiesz jak mi przykro… Przysięgam, gdybym wiedziała, że macie trudną sytuację z tatą, nie przyszłabym do was z tą kartką… Twój żart był nawet całkiem zabawny… ale nie mogłam tego przyznać na głos, rozumiesz? – mówiła zasmucona pani Martyna.
Marcin widział, że naprawdę jest jej przykro. On sam również był zdruzgotany tą sytuacją. Marcin opowiedział pani Martynie, o tym co razem z matką przeżywali przy Januszu. Opowiedział, jak Janusz chciał kiedyś rozwalić mu komputer. Opowiedział, jak Janusz nie chciał ich zawieźć do Zakopanego i jak zrobił w nocy awanturę. Opowiedział też, jak Janusz groził samobójstwem i chciał wyskoczyć z balkonu.
Pani Martyna słuchała ze zrozumieniem i pocieszała Marcina. Potem zabrała okład i podała Marcinowi ręcznik. Marcin poczuł dziwną myśl, że właściwie nie obraziłby się, gdyby pani Martyna wzięła swój pasek i choć raz przylała mu po mokrym tyłku…
Grażyna wróciła do hotelu około północy. Na twarzy miała opatrunek i czekały ją też zabiegi ortodontyczne. Marcin, już śpiący, uściskał matkę i wrócił z nią do pokoju, gdzie przed pójściem spać zaczęli pakować pierwsze rzeczy na powrót.
3
Nazajutrz, podczas gdy Janusz przebywał w zakopiańskim areszcie, Grażyna od rana była w kontakcie telefonicznym z prawnikiem, który przygotowywał już pozew rozwodowy. Prawnika załatwił po znajomości ojciec Grażyny – Henryk, który był profesorem chemii i wykładał na jednej z krakowskich uczelni. Henryk był już w drodze do Zakopanego, aby odebrać córkę i wnuka.
W południe, gdy nadeszła pora wymeldowania, Marcin zniósł torby do recepcji. Dopiero teraz czuł się naprawdę obolały po wieczornej rżniętce. Po chwili odebrał telefon od dziadka, który poinformował, że dotarł już do Zakopanego. Pani Martyna, mimo że dzień wcześniej do późnej nocy miała Marcina pod opieką, jak zwykle stała na swoim stanowisku. Nadszedł czas pożegnania.
Marcin podszedł do pani Martyny i oznajmił, że zaraz wyjeżdżają. Pani Martyna przerwała pracę przy komputerze i zwróciła się do nastolatka:
- Marcin, było mi niezmiernie miło cię poznać. Jesteś wspaniałym chłopcem. Życzę ci, aby wszystko się wam ułożyło. Wracajcie ostrożnie! Może jeszcze kiedyś spotkamy, kto wie, może za rok?– powiedziała przemiłym głosem.
Marcin ze łzami w oczach objął panią Martynę.
- Podoba mi się pani… - wyszeptał w ogromnych emocjach.
Pani Martyna rozpromieniła się jeszcze bardziej.
- Marcin, nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak wielu dorosłych facetów nie miałoby odwagi wyznać swoje uczucia. Dlatego tym bardziej muszę być z tobą szczera. Bardzo cię polubiłam, ale jestem już zajęta. Mój chłopak Kamil jest nawet teraz tutaj. Przyjechał, bo mam za chwilę przerwę. Stoi na końcu holu.
Marcin spojrzał w stronę, w którą powędrował na moment wzrok pani Martyny. Rzeczywiście, na końcu holu stał wysoki mężczyzna i rozmawiał przez komórkę. Miał około 25 lat, w granicach 195 cm wzrostu i starannie przystrzyżony zarost. Na sobie miał obcisłą, markową koszulkę, która wyraźnie podkreślała mięśnie jego ramion i klatki piersiowej.
Marcin wiedział, że nigdy nie będzie tak wyglądał. Nie miał u pani Martyny, ani u podobnych do niej kobiet żadnych szans. Pani Martyna, widząc zawód w jego oczach, uśmiechnęła się i powiedziała:
- Marcin, znajdziesz sobie dziewczynę. Jestem o tym przekonana. Znajdziesz dziewczynę, którą pokochasz, i która pokocha ciebie takiego jakim jesteś.
Marcin spojrzał sceptycznie na panią Martynę. Takiego jakim on jest? A jaki on niby jest? Co to miało znaczyć? Marcin miał dość i nie wiedział już co myśleć.
- Mogłaś chociaż to ty mnie zlać – powiedział Marcin i odwrócił się.
- Słucham?! – spytała pani Martyna, mając nadzieję, że się przesłyszała, ale Marcin odszedł już w stronę drzwi wejściowych do hotelu, gdzie czekała już na niego Grażyna.
Kilka minut później pani Martyna zobaczyła, jak elegancki starszy pan w szarej marynarce, najpierw obejmuje i całuje na przywitanie córkę oraz wnuka, a następnie pomaga zapakować ich tobołki do kilkuletniej mazdy. Na ten widok rozmarzyła się. Sama chciałaby mieć takiego dziadka. Niestety jej dziadkowie byli już jedną nogą w grobie. Chwilę zadumy przerwał dopiero Kamil, który zakończył rozmowę, a następnie podszedł i czule objął swoją dziewczynę. Pani Martyna myślała już teraz tylko o kolejnej namiętnej nocy, jaka ich czekała. Było to dla nich już drugie lato pełne miłości…
EPILOG
Jakie były dalsze losy bohaterów tej opowieści?
Grażyna ostatecznie nie musiała się rozwodzić. Janusz powiesił się już drugiej nocy w areszcie. Od momentu przyjazdu policji do swojej śmierci nie wypowiedział ani jednego słowa. Grażyna związała się później z wieloletnim kolegą, ale nie wyszła już ponownie za mąż. Wkrótce jej ojciec Henryk zachorował na alzheimera. Z aktywnego, czerstwego seniora stał się zupełnie niesamodzielnym, zgryźliwym i cierpiącym na bezsenność starcem. Nie mając środków na zapewnienie mu miejsca w specjalistycznym ośrodku, Grażyna przeżyła 10 lat katorżniczej opieki, aż Henryk odszedł na tamten świat. Zrujnowana fizycznie i emocjonalnie, Grażyna większość czasu spędzała z papierosem przed ekranem telewizora i komórki.
Pani Martyna zaszła z Kamilem w nieplanowaną ciążę, przez co musiała porzucić studia i na stałe zacząć pracować w hotelu. Gdy była w piątym miesiącu, jej partner Kamil zostawił ją i wyjechał do Kalifornii, gdzie został instruktorem surfingu. Szybko jednak uległ poważnemu wypadkowi, a ubezpieczyciel nie wypłacił mu odszkodowania. Nie mogąc uregulować zobowiązań, Kamil wylądował na ulicach Los Angeles, gdzie zmarł kilka miesięcy później w wyniku przedawkowania fentanylu.
Marcin skończył najlepsze liceum na Śląsku i studia informatyczne. Rozpoczął pracę w korporacji i mieszkał sam w apartamencie po Henryku, darowanym mu przez Grażynę, jednak przez wiele długich lat nie potrafił ułożyć swojego życia osobistego. Choć nie wyglądał wcale tak źle, jak siebie oceniał, był bardzo nieśmiały i mało pewny siebie. Interesowały się nim jedynie dziewczyny sfrustrowane, otyłe lub niezbyt lotne. Znalazł miłość swojego życia dopiero w wieku 30 lat…
KONIEC