Autor | |
Gatunek | poradnik |
Forma | proza |
Data dodania | 2025-03-11 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 42 |

Rozdział II. Blokposty
Ponieważ obecność cywili w strefie walk jest nieunikniona, współczesne armie stosują różnego rodzaju metody radzenia sobie z tym “problemem humanitarnym”. Od organizowania pomocy i w miarę normalnego życia cywili (tak było w Afganistanie w czasie koalicyjnej interwencji, gdzie wojsko dbało o infrastrukturę, dostarczało wodę, ba – nawet organizowało i ochraniało szkoły) po zaorywanie problemu razem z cywilami (strategia stosowana przez Izrael w czasie ostatniej interwencji w strefie Gazy – cywilom dawano ultimatum co do czasu na opuszczenie pewnych kwartałów, potem systematycznie równano je z ziemią bez względu na to, czy ktoś tam pozostał).
Elementem systemu organizowana życia cywili i współistnienia ich z walczącymi na teatrze działań stronami są blokposty. Wielokrotnie już o nich wspominałem, bo dla mnie to naturalny komponent wojennego krajobrazu. Jednak ty nie masz o nich tej wiedzy. Blokpost to nie policyjna blokada, którą czasem możesz spotkać na polskich drogach, zwykle z powodu zamknięcia drogi przez wypadek. Blokpost to instytucja. Warto się jej przyjrzeć i poznać ogólne reguły, jakie nią rządzą.
Mówiąc po żołniersku, blokpost, jak sama nazwa wskazuje, to punkt kontrolny ustanowiony na drodze. Blokposty mogą być stałe i mobilne. Stałe blokposty zwykle są wyposażone w szykany o charakterze architektonicznym, które wymuszają przejazd przez blokpost slalomem, bardzo często tylko w jednym kierunku. Natenczas ruch na takim blokpoście odbywa się wahadłowo. Wspomniane szykany architektoniczne to mogą być betonowe bloki, big-bagi mieszczące kilka metrów sześciennych ziemi, zapory przeciwczołgowe (tzw. jeże), powalone drzewa – słowem, wszystko, co da się szybko zorganizować i będzie miało charakter barykady możliwej zatrzymać lub spowolnić pojazdy pancerne. Blokposty mobilne to organizowane ad hoc punkty kontrolne na drodze, gdzie funkcję spowalniaczy ruchu wykonują pojazdy służb organizujących kontrolę. I zwykle nie będą to radiowozy (choć i tego nie można wykluczyć), a humviki, zwykle ważące minimum 3-4 tony.
Stałe blokposty pełnią głównie funkcję kontrolną w zakresie odbywającego się przez nie ruchu pojazdów cywilnych. W rejonie walk i zbliżonych do niego okolicach stronom walczącym zależy, by mieć pod kontrolą wszystkie ruchy cywilnych pojazdów. Współczesna wojna ma bowiem to do siebie, że prócz regularnych wojsk uczestniczą w zmaganiach rozmaite grupy zwiadowczo-dywersyjne, które wyglądając na niewinnych cywilów sieją zamęt za liniami wroga oraz zbierają i przekazują informacje. Być może w ewentualnym konflikcie polsko-rosyjskim grupy dywersyjne będą miały mniejsze zastosowanie ze względu na mniejszą ilość ludzi po obu walczących stronach, którzy z racji na płynną znajomość języka i kultury wroga mogą się niezauważalnie “wpisać” w społeczność za linią frontu, jednak spec-operacje zawsze mają miejsce. I jednym z głównych zadań blokpostów jest właśnie filtrowanie ruchu cywili i wyławianie z niego ludzi i zachowań o podejrzanym charakterze.
Pamiętasz, jaka niespodzianka spotkała naszego bohatera Tomka na blokpoście położonym niemal przy niemieckiej granicy? No właśnie do tego celu tworzy się blokposty. Żeby kontrolować kto, gdzie i w jakim celu przemieszcza się po objętym nadzorem terenie.
Blokposty stałe często mają swoją własną infrastrukturę. Zwykle będą to proste pomieszczenia – baraki, ziemianki – w których pełniący służbę na blokpostach żołnierze mogą odpocząć po zmianie, ogrzać się czy coś zjeść. Bądź pewna, że na naszych blokpostach nikt nie odmówi ci kubka kawy czy herbaty albo innej dostępnej w danym miejscu pomocy. Blokposty to również centrum wymiany informacji. Nie licz, że na blokpoście w strefie mocno zbliżonej do aktywnych działań zbrojnych ktoś ci nakreśli strategiczną sytuację na froncie z rozpisaniem na zaangażowanych aktorów teatru działań, ale zapytać się o to, co czeka cię w dalszej podróży zawsze można. Ba! Ty również jesteś ciekawym źródłem informacji dla żołnierzy pełniących służbę na blokpoście. Wszak jedziesz z miejsca, w którym ich nie ma. Zawsze możesz więc podnieść ich świadomość sytuacyjną w zakresie tego, co dzieje się na drodze, jaką pokonałaś.
Jeżdżąc po nieznanej drodze należy zawsze liczyć się ze spotkaniem w najmniej oczekiwanym miejscu blokpostu. Wprawdzie blokposty o charakterze punktów oporu nie powinny być sytuowane w pobliżu obiektów cywilnych, elementów infrastruktury krytycznej, na skraju miejscowości, to praktyka bywa bardzo różna. Widziałem blokpost kilkanaście metrów od wyprowadzonych z ziemi rur z gazem o dość dużym przekroju. Oddać należy sprawiedliwość nadzorowi armii ukraińskiej, że ten samobójczy blokpost nie utrzymał się w tym miejscu dłużej niż tydzień. Przeniesiono go niemal dwa kilometry dalej. Co nie zmienia faktu, że jadąc po zmroku nierozpozaną wcześniej drogą można wjechać na blokpost w każdej chwili.
Blokposty w strefie działań zbrojnych i na zbliżonych do nich terenach będą zawsze miały mniej lub bardziej zamaskowany charakter. Jeśli mają pełnić rolę punktów oporu w razie kontaktu z wrogiem, to nie mogą świecić się z daleka niczym choinka i być ozdobione szerokimi barierami w biało-czerwone pasy. To chyba oczywiste. Blok posty oddalone od strefy działań powinny być jakoś oznaczone, żeby na nie nie wjechać z rozpędu, zwłaszcza w nocy. Ale uwierz mi – ostrożności nigdy zadość. Zwłaszcza że można spotkać blokposty mniej i bardziej oficjalne.
Oficjalne blokposty będą organizowane przez armię i policję. Ale kto zabroni wiejskiej grupie samoobrony zrobić blokpost na wjeździe do ich miejscowości? Myślę, że takich spontanicznych działań będzie sporo. Ludzie będą chcieli mieć poczucie jakiejkolwiek kontroli nad tym, co się wokół nich dzieje, a takie spontaniczne wiejskie barykady to właśnie jedno z narzędzi, które daje poczucie choć odrobiny bezpieczeństwa. Że jest jakaś bariera, że ktoś jej strzeże dniem i nocą i przynajmniej uderzy w przysłowiowy dzwon, kiedy cała wioska będzie pogrążona we śnie, a wróg stanie u jej bram.
Jasna sprawa taki spontaniczny oddolny blokpost to żadna warownia. W razie natarcia wroga opustoszeje szybciej niż dziurawe wiadro. To oczywiste. Z dubeltówką, sztucerem czy butelką benzyny nikt przy zdrowych zmysłach nie stawi oporu zbliżającym się czołgom. Niemniej, w podróżach po ziemi niczyjej, “za liniami frontu”, wykonując objazdy uczęszczanych i zablokowanych dróg należy brać pod uwagę te wioskowe fortyfikacje. I nie ma co zżymać się na to, że stojący na nich mieszkańcy mogą zechcieć zobaczyć twoje dokumenty czy zawartość twojego bagażnika. Zrozum, oni się boją tak samo jak ty. A może nawet bardziej. Bo oni tu mieszkają, a ty jesteś przejazdem. Pomagajcie sobie, bądźcie względem siebie życzliwi. I nie tylko w czasie W. A na co dzień też.
Przejazd przez jakikolwiek blokpost związany jest z kilkoma zasadami. Przede wszystkim, do blokpostu podjeżdżasz pomału. Wszyscy są zdenerwowani i czujni, więc nie podnoś napięcia, dojeżdżając do blokpostu niczym szarżujący nosorożec. A jeśli jedziesz po nieznanej drodze i liczysz się z tym, że blokpost może być wszędzie, jedziesz odpowiednio wolniej. Średnie czasy przejazdów podczas stanu W wydłużą się dwa razy na tych samych trasach w stosunku do czasów pokoju. Co najmniej dwa razy. Może się też okazać, że używane w czasach pokoju trasy są nieprzejezdne, bo np. przemieszczają się nimi kolumny wroga. Co nie oznacza, że cichcem, boczkiem i przez las nie można ich objechać. Luzik – nie wpadamy w panikę. Wojna to nie tylko dwudziestominutowa sekwencja otwierająca “Szeregowca Ryana” z lądowaniem na plaży Omaha. Współczesna wojna to raczej ciągłe kombinowanie i zbieranie informacji. A czołgi nie będą się pchały na wąskie leśne szoski, które prowadzą przez mostki o nośności 10-15 ton. Czyż nie?
Używanie objazdów jeszcze wydłuży zwyczajne czasy podróży. Nawet czterokrotnie, a może i dłużej. Niezależnie od tego, gdzie, czym i jak jedziesz. Jedziesz powoli. Generalnie podróżując w strefie zagrożonej kontaktem z wrogiem (czy swoimi – oni też będą zdziwieni spotkaniem z tobą, a każdy cywil wypadający na teren objęty działaniami choćby o charakterze przygotowawczym to piąte koło u wozu), jedziesz powoli, z otwartymi oknami, wyłączonym radiem, bez żadnych słuchawek, bez wideorejestratora. Jeśli możesz – wyłącz światła, dzienne też. Jeśli nie możesz wyłączyć dziennych świateł, rozważ, czy nie warto wyjąć bezpiecznik, który za ich świecenie odpowiada. Wiem, że jazda bez świateł nocą to hardcore. Nie jeździj nocą. Tym bardziej, że zapewne nocą będzie obowiązywać godzina policyjna. Ale lepiej po zmroku jechać sobie pomalutku wypatrując drogi, niż świecić się z dwóch kilometrów jak kometa dla wszystkich, co sobie siedzą w pobliskim lesie.
Otwarte okna obowiązują o każdej porze roku. Nie ma że zimno albo że gorąco. A jak usłyszysz czołg, samolot, BMP? A strzały? Kiedy kule zaczną dziurawić twoje auto? Co więcej, jeśli na pokładzie nie jesteś sama, to pasażerowie nie siedzą w telefonach (może oprócz nawigatora, który będzie starał się złowić mapy) tylko śledzą przedpole. Tak – gapią się na drogę, przeczesując wzrokiem obiekty takie jak: krzaki, wysokie trawy, dochodzące boczne, zadrzewione dukty, skraj lasu, ba – nawet pola. Widziałem na zaoranym polu schowaną kompanię czołgów. Po prostu sobie stały przykryte gęsto gałęziami. Nikogo nie zastanawiało, co na zaoranym polu robi kilkanaście miejsc z gęstymi zaroślami. Twój desant (czyli pasażerowie) jest już uprzedzony, że na uprawnych polach, nie rosną co 50 metrów krzaki. Twój desant robi to, czego ty jako kierowca skupiony na drodze robić nie możesz. Wypatruje dziwnych rzeczy. Szczęściu trzeba pomagać.
Jedziesz pomału, zauważasz blokpost. Jeśli używałaś świateł mijania, wyłączasz je. Nie świecisz w oczy światłami żołnierzom z blokpostu, bo niczego nie będą widzieli. Możesz włączyć awaryjne, ale tylko na czas dojazdu do blokpostu. Migające w ciemności kierunkowskazy wyjadają mózg w bardzo krótkim czasie. Zauważywszy blokpost, koniecznie włączasz światło wewnątrz pojazdu. Obsada blokpostu ma widzieć ciebie i twoich pasażerów i to, że nie stanowicie żadnego zagrożenia. Na etapie dojeżdżania do blokpostu, zwłaszcza po zmroku, ty nie musisz widzieć obsady. Choć zwykłą praktyką jest to, że w warunkach ograniczonej widoczności – zmrok, deszcz, mgła – dyżurny na blokopoście da ci świetlny znak, że zbliżasz się do blokpostu. Nie zwracaj uwagi na kolor światła. Żołnierz czy partyzant na blokpoście częściej będą mieli białą latarkę czy nawet komórkę z lampką niż policyjną czerwono świecącą pałeczkę do haltowania Bogu ducha winnych kierowców. Jest wojna.
Bezpośrednio po zauważeniu blokpostu zdejmujesz telefon z uchwytu na szybie i go chowasz. Blokpostów się nie filmuje – w żadnym razie. Telefon na uchwycie to już podejrzana sprawa i prośba o drobiazgową kontrolę albo jeszcze większe problemy.
Dojechawszy pomału do blokpostu, zatrzymujesz się na znak dany przez dyżurnego. Ręce na kierownicy, uśmiech na twarzy, dokumenty leżące na widocznym miejscu w samochodzie. Od tego momentu panem sytuacji jest wykonujący kontrolę żołnierz czy partyzant, a ty po prostu wykonujesz jego polecenia i miło z nim rozmawiasz. Nie wieziesz przecież ze sobą bagażnika pełnego min, granatów i karabinów. Na pytanie: “Czy ma Pani broń?” zawsze możesz z uśmiechem odpowiedzieć: “Niestety, nie mam, możecie mi dać?”. Taki żołnierski humor niezawodnie rozładuje najbardziej napiętą sytuację.
“No, dobrze” – zapytasz – “a co z przejeżdżaniem wrogich blokpostów”? Uff… Wiedziałem, że będziesz pytać. No cóż – nie będę mydlił ci oczu. Lekko nie będzie. Zasady obowiązują te same, co w przypadku własnych blokpostów. Może tylko musisz zwrócić większą uwagę na cyfrową higienę. Na widoku żadnych gadżetów – smartfona, tabletu, laptopa. Niczego, co może przyciągnąć uwagę okupantów: biżuterii, kolczyków, obrączek bransoletek. To niby oczywiste, ale warto to powtarzać. I sporo szczęścia trzeba.
Po pierwsze, potrzebne szczęście żeby nie rozstrzelali na podjeździe do blokpostu. To się może zdarzyć. Po drugie, trzeba mieć szczęście, by trafić na w miarę porządnych ludzi. Tam też się tacy zdarzają. Po trzecie, trzeba mieć szczęście, by trafić na dobry humor obsady blokpostu – w końcu mogą przepuścić, ale nie muszą. Mogą urządzić szczegółowy ogląd bagażu i przeszukanie osób, ale nie muszą. Mogą trzymać bez końca, mogą puścić szybko. Mogą się konsultować z naczalstwem, a mogą decyzję podjąć sami. Jak widzisz – zmiennych i czynników ryzyka jest sporo. Zdecydowanie dobrze jest więc unikać tego typu ruletki i przejeżdżać wrogie blokposty tylko wtedy, kiedy już nie ma żadnego innego sposobu na dostanie się z punktu A do punktu B.
Jeśli jednak już musisz jechać przez wrogie blokposty, pod żadnym pozorem nie kozakuj. Gdy wróg będzie cię pytał o pozycje polskich wojsk, ich ilość i rodzaj, mów prawdę. Nie musisz, oczywiście, wyznawać całej znanej prawdy, ale podaj kilka rzeczywistych szczegółów, co do których prawdziwości jesteś w stu procentach przekonana. Czyli najlepiej takich, jakie widziałaś na własne oczy. Wielkich tajemnic wojskowych nie zdradzisz, a tego typu pytania mogą być po prostu weryfikacją twojej szczerości.
W dzisiejszych czasach wojsko nie bardzo potrzebuje przedzierających się po nocach za wrogie linie indiańskich zwiadowców. Dziś istnieją o wiele lepsze metody pozyskiwania informacji, niż rozpytywanie bab na bazarze. Więc mów, co wiesz i nie kłam. Oni mogą wiedzieć znacznie więcej niż ty. Nie bądź jak Anna – ona się zdecydowanie zagalopowała, opowiadając wymyśloną historię o rzekomej polskiej kompanii siedzącej w zasadzce za wsią. Pomyśl, co by było, gdyby dowodzący zwiadem oficer postanowił zdobyć dwa rowery i wysłać dwóch bojców na dalszy rekonesans wrogich pozycji? Albo przelecieć się dronem na skraj wsi? Myślisz, że nie mógłby zaryzykować utratą dwóch żołnierzy? On to nie ty, u niego tego “rozchodnego materiału” jest sporo. I taka jest rola dowódcy – podejmować ryzyko. Bo kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. Anna miała naprawdę sporo żołnierskiego szczęścia, choć w tej konkretnej sytuacji zupełnie mu nie pomagała. Wręcz przeciwnie, postanowiła sprawdzić jego granice. Udało się. Ale ryzykowała życiem. Nie rób tak.