Autor | |
Gatunek | obyczajowe |
Forma | proza |
Data dodania | 2013-04-25 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 2880 |
Przerwa w pracy
Dzień był w zasadzie niecodzienny. Już od świtu wziąłem się za zmagania z bilansem życia. Jednak w okolicach śniadania przeszła mi chętka na dogłębną ekspiację; co z tego, że robię te podsumowania, że wchodzą mi one w krew, że nawykam do swojej porcji pokuty nie mogąc bez niej zasnąć (a z nią tym bardziej) kiedy nie wiem, gdzie lekko pobłądziłem, a gdzie na dobre zaniedbałem się w konkluzjach.
Konfuzja
Tanecznym krokiem dziarskiego safanduły wkracza w zawiesistą atmosferę knajpy. Jednakże uprzednio zrozumiałe tęsknoty, nikotynowy klimat dyskusji o czymkolwiek, te rajcowne nastroje z wychuchanych wspomnień, ulatują z niego wprost w sielankową dal, zlatują wręcz na przygnębiony pysk, bo oto zamiast już od progu znaleźć się w znajomej gmatwaninie zauroczeń, widzi się w otoczeniu pejzażu z zupełnie innej spelunki: w atmosferze z innego opowiadania.
Intuicja
Nie jestem wstrzemięźliwy w doborze ugłaskanych słów. Nie przestrzegam świętej zasady, że lepiej dwa razy pomilczeć, aniżeli raz wyskoczyć z kapci. Dosadne nazywanie rzeczy po imieniu przychodzi mi z trudem. Lecz, że jest to dla mnie trud nieuleczalny, z różnych względów cały ten rwetes wydaje mi się wyolbrzymiony. Jest to moja podróż do kresu, tam, gdzie buszuje antysens, a człowiekowi będzie dozwolone prowadzić ludzkie życie. Lecz na razie nie ma rady; jest jak jest i nic mi nie pomoże: ani mój bunt, ani moja rezygnacja.
oceny: bezbłędne / znakomite
Przypomniały mi się "Zeszyty spod poduszki" Sei Shonagon, sprzed tysiąca lat.