Przejdź do komentarzyNajszczęśliwszy człowiek na świecie
Tekst 4 z 10 ze zbioru: 2016
Autor
Gatuneksatyra / groteska
Formaproza
Data dodania2016-01-31
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1914

NAJSZCZĘŚLIWSZY CZŁOWIEK NA ŚWIECIE


To była jedna z tych beztroskich popołudniówek, które mogłyby trwać bez końca. W dole, za otwartym oknem, leniwe słońce czule obejmowało drzemiącą ulicę, stoliki kawiarni, pachnące stragany i rozmarzonych ludzi. Słodkie tony rozmów, łyżeczek, filiżanek, barowych i rowerowych dzwonków, łagodnie snuły się po moim gabinecie. Lekko senny, mruczałem z zadowolenia. Z nogami na biurku przeglądałem katalog wydawnictwa Man in Paradise. Kolejne Pepki* przenosiły mnie wciąż w nowe, ekscytujące miejsca i kusiły dreszczem przygody. Nie sposób nie rozciągać, nie wydłużać, nie zatrzymywać tych chwil jak najdłużej...

Pukanie do drzwi znalazło mnie na rajskiej plaży, wśród jędrnych, półnagich wyspiarek, serwujących szczęście i kolorowe koktajle w łupinach kokosów.

-Prooszę...-przeciągnąłem bez entuzjazmu, ściągając nogi z biurka i starając sie o miły ton.

W drzwiach ujrzałem stojący pionowo futerał wiolonczeli lub kontrabasu. Wyglądał dziwacznie. Różowy, lśniące poszycie ubarwione sercami, okalającą białą wstęgą i złotymi okuciami. Przypominał Pannę Młodą. Zasłaniał całkowicie dolną i środkową część wejścia do gabinetu.

-Proszę do środka – zaciekawiony ponowiłem zaproszenie.

Za futerałem, w czapce z daszkiem, pojawiła się głowa czarnoskórego mężczyzny. Uśmiechnął się nieśmiało, uniósł swój pakunek i delikatnie wniósł do środka, zatrzymując się przy przeciwległej ścianie. Młody, wysoki, dobrze zbudowany i ubrany, robił pozytywne wrażenie. Wskazałem mu fotel..

-Witam, proszę odstawić instrument i usiąść - zaproponowałem.

Spojrzał niepewnie w kierunku wciąż otwartych drzwi. Wstałem by je zamknąć i wtedy ukazał się w nich karzeł. Wszedł zamaszystym krokiem z szerokim uśmiechem na ustach. Ubrany w biały smoking, rękawiczki i lśniące buty, postukiwał w rytm kroków czerwoną laską.

-Dzień dobry, nazywam się Horacio Percy Molina, a to mój asystent Alexander - oznajmił, wskazując mężczyznę z futerałem i zajął miejsce na obszernym fotelu po drugiej stronie mojego biurka.

-Chciałbym u Pana doktorze zasięgnąć porady psychologicznej. Ja i moja cudowna żona, Angel Jewel Molina, borykamy się z pewnymi problemami. Angel jest najpiękniejszym rajskim kwiatem, a ja tym wybranym motylem, który jej służy, wybaczy Pan to poetyckie porównanie - tu karzeł mrugnął porozumiewawczo okiem w zawadiackim uśmiechu.

-Jestem bardzo szczęśliwym człowiekiem, który dostaje od życia więcej niż na to zasługuje. Prowadzę dostatnie życie, pozbawione trosk i rutyny codzienności. Mam wspaniałą rodzinę i przyjaciół. Łączy mnie z nimi bezcenna więź i radość każdej spędzonej chwili. Wymarzoną pracę, z którą podróżuję po świecie, odwiedzając najpiękniejsze miejsca stworzone przez naturę i człowieka. To wszystko już czyni mnie szczęściarzem, ale moim klejnotem, bezcennym spełnieniem, jest Angel. To ona wypełniła mnie nieopisaną miłością . Otworzyła szeroko zmysły, uskrzydliła je i nadała kierunek. Właśnie to coś, co przerasta granice słów, czyni mnie najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.

Po tej deskrypcji ,która wyraźnie sprawiła mu przyjemność, karzeł westchnął marzycielsko i podrapał się po skroni.

-Angel posiada nadprzyrodzone zdolności, które czynią ją niepowtarzalną nie tylko dla mnie. Nie musi patrzeć i słuchać, by widzieć i wiedzieć. Niektórzy nazywają to instynktem lub intuicją, ale ten dar to coś więcej. Gdy medytuje, potrafi nie tylko opuścić swoje ciało, ale również czasowo zmienić jego postać. Zjawisko to przerasta moje przyjęte wyobrażenia na temat migracji pozacielesnej, wprawia w wielkie zakłopotanie i czyni bezradnym. Dlatego chciałem Pana prosić o pomoc. Jako psychoterapeuta zna Pan sekretne arkana ludzkiej duszy i może wyjaśnić ich tajemnice. Wierzę, że Pana psychologiczny kontakt z Angel, przybliży mnie do zrozumienia tego wszystkiego, w czym chciałbym a nie potrafię uczestniczyć.

Teraz ja zacząłem drapać się po skroni.

-Naturalnie, czy mógłby Pan zaprosić małżonkę na wizytę w moim gabinecie?

Twarz karła rozpromieniła się w szczerym uśmiechu i radośnie krzyknął:

-Alexander!

Czarnoskóry mężczyzna ponownie uniósł futerał i zbliżył się. Oparł go plecami o boczną ścianę i otworzył. Środek zajmowała duża lalka ubrana w atłasową, białą suknię do kolan, białe rajstopy i buty na wysokich obcasach. Miała długie, splecione w loki blond włosy i różowy makijaż. Złoty naszyjnik, bransoletkę i biżuterię na palcach splecionych dłoni, w których trzymała czerwoną różę, której delikatny, naturalny zapach sprowokował mnie do uśmiechu. Odwzajemniała go. Jak każda Barbie.

-Przedstawiam Panu doktorze moją cudowną żonę Angel! - oznajmił najszczęśliwszy człowiek na świecie.

Wciąż się uśmiechając, kiwnąłem głową.


*Pobudzające Pakiety Przyjemności

  Spis treści zbioru
Komentarze (3)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Teleportacja za pomocą Alexandra. No, niezłe. Zupełnie fajny tekst.
avatar
Pełnia władzy nad uprawianym gatunkiem literackim i jego wszelkimi możliwymi i niemożliwymi pułapkami; wielka literatura wszak - to nie zastygły beton, to żywa, w dynamice sztuka słowa.
avatar
Posiadanie żony/lalki dowodzi, że mąż to tak naprawdę chłopczyk, którego dojrzałość het! za górami, za lasami
© 2010-2016 by Creative Media
×