Przejdź do komentarzyKonstantin Simonow - Przypadek Połynina /24
Tekst 255 z 252 ze zbioru: Tłumaczenia na nasze
Autor
Gatunekobyczajowe
Formaproza
Data dodania2020-02-02
Poprawność językowa
- brak ocen -
Poziom literacki
- brak ocen -
Wyświetleń1301

- To mu właśnie radziłem. Mówię mu, zabierz, Nikołaju, ze sobą tę Cyganeczkę, bo jeszcze czego nam tutaj źle nawróży, a ja Cyganów się boję... ale żal było mu panią budzić. Proszę się jednak nie niepokoić; sam pojechał odkrytą ciężarówką, a dla pani  zostawił *emkę*.

-  Na co mu ciężarówka, toż jest ranny w nogę...

- Też mu to właśnie mówiłem, że jego noga... - ciągnął tym samym żartobliwym tonem Gricko, - ale on wcale nie słucha nikogo. Niech pani je tę jajecznicę, póki jeszcze nie ostygła.

- A pan?

- A ja popatrzę. Już jadłem. My nie artyści, żyjemy według rozkładu zajęć.


Nalał Galinie Pietrownej herbaty z termosu, zdjął górny talerz, pod którym był gruby omlet z jaj w proszku ze skwarkami, i usiadł naprzeciwko niej. Dopóki jadła, milczał, a kiedy zaczęła pić herbatę, raptem, komicznie mrużąc oko, zagadał:


- Widziałem w swoim śnie, że chce się pani wydać za Nikołaja za mąż.

- Co,  jeśli to sen proroczy? - w duszy rozgniewała się na majora, zmuszając twarz do uśmiechu.

- A co, jeśli on jest żonaty? - jak przedtem, mrużąc oko, spytał Gricko.

- Dobrze wiem, że nie ma żony! - wciąż z wysiłkiem panując nad uśmiechem, odrzekła Galina Pietrowna.

- A co jeśli skłamał? - zadał następne pytanie major.

- Przecież on nigdy nie kłamie, - z przekonaniem, chociaż z drżeniem serca, odparła na to.

- Ma się rozumieć, że tak, do tej pory się nie ożenił. Kilka razy miał taki zamiar, a mimo to potem wszystko odwoływał... - Gricko otworzył oko, i jego twarz natychmiast spoważniała, - Tak czy siak z tej mąki nie będzie chleba: jako ludzie zbyt się różnicie!


Galina Pietrowna pogubiła się w tej rozmowie. Nie wiedziała, jak ma się odnosić do tej nieproszonej otwartości wielkiego jak niedźwiedź, kpiarskiego człowieka, o którym Połynin opowiadał jej jak o swoim najlepszym przyjacielu.


- Cóż tak milczycie? - zapytał w końcu. - Opieprzyłaby mnie pani może czy jak?

- Nie chce mi się. - Zrobiło się jej strasznie przykro, i odpowiedziała to, co pomyślała: - Racja, oboje jesteśmy bardzo różnymi ludźmi, i całkiem możliwe, że z tej mojej mąki chleba nie będzie.

- No, dobra, proszę się już nie gniewać, - rzekł Gricko, nalewając jej drugą szklankę herbaty. Stracił całą odwagę, kiedy usłyszał tak prawdziwą odpowiedź.

- Wcale się na pana nie gniewam. Sam pan jest żonaty?

- Żonaty i nawet dzieciaty. - Gricko uśmiechnął się i pokazał trzy palce.

- A gdzie jest teraz pana żona i dzieci? - spytała poważnie.

- Daleko, w Ufie*)

- A ja nie mam na świecie nikogo. Fajnie, co? I niech na zawsze tak zostanie, prawda? - rzekła z nieoczekiwaną dla siebie goryczą.


Gricko nic na to nie odrzekł. Zamiast odpowiedzi usłyszała pytanie, o której ma przysłać po nią samochód.


- Jeśli można, pojadę już zaraz teraz. Repetycje teatralne mam za półtorej godziny.


Major wyszedł, i Galina Pietrowna, patrząc w ślad za nim, pomyślała, że chociaż straciła panowanie nad sobą i ujawniła swoje prawdziwe ja, sprawiła na tym człowieku dobre wrażenie, i że to jest bardzo ważne.


......................................................


*) Ufa - piękne, malowniczo położone, milionowe miasto na południowo-wschodnim skraju Europy (na przedpolach Uralu)

  Spis treści zbioru
Komentarze (0)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
brak komentarzy
© 2010-2016 by Creative Media
×