Autor | |
Gatunek | historyczne |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-07-09 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1160 |
- We Władywostoku? Ile jest dźwigów? Nie liczyłem ich.
- A może jednak?
- Nie mogę na to pytanie odpowiedzieć. Nigdy się tym nie interesowałem.
Szkop szybko na mnie spojrzał i coś szepnął swojemu koledze.
- No, a w Pietropawłowsku na Kamczatce pan był również?
- Owszem, byłem.
Pieczątka to potwierdzała, więc nie miało sensu temu zaprzeczać.
- Czy to duża zatoka?
Po co zadaje mi takie pytania? Wystarczy spojrzeć na mapy tego rejonu kuli ziemskiej, żeby zobaczyć, czym jest Zatoka Awaczyńska.
- Tak, jest duża.
- Ile statków może pomieścić?
- Nie wiem... całą flotyllę świata??
Indagujący mnie Niemiec z niezadowoleniem odłożył na bok moją książeczkę rejsów.
- Nie chce pan odpowiadać... No, cóż. Prosimy następnego.
Rozsierdzony Weifel, obecny podczas tej rozmowy, popchnął mnie do wyjścia.
Przesłuchanie nie przyniosło żadnego rezultatu. Po zaimprowizowanych na szybcika konsultacjach z wierchuszką obozowego podziemia nasi marynarze niczego Niemcom nie powiedzieli, zgodnie zasłaniając się tym, że nigdy się podobnymi sprawami nie interesowali.
Ustinow powiedział mi potem, że fryce pytali go między innymi o Archangielsk, więc ich poinformował, że był tam bardzo dawno temu i może im co najwyżej opowiedzieć o tym, co widział 20 lat z kawałem temu w czasach, kiedy w centrum tego miasta stał jeszcze drewniany sobór.*) Zresztą jest tam wiele zabytkowych pięknych cerkwi... I, kiedy zaczął szeroko rozprawiać na ich temat, szybko odprawiono go za drzwi. Nie mogli się do niczego tak naprawdę wtedy przyczepić, bo *Hassan* do Archangielska nie chodził, więc żadnej pieczątki w jego książeczce morskiej nie było.
Na co liczyli ci giermańcy? Może na to, że wśród nas znajdą się jacyś zdrajcy albo tchórze? Także i tym razem tylko się przeliczyli.
...................................................................................................................................................................
Znowu w naszym obozie dzieją się jakieś dziwne rzeczy. Przywieźli cały wóz pełen cegieł, i zamalowywują nasze szyby niebieską farbą. Wszyscy unterzy są zaaferowani, Koller wyszedł na podwórze i stamtąd wydziera się na Szuliepnikowa i Szaliakina, którzy przenoszą te cegły do prawej, dotychczas pustej części naszego więzienia. Kilku internowanych pod dowództwem Hetza znosi tam także prześcieradła i materace.
- Co tam będziecie robili, Wiktorze? - pytam szeptem Szuliepnikowa.
- Kazali w prawym korytarzu postawić ściankę. Chodzi o odizolowanie naszej części od tamtej strony. Nie wiem, dlaczego. Zdaje się, chcą tam zakwaterować kogoś, kto nie powinien mieć z nami żadnej styczności. Tak myślę.
Chyba jego domysły są trafne. Na pewno czekają na nowych więźniów. Tylko - na kogo?
Po paru dniach zaraz po porannym apelu zapędzają nas do naszych celi, stawiają dwóch wachmanów z automatami na dziedzińcu naprzeciwko naszych zamalowanych na niebiesko okien i krzykiem uprzedzają:
- Nie podchodzić do okien! Jeśli kogoś zauważymy, będziemy strzelać!
................................................
*) sobór - świątynia prawosławna, odpowiednik katolickiej katedry
Niestety nie dojechał do domu a już musiał wracać . W latach dziewięćdziesiątych był taksówkarzem - a ja handlarzem - muzycznymi instrumentami. Ach cvo to były za czasy . I co to by były za czasy gdyby nie strach przed HiV
Nie wspominając, że urlopy dla żołnierzy z republik europejskich, odbywających służbę na Dalekim Wschodzie, w ZSRR liczono inaczej - wojak dostawał bilet na kolej transsyberyjską, w domu rodzinnym szedł do ich komendy wojskowej i tam wpisywali mu dopiero "dzień rozpoczęcia urlopu". Podobnie na koniec urlopu. Tak że dni podróży kolejowej nie wliczały się do czasu urlopu.