Przejdź do komentarzyOkręt płynie dalej. Pierwszy rejs /6
Autor
Gatunekhistoryczne
Formaproza
Data dodania2020-05-09
Poprawność językowa
Poziom literacki
Wyświetleń1128

Wdrapałem się na mostek kapitana. Przy kole sterowym stał Puncionok. Zegar wskazywał północ, ale było jasno jak za dnia. Latem na Morzu Białym nie ma nocy, i słońce cały czas stoi na linii horyzontu. Kolega z niezadowoleniem powiedział:


- Przejmij koło. Na wachtę przychodzisz zawsze na 5 minut przed zmianą, zrozumiano?


Przed szkołą morską jakiś czas studiował w akademii marynarki wojennej i zawsze się chwalił, że zna się na wszystkich morskich porządkach. Przejąłem jeszcze ciepłe od jego rąk uchwyty niewielkiego kółka. Statkiem mocno kołysało, i w żaden sposób nie potrafiłem utrzymać go na kursie. Tańczył jak pijany z lewa na prawo, a ja się strasznie denerwowałem i coraz częściej kręciłem kołem z burty na burtę. Akurat na szturmańskiej wachcie stał Nikołaj Nikołajewicz. Kilka razy spojrzał na kompas i z dezaprobatą pokiwał głową. Potem popatrzył na moją minę i podszedł do mnie:


- Daj-no mi to koło, - powiedział, lekko mnie odpychając. - Patrz, jak to się robi.


I nie minęło parę sekund, jak statek uspokoił się i popłynął dokładnie wedle zadanego kursu.


- Obejrzyj-no się za siebie, - dodał, - Tor wodny za rufą jest równy?

- Równy.

- To stań za sterem. I zapamiętaj sobie to złote prawo: im mniej będziesz kręcił kołem, tym lepiej. Ledwo-ledwo. Pół stopnia w prawo, pół w lewo. I to wystarczy.


Przejąłem kółko i zacząłem mniej nim kręcić. Lodołamacz poszedł równiej.


- Sam widzisz, że miałem rację. - z zadowoleniem podsumował szturman. - Ucz się, póki masz od kogo.


Przed końcem wachty już całkiem znośnie sterowałem *Tajmyrem*. A prawo Nikołaja Nikołajewicza rzeczywiście było *złote*. Nie kręć kołem, to wszystko pójdzie dobrze.


Nad ranem wiatr przycichł. Morze zaczęło się uspokajać. Kiedy kończyłem zmianę, wybiły kolejne szklanki  - 4:00 godzina. Taka wczesna pora, a słońce świeci na całego! Trafiłem akurat na najgorszą *psią wachtę* od 24:00 do 4:00. Zjadłem swoje śniadanie, uwaliłem się na koi z uczuciem dobrze spełnionego obowiązku - i przetrzymałem swoją pierwszą w życiu marynarską wachtę.


Obudziło mnie potężne kołysanie. Statkiem huśtało okropnie. Z impetem leciałem raz na burtę, raz do deski, odgradzającej nasze spania od przejścia. Po podłodze kubryku z brzękiem turlał się znany już wszystkim miedziany czajnik z uszkodzonym dziobkiem. Na koi pode mną, poupychany z każdej strony poduszkami, pochrapywał Gierka. Żaden cyklon nie mógł go zbudzić.

  Spis treści zbioru
Komentarze (1)
oceny: poprawność językowa / poziom literacki
avatar
Proza marynistyczna w Polsce również ma swoje wspaniałe korzenie, począwszy od Józefa Konrada Korzeniowskiego przez Alinę i Czesława Centkiewiczów po Karola Borchardta, Krystynę Liskiewicz i Krzysztofa Baranowskiego.
© 2010-2016 by Creative Media
×