Autor | |
Gatunek | publicystyka i reportaż |
Forma | artykuł / esej |
Data dodania | 2022-01-06 |
Poprawność językowa | |
Poziom literacki | |
Wyświetleń | 1110 |
Od chwalebnego momentu zamiany gówna PRL na klocek PiS, ludzie wyposażeni w niegramatyczny aparat mowy, prześladują nas produktami swoich umysłów. Jak głosi plotka, w nachalnie smrodliwych szambach obalonego ustroju, elita niegramotnych władz buszowała też. Też uprawiała ideologiczne tokowanie. Jednakże peereelowska grupa przestępcza miała przewagę nad obecną. A przewagę tą nazwałbym WENTYLEM BEZPIECZEŃSTWA.
Tak jak teraz, również i wtedy fabrykowano ustaw od groma i ciut. Lecz tameczni bonzowie wiedzieli, że aby się naród nie zbiesił do cna, trzeba niepopularne zmiany wprowadzać powoli. To znaczy nie od razu i na pełen regulator, lecz stopniowo, etapami, bez huzia na Józia. Czyli: zadzierzgnąć w jednym, a zaraz potem, dla załagodzenia szoku, w innym miejscu poluzować pętlę. W tym celu pozwalali sobie na założenie knebla w jednej, a częściowe zdjęcie stryczka w drugiej dziedzinie. Niszczono więc ekonomię, a w zamian za to pozwalano odetchnąć i hopsać po kulturze.*Kulturalny wentyl stosowany był powszechnie. Teatry, prawdziwe książki, telewizja i jej edukacyjne programy, pomimo głupio-mądrej cenzury, działały. Spektakle coponiedziałkowego Teatru Telewizji przyciągały wielu. Film, aktorzy, reżyserzy, malarze rzeźbiarze, pisarze, tłumacze, ludzie ci odnosili światowe sukcesy, otrzymywali Noble i Oskary.
A jak jest teraz? Stwierdzam, że co który reżyser, aktor lub noblista, wychyli się przed pisowską orkiestrę i stworzy coś nieczarnkowego, z mety znajduje się na wilczej liście przeznaczonych do zohydzania. Pytanie, dlaczego tak się dzieje, zaopatrzone jest w odpowiedź: nie wszyscy komuniści byli idiotami; na pięciu kretynów przypadało półtora rozumnego.
By wyglądało na to, że władzę sprawuje lud, główne stanowiska w poszczególnych komitetach obsadzono reprezentacyjnym motłochem. Lecz w cieniu eksponowanych bęcwałów, zasiadali faktyczni kacykowie. I to oni, z ukrycia za ich pleckami, decydowali, kogo i co należy promować, oraz w jakiej kolejności. To oni mówili, kogo pochwalić, a kogo i za co puścić z torbami.PSPożytki z luzowania smyczy znamy choćby z historii starożytnej. Władcy Rzymu nie utrzymaliby się na stołkach aż tylu lat, gdyby nie byli tolerancyjni. Gdyby tępili i nie przymykali oczu na przekonania i religię podbitych narodów; doskonale zdawali sobie sprawę, że z chwilą, gdy zaczną siłowo narzucać im swoje poglądy, popełnią imperialne samobójstwo.
oceny: bezbłędne / znakomite
od zdumiewającej, wspaniałej architektury, przez muzykę /plemiona dzikich znają śpiew chóralny/, po zdobnictwo, lirykę mówioną, pisaną, śpiewaną, teatr, film, taniec, obrzędy i ceremonie itp, itd..
Pytanie
CO Z TĄ KULTURĄ?
(patrz tytuł)
w świetle tego aksjomatu jest zwykłym tzw. szukaniem dziury w całym. Na całym ziemskim globie od czasów prebiblijnych wojna-nie wojna kultura z a w s z e była wysoka. Masowe rewolucje zmiatały z oblicza Ziemi całe miasta i świątynie, ale jednocześnie w tym samym czasie pojawiały się nowe wiekopomne niebywałe dzieła ludzkich rąk - i głów.
Biadolenie na temat upadku jakiejś czyjejś kultury jest konfabulacją
zamieniliśmy Mozarta na Zenka. Nie może być tak, że istieje disco polo i inne rwetesy, a muzyka klasyczna ląduje na pawlaczu. Jestem za równorzędnoścą, a nie premiowaniem jednego kierunku.
Pierwsze lepsze z naszego europejskiego brzegu:
w skrajnych warunkach Auschwitz powstała genialna proza Tadeusza Borowskiego,
Sołżenicyn dostał Nobla za książkę "Archipelag Gułag" napisaną w czasach opresyjnego stalinizmu;
świetne filmy Polańskiego "Nóż w wodzie" i "Dwaj ludzie z szafą" nakręcono w latach 50. i 60. tamtego stulecia.
katowicki "spodek" zbudowano w latach 60.
w latach 45 - 70 odbudowano w Europie wszystkie zrównane z ziemią, zniszczone w czasie wojny miasta od Londynu, całego Zagłębia Ruhry, Hamburga, Drezna, Lipska przez Szczecin, Gdańsk, Warszawę, po Leningrad, Kijów, Stalingrad Hiroszimę i Nagasaki;
zespół "Mazowsze" swoje światowe tryumfy święcił za PRL-u;
.................................
..............................
/odpowiednie wpisać/
Oczywiście, że ma Pani rację z twórczością Borowskiego i innych żyjących w czasach nieludzkich. Ich dzieła były zbawiennym sposobem artystycznego odreagowania traumy. Wszak mówi się, że perły rodzą się z cierpienia.
W tekście chodziło mi o to, że jedna twórczość (np. Zenka M.) nie może być przeciwstawiana drugiej. Kulesza, Tokarczuk, Holland, Janda, niewygodni dla władzy animatorzy kulturotwórczych pism, wydawnictw i malarskich galerii, są na każdym kroku niszczeni. Wstrzymuje się im wsparcie finansowe np. I o tym pisałem.
Na wszystkich monarszych i arystokratycznych salonach świata według bardzo selektywnego klucza jednych twórców zatrudniano i sowicie nagradzano, innych pomijano, jeszcze innych prześladowano, po czym trafiali oni na artystyczną banicję.
Genialny francuski komediopisarz Molier był subsydiowany przez króla Ludwika XIV, Thomas More, angielski myśliciel, pisarz i polityk, został za swoją nieprawomyślność skrócony o głowę, nadwornym błaznem kolejnych 4 królów Polski /w tym obu Zygmuntów/ był Stańczyk, w konsekwencji wydarzeń marcowych 1968 r. z polskich uczelni zwolniono wielu "niewygodnych" uczonych i na przymusową emigrację udało się wielu wybitnych Polaków
i całą potężną resztę można sobie dośpiewać.
Ten odwieczny wszędzie na Ziemi znany mechanizm działa po dziś dzień - i nie ma na to żadnego ratunku :(
Sława i chwała same siebie nie wykarmią. Przykład twórczości Vincenta van Gogha jest tu chyba koronny