Autor | |
Gatunek | proza poetycka |
Forma | proza |
Data dodania | 2023-08-27 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 304 |
Krople deszczu, bębnią o płaską twarz leśnego pnia. Wiele z nich daje ukojenie okrągłym słojom, o drzewnych ścianach, pomalowanych ongiś nieustającym wzrastaniem, a teraz tęsknotą.
Słońce z ciepłym rozleniwieniem, poprze plecionki gałęzi, delikatnie toruje drogę, pomarańczowo złotym promieniom. Muskają po drodze, białe pierzaste baranki, karmiąc nimi potrzebne światło. Są trochę uparte i ani myślą robić miejsce na blado błękitnej łące, ozdobionej brzaskiem, a gdzieś hen daleko, przestrzenią i gwiazdami.
Pomału przestaje padać. Burza dawno minęła. Być może zlękniona swoich własnych błyskawic. Gdzieniegdzie tylko, słychać jeszcze cichnący szelest, dotykanych przez skrawki wilgoci, liści. Iskrzą odrobinkami światła na pięciolinii srebrzystej pajęczyny. Drga niczym struna harfy, dotykana pożegnalną muzyką, śpiewem ptaków i wspomnieniami drzew, które już odeszły, chociaż przecież odejść nie mogły.
Przemoczony wiatr, zwiewnym powiewem, strąca resztki snu z zaspanych owadów oraz z innych leśnych stworzeń. Całun utkany z ozonu, przenika ożywczym zapachem, dosłownie wszystko wokół. Miesza w strumieniu, w żabowych kumkaniach, futerkach wiewiórek i piórkach ptaków.
Zewsząd dobiega szum przytulania konarów, do innych sąsiadujących. Wiatr w tym usilnie dopomaga. Nie za mocno. Tak w sam raz. Żeby jeszcze mogły pobyć razem. Cieszyć konary wspólnym wzrastaniem ku niebu, pomalowanym wschodzącym słońcem świtu. Wchłonąć obraz i mieć nadzieje, że zostanie w nich na zawsze, w jakiejkolwiek postaci.
Nad lasem lecą łabędzie. W oddali słychać śpiew pił łańcuchowych.
Piękny opis. Już się rozmarzyłem, a tu nagle piły łańcuchowe. Cały Ty.