Autor | |
Gatunek | biografia / pamiętnik |
Forma | proza |
Data dodania | 2020-01-01 |
Poprawność językowa | - brak ocen - |
Poziom literacki | - brak ocen - |
Wyświetleń | 1425 |
Minął rok... To fakt, taki sam jak tysiące, którymi codziennie karmimy się jak chlebem. Zawładnęły moim dzisiaj, ogarnęły czas, jakim – jak mi się zdaje – ciągle jeszcze dysponuję. Niby trochę go mam, ale przelewa mi się przez palce, zostawiając uczucie niespełnienia.
Najbardziej przeraża mnie myśl, że już niewiele się zdarzy, żebym mogła coś zmienić, rozwinąć się, mieć poczucie, że weszłam na wyższy poziom mojego własnego ja. No bo co mogę zmienić, skoro tkwię w tej samej rzeczywistości, która nie dodaje, lecz odbiera mi siłę do działania. Co dzień patrzę na tę samą starą kobietę - już dziewięćdziesięciolatkę, która nosi zawieszony na szyi napis „demencja”; powtarzam te same informacje, żeby zaspokoić jej ciekawość. Nie staram się utrzymywać kontaktu wzrokowego, bo czuję, jakby w ten sposób przenosiła się na mnie wszelka bezwolność, nicość i niemoc. Nie czuję potrzeby bycia dobrą, pomocną nawet od czasu do czasu. Może dlatego, że ta dobroć gdzieś przepada, ulatnia się, nie zostawiajac nawet przeświadczenia, że było warto. Dlatego w to miejsce wchodzi irytacja, złość, czasem gniew. Starzy ludzie, szczególnie tacy, którzy nie mają w sobie pokory, nie mogą, nie potrafią nauczyć niczego dobrego. Tkwią w swoich przyzwyczajeniach, wieszają się na opiekunach, wykorzystując ich, ba wierząc, że to przywilej i prawo, które im się należy.
Chcę zrobić wszystko, żeby nie zawiesić się na moich dzieciach, kiedy ja będę stara. Już dzisiaj im mówię, że nie chciałabym zbyt długo żyć, choć to jak wiadomo nie jest pod moją kontrolą. Ale śmiem twierdzić, że można żyć na przekór, na złość, byle coś udowodnić... Ze mną tak nie będzie. Znam wielu ludzi, którzy przeżywszy niewiele, zostawili wspaniałe świadectwa życia. I takich, którzy poza długością życia niczym nie wyróżnili się. Nie bez przyczyny mówi się, że ulubieńcy bogów umierają młodo...
Potrzebuję świadomego odcinania się od codzienności, ucieczki do jakiegoś gdzieś, choćby tylko na chwilę i raczej w wyobraźni niż w rzeczywistości. Może dlatego tak dużo oglądam filmów. One szybko zaspakajają moją potrzebę przemieszczania się i bycia właśnie gdzieś indziej. Często to są filmy stworzone na podstawie literatury. Niedawno obejrzałam ciekawy thiller na podstawie utworu Jo Nesbo pt. Pierwszy śnieg. Jest to klasyczna opowieść o pogrążonym przez własny życiorys policjancie, który jakimś cudem zaczyna prowadzić zawilą sprawę zaginięć, niewytłumaczalnych morderstw wiążących się z przeszłością. I dzięki wrodzonej sprawności intelektualnej dość obciążonej przez nadużywanie alkoholu w ostatnim momencie odkrywa zabójcę – też obciążonego, ale trudnym dzieciństwem. Akcja toczy się w Norwegii, gdzie śnieg i mróz dają o sobie znać; nawet znak, który pozostawia po sobie psychopatyczny mordeca, jest baławanem z uśmiechem wymalowanym ziarnami kawy. Wczoraj natomiast obejrzałam film z Johnym Deppem (ta niepoprawna odmiana nazwiska jakoś zbliża mnie do samego aktora, który ponoć w obejściu nie należy do najfajniejszych) pt. Sekretne okno. Johny Depp gra w nim pisarza, który przechodzi kryzys twórczy, porzuca go żona, a na domiar złego pojawia się ktoś, kto zarzuca mu plagiat. Ta ostatnia kwestia staje się osią kompozycyjną całego filmu i zaskakuje rozwiązaniem. Co prawda już w połowie filmu przewidziałam, jak to się wszystko skończy, ale i tak film był ciekawy.
Przypomniałam też sobie film pt. Zjawa z Leonardem di Caprio. Za pierwszym razem nie obejrzałam go dokładnie i dopiero teraz zrobił na mnie ogromne wrażenie. Chyba najbardziej za sprawą odartego z uczuć naturalizmu, który każe człowiekowi przetrwać w najtrudniejszech warunkach (sceny z atakującym niedźwiedziem czy układanie się bohatera w środku zabitego konia). Ale też drastyczne zachowania ludzi w strachu, w otępieniu wywołanem złem, w ucieczce przed śmiercią w mordowanie innych. Jest tego sporo. No i ten di Caprio! Zasłużył na Oskara.
A więc minął rok... Szczególny, bo córka wyszła za mąż w upalną czerwcową sobotę, syn powiadomił mnie, że kolejny raz będę babcią, a drugi syn zaczął uczyć się w technikum informatycznym (ciężka ta rozszrzona matematyka). I jeszcze z powodu bramy, która się sama zamyka i pralni, która wyposażona jest w suszarkę, co zawdzięczam mężowi. Reszta to tylko rok...